Na stole w salonie rozłożone były kartki, kolorowanki i masa kredek. Klaudyna klęczała na krześle i z zapałem rysowała. Lekko kołysała się i przygryzała język wystający z ust. Monia nadrabiała czas, który nie mogła jej poświęcić w czasie tygodnia.
– Różowe owieczki? – zdziwiła się Monika spoglądając na rysunek córki. – Nie powiem, ładne, ale różowe?
– Przecież nie mam białej kredki – wytłumaczyła jej rezolutnie Klaudyna. – Mamo, a kiedy przyjdzie wujek Stefan?
Młody Krawczyk, od kiedy zaczął się spotykać z Franką, rzadziej zaglądał do Moniki. Dziewczyna nie miała do niego o to pretensji, ale przez ostatni ponad rok stał się ważną osobą dla dziewczynki.
– Mamo?
– Tak?
– A czy ja mam tatę?
Monika wiedziała, że ten temat wypłynie, wcześniej czy później. Nawet sobie przygotowała sensowne wytłumaczenie, ale to było zanim Marek zaczął łożyć na małą. Wcześniej chciała powiedzieć, że jej ojciec nie żyje, ale teraz?
– Masz. – Postawiła na prawdę. – Wszystkie dzieci mają tatusiów, ale nie wszyscy tatusiowie mieszkają ze swoimi dziećmi.
– A mój?
– Mieszka daleko.
– Aha – skwitowała mała i przestała pytać.
Monia obserwowała dziecko i zamyśliła się. Odkąd „pogodzili" się z Markiem, czasem wymieniali e–maile. Posłała mu w końcu, po głębokim namyśle, zdjęcia Klaudyny. Nie poruszali trudnych tematów, koncentrując się na wspólnym potomku i jego potrzebach. Tak po prawdzie, Monika nie widziała byłego kochanka jako ojca, ale w końcu nim był. I wszystko wskazywało, że chciał się wywiązywać z obowiązków, przynajmniej finansowych.
Tak się zamyśliła, że nie słyszała dzwonka, a może go nie było? Dopiero głos Stefana i harmider wywołany przez psa wyrwał ją z transu.
– Gdzie jest moja księżniczka? – wołał od drzwi.
– Wujek! – wrzasnęła Klaudyna i porzuciła towarzystwo matki.
Monika zaczęła się zastanawiać, czy przyjaciel nie stanowił dla córki pewnego substytutu ojca. Z uśmiechem ruszyła za małą, ale stanęła na progu. W korytarzu zrobiło się tłoczno. Zjawił się Stefek z Franką i... uśmiechnięty Marcin.
– Piekło zamarzło – uznała pani Teresa, pojawiając się w drzwiach gabinetu. – Obaj młodzi Krawczykowie raczyli się pojawić?
– Dobry wieczór, ciociu – przywitali się karnie. – My niestety nie na długo – powiedział Stefan. – Franka ma interes do Moniki, ale na kawie i ciastku pani Heleny zostaniemy – dodał zaraz.
– A ty? – Grygierczykowa spojrzała na Marcina. – Wpadłeś jak po ogień i zaraz zamienisz się w strusia pędziwiatra, i popędzisz dalej?
– Nie, ciociu. Zamierzam zapuścić tutaj korzenie – zażartował.
Puścił oczko starszej pani i przeszedł obok niej, żeby przygarnąć do siebie Monikę, całując ją głęboko. Dziewczyna poczuła jak uginają się pod nią kolana i gdyby nie ramiona mężczyzny pewnie by upadła. Zrobiło się jej gorąco. Miała jednak świadomość, że nie są sami. Zaczęła się wyrywać.
– Nie przy dziecku – szepnęła.
– Nie mam zamiaru się ukrywać – odpowiedział równie cicho. – Chcę czas spędzać z wami dwiema, więc już zaczniemy ją przyzwyczajać, że coś między nami jest.
CZYTASZ
Zaufać
عاطفيةLos lubi być przewrotny. Monika, samotna matka, dawno przestała wierzyć w miłość. Skupia się na nauce i dziecku, mając oparcie w rodzicach i babci. Czy jednak pozwoli swojemu sercu zadrżeć, kiedy na swej drodze spotka pewnego zranionego mężczyznę...