Rozdział 26

1.1K 95 8
                                    



„Co za chuj!" – krzyczała w myślach Monia, zbiegając po schodach trzy piętra niżej. – „Co on sobie myśli?"

Bardziej jednak niż na niego, była zła na siebie. Na to, że pozwoliła mu tak się do siebie zbliżyć i za te motyle w brzuchu, które wywołał jego dotyk. Wpadła do pracowni i wkurzona usiadła za stołem. Wciąż się trzęsła i sama nie była pewna, z jakiego powodu.

Nigdy nie miała chłopaka, bo to co łączyło ją z Markiem było jakąś farsą, a nie normalnym związkiem. Podobali się jej mężczyźni i tęskniła za miłością, ale po przejściach z byłym kochankiem wszystkie umizgi traktowała jak żart. I bała się. Tak po prostu ogarniał ją strach, że znów zostanie wykorzystana, że coś z nią, jako kobietą, jest nie tak. Dopiero Stefan przebił się przez jej skorupę, oferując bezinteresowną przyjaźń i udowadniając, że nie wszyscy mężczyźni są źli. Czuła, widziała, że się zmieniła. Kiedy pijany Tomek próbował się do niej dobrać była jak sparaliżowana i dopiero po chwili zaczęła reagować. Tym razem nie wahała się zbyt długo.

Miała wyrzuty sumienia, że mogła Marcina uszkodzić. Przecież nie był tak nachalny jak Deja, a ona... poczuła się w jego ramionach wspaniale. Zawładnął nią jego dotyk i zapach, a delikatne muśnięcie palcami w policzek przyspieszyły bicie serca. Kiedy chciał ją pocałować, miała ochotę zanurzyć palce w jego włosach i przyciągnąć bardziej do siebie. Wystraszyła się jednak swoich pragnień i go skrzywdziła.

– Kretynka ze mnie – mruknęła i położyła głowę na blacie. – Zrobiłam z siebie idiotkę.

Zamiast zabrać się za przygotowanie materiału na suknię dla babci wolała przymknąć oczy i rozpamiętywać targające nią pragnienia. Robiła to dalej, kiedy godzinę później do pracowni wkroczyła Grażyna.

– No, nareszcie – burknęła Graża. – Marcin się wkurzył i nagadał Suce. Kazał jej iść w diabły – wyjaśniła. – A tobie co, Młoda?

Monika starała się uśmiechnąć, ale nie dała rady. Miała mętlik w głowie.

– Zmęczona jestem. – Próbowała się wyłgać. – I jeszcze zapomniałam o urodzinach babci, więc rozumiesz, trochę się denerwuję.

– To na kiedy potrzebujesz tę kieckę? – zapytała Grażyna.

– Na sobotę, bo wtedy będzie przyjęcie. Tak podejrzewam – mruknęła.

– To nie jesteś pewna? – Krawcowa uniosła brwi przyglądając się jej w zamyśleniu. – Rozumiem – uznała po chwili. – Wpadłaś w szał projektowania i zapomniałaś o całym świecie?

Monika tylko słabo kiwnęła głową.

– Pokaż mi ten projekt. – Przez chwilę skupia się na detalach. – Nie ma sprawy, za dwa dni będzie gotowa – mówi spokojnie. – Sama ją uszyję – dorzuca. – A ty jedź do domu, bo wyglądasz jakby cię z krzyża zdjęli.

Monia jeszcze się broniła, ale Graża wcisnęła jej do rąk kurtkę i torebkę, i siłą wypchnęła na korytarz. Dla pewności przekręciła jeszcze klucz, więc dziewczyna nie miała innego wyjścia, jak pojechać do domu.

Na parkingu czekała na nią przykra niespodzianka. O jej auto stał oparty Marcin. W pierwszej chwili chciała odwrócić się na pięcie i zostawić samochód, a wracać autobusem. Nigdy nie byłą jednak tchórzem, więc zaciskając usta w cienką linię ruszyła do pojazdu.

***

„Debil" – pomstował na siebie Marcin, kiedy mógł już złapać oddech. – „Czy z nią jest coś nie tak? Przecież, do cholery, nie chciałem jej zgwałcić, tylko pocałować."

ZaufaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz