Rozdział 17

992 94 9
                                    

Dziś trochę krótszy rozdział, ale...


Poparzył się kawą. Dodatkowo oblał się nią, przez co kelnerka w kawiarni patrzyła na niego jak na niespełna rozumu. Jechał do Warszawy wściekły na cały świat. Na Sandrę, Monikę, rodziców i swoje życie, w którym nic nie układało się tak jak chciał. Ludziom wydawało się, że go znają, a tak naprawdę nic o nim nie wiedzieli. Pokazywał oblicze rozrywkowego chłopaka, który nie myśli poważnie o życiu, a tak naprawdę była to tylko maska, za którą się ukrywał.

Drgnął, kiedy jego komórka zawibrowała w kieszeni. Wyjął ją niechętnie, ale uśmiechnął się widząc wiadomość od Mirka, dalekiego kuzyna.

„Wszystko załatwione. Pakuj graty. Wylatujemy w piątek."

To było to, na co czekał od dłuższego czasu. Łyknął kawy i zamyślił się. Ta wiadomość zmieniała wszystko. Oczywiście wiedział, ze rodzice, a szczególnie ojciec, wściekną się, kiedy im oznajmi, że znów wyjeżdża, tym razem na dłużej. I że ma w nosie ich próby kierowania jego życiem. Musiał tylko spróbować naprostować niektóre sprawy, które zawalił po całej linii. Przez chwilę zastanawiał się, aż wreszcie z pamięci telefonu wybrał jeden numer.

***

Tymczasem Monika siedziała w gabinecie babci i trzęsła się. Łzy ciekły jej po twarzy i wciąż powtarzała:

– Zabierze mi dziecko. On mi zabierze dziecko.

Nic do niej nie docierało. Kuliła się na fotelu i łkała. Daria zarekwirowała komputer i sprawdzała coś w necie, a Tomek i Stefan wertowali książki prawnicze. Do pomieszczenie weszła pani Teresa i wepchnęła w dłoń wnuczki literatkę.

– Wypij to – rozkazała. – Monika!

Dziewczyna jakby nie słyszała. Starsza kobieta zamachnęła się i uderzyła ją w twarz.

– Co ciocia robi? – Zareagował Stefek.

– Jest w szoku, musi zacząć myśleć, a nie rozklejać się – zawyrokowała. – Wypij – ponagliła wnuczkę.

Monia wychyliła odruchowo płyn i zaraz zaczęła spazmatycznie łapać powietrze. Nie spodziewała się czystej wódki, a że alkohol pijała okazyjnie i to najczęściej wino, to zaraz odczuła moc trunku.

– Myśl, dziewczyno – ponagliła Monię Teresa.

– Skończcie wertować te książki – mruknęła cicho dziewczyna. – Naprawdę myślicie, że jestem taka głupia i nie przygotowałam się na każdą ewentualność?

Wstała i obejmując się ramionami podeszła do okna. Reszta towarzystwa podążyła za nią wzrokiem, czekając na jej dalsze słowa.

– Rozmawiałam z docentem Robaczyńskim, tym od prawa rodzinnego – zaczęła mówić. – Przedstawiłam mu sytuację, oczywiście jako hipotetyczną i zapytałam, jak to może się potoczyć. Jestem na przegranej pozycji.

– On się przecież nigdy nie interesował dzieckiem – zauważyła Daria.

– Bo o nim nie wiedział – odparła Monia i odwróciła się twarzą do reszty. – Nigdy mu o nim nie powiedziałam.

– Ale dlaczego? – zdziwił się Tomek. – Wiem, to twoje sprawy. – Podniósł ręce w obronnym geście, kiedy obrzuciła go niechętnym spojrzeniem. – Niemniej powinien przynajmniej łożyć na utrzymanie córki.

Deja wiedział o czym mówi. Gdyby jednak, jakimś trafem dziecko Kaśki okazałoby się jego, to choć nie ożeniłby się z nią, to na pewno starłby się utrzymywać kontakt z maluchem i płacić na jego utrzymanie.

ZaufaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz