Draka na Uniwersytecie #3

5 1 0
                                    


Mówi się, że wiedźmy są stworzeniami nocy tak jak wampiry czy wilkołaki. To oczywiście bujda. Jak każdy człowiek wiedźmy funkcjonowały w dzień a spały w nocy. Mimo to Liwia krzątała się po swoim pokoju próbując zając czymś myśli. Nie mogła spać. Wszystkie wywary i eliksiry były już dawno gotowe. Ona, jej matka i babka żyły z ważenia magicznych napojów i przygotowywania innych różnej maści substancji. Usiadła przy oknie i zapatrzyła się na ulicę. Sprawa morderstw nie dawała jej spokoju. Nie czuła się zagrożona, bo ofiarami byli jedynie ludzie, ale ciekawiło ją to a poza tym chciała pomóc Wrocławiowi w rozwiązaniu problemu. Wtem coś zaszeleściło. Obok jej łokcia leżała mała karteczka z eleganckim, drobnym pismem. „Dach. P." Dziewczyna odgarnęła krótkie, czarne loki uśmiechając się przy tym. Chyba już wiedziała, dlaczego nie może spać. Czekała na spotkanie z królem.

Pies czekał na nią na dachu paląc papierosa. Opowiedział jej o wszystkim co zdołał wyciągnąć z Marcina. Liwia zastanawiała się co mają teraz zrobić. Magiczne sposoby pozyskiwania informacji zawiodły tak więc musieli wymyśleć coś innego.

–I co teraz? – Pies spojrzał na nią ze zmęczeniem.

–Ciągle za mało wiemy. Potrzebujemy informacji, co się stało w nocy kiedy zginął ten chłopak. Kogo spotkał lub gdzie się kręcił.

–Która godzina? – zapytał nieoczekiwanie Wrocław.

–Pierwsza, a co?

–Znam kogoś, kto może nam pomóc, ale musimy zaczekać.

–Na co?

–Na godzinę duchów.

***

–No dobrze, podsumowując nie znał pan tego mężczyzny, ale był on w nocy przy akademikach, tak?

Pan Władysław, stróż nocny siedzący zwykle w małej budce przy wjeździe na teren kampusu Uniwersytetu Ekonomicznego był rozgadanym starszym mężczyzną, który w trakcie przesłuchania lubił oddalać się od tematu rozmowy opowiadając wiele nudnych anegdot. Po wysłuchaniu paru z nich Marcin zdołał w końcu dokopać się do interesujących go faktów. Zapisał w notesie, że zmarły chłopak, w noc śmierci przyszedł pod bramę wjazdową. Awanturował się i zaczął wyzywać pana Władysława, kiedy ten nie chciał go wpuścić.

–Mówię panu, co to się porobiło z tą młodzieżą.

–Straszne rzeczy – zbył go zniecierpliwiony śledczy. – Zauważył pan być może coś podejrzane w ostatnim czasie?

–Ale, że co na przykład?

–No wie pan, dziwne zachowanie studentów lub może ktoś podejrzany kręcił się w pobliżu.

Pan Władysław nieco zafrasowany starał się spełnić prośbę policjanta. Chwilę mu to zajęło.

–Młodzież taka sama jak zwykle. Zawsze synowi powtarzałem, żeby nie wyrósł na takiego zadufanego inteligenta.

I znowu opowieść o jego synu. Był chyba jedynakiem, bo każda opowieść kończyła się wychwalaniem tego dzieciaka.

–... tak jak na przykład ta biedna dziewczyna.

To wyrwało Marcina z zamyślenia.

–Jaka dziewczyna?

–No jak to jaka? Ta, która też niedawno kipnęła. Szkoda jej, chociaż wredna to była sroczka.

–Znał ją pan? – Marcin zaczął notować na poważnie, a nie tylko bazgrolić szlaczki w notesie.

–Niemiła dziewucha. Zwykle, kiedy widzę piękne młode damy to mówię „ dzień dobry" lub życzę miłego dnia. Prawie każda się uśmiecha oprócz tamtej. Wyzywała mnie, pan rozumie od zboczeńców i perwertów jakichś. Była jaka była, ale to zawsze szkoda jak ginie młody człowiek. Tacy jak ja powinni umierać a nie dzieciaki.

Kuglarz i jego szaleńcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz