Gniew #2

2 1 0
                                    


Wyjazd wcale nie był taki łatwy, nawet, jeśli powód był tak ważny. Najpierw poprosił Strachotę, aby pilnował wszystkiego i w razie, czego reagował a w najgorszym wypadku jakoś go wezwał. Była to jedyna i właściwa decyzja, bo w końcu, kto sprzeciwi się smokowi?

Spotkał się również z Liwią, ale ta ku jego zaskoczeniu odmówiła.

–Mam teraz dużo na głowie. Poza tym potrzebuję odpoczynku od tych ciągłych problemów. Czasem mi się wydaje, że wszystko, czego razem dokonaliśmy nie ma znaczenia. Zawsze znajdzie się kolejna sprawa. Przepraszam, ale nie chcę. Muszę skupić się na sobie.

Dziewczyna mocno podkreśliła słowo "razem". Jakby się zastanowić to dystansowała się od niego i trochę to już trwało. Liwia chwilę flirtowała z Edgarem, ale kiedy chłopak na serio wpadł w wir poznawania swoich umiejętności wszystko się rozsypało. Wtedy właśnie Wrocław odczuł jakby czarownica miała do niego o coś pretensje. Być może o samego chłopaka. Nie pytał, bo temat był drażliwy, ale nie chciał też zdradzać mu szczegółów. Edgar był porywczy i Wrocław uznał, że to by było zbyt niebezpieczne. Po cichu liczył na to, że Marcin z nim pojedzie. Obecność przedstawiciela prawa byłaby dużym ułatwienie w obcym mieście. Jednak śledczy miał za dużo pracy i porwaniami zajmował się ktoś inny. Dlatego też Pies siedział samotnie w pierwszym wagonie i patrzył w okno. Nie wiedział, co zrobi jak dojedzie. Liczył na swoje zmysły i parę innych sztuczek pozyskiwania informacji.

Wstał z fotela i uchylił lekko okno. Przygotowanie samego pociągu trwało prawie dwa dni. Uprzątnięto śmieci a odnową materiałów Wrocław zajął się osobiście. Lubił próbować nowych zaklęci, ale nigdy nie potrafił wymyśleć sytuacji, jakie dałyby mu możliwość wykorzystania ich. Magia odpowiednio zakonserwowała lokomotywę, ale nie było w niej drzwiczek do kotła, gdzie wrzucano węgiel. Badając kabinę Pies odkrył, że w samym kotle zamknięta jest jakaś prymitywna istota, której celem jest jedynie napędzanie pociągu. Wrocław nie potrafił określić, czym jest, co w kontekście ostatniej rozmowy z Hipopotamem niezwykle go irytowało. Nazwał ją patronem. Istota słuchała jego poleceń, dlatego też pociąg toczył się spokojnie po torach. Kiedy ruszali grupka wszędobylskich aniołów towarzyszyła im aż do Bielan Wrocławskich, które jak zrozumiał były granicą jego władzy. Wyjechawszy za wioskę Pies poczuł zmianę. Jakby wraz z oddalającą się metropolią rosła odległość od źródła jego mocy. Ciągle mógł wykonywać najprostsze czynności, ale przychodziło mu to z niezwykłym trudem. Z zaklęciami było lepiej, ale po rzuceniu każdego słabł, jakby zużywały one jego własną życiową energię. Będąc mimo wszystko człowiekiem nie miał jej za wiele. I tyle z mojej pomocy, pomyślał. Jak dojadę będę całkiem bezużyteczny.

Wtem usłyszał jakiś stukot spod podłogi. Pewnie przejechali gałąź lub coś podobnego. Po chwili jednak do jego uszu dobiegł dźwięk rozsypujących się stalowych przedmiotów. To brzmiało jakby pod spodem była jakaś ukryta półka lub skrytka. Z braku innych zajęć zaczął szukać klapy lub drzwiczek w podłodze. W końcu znalazł dosyć sporą klapę pod dywanikiem w przejściu między fotelami pierwszego wagonu. Szarpnął za obręcz pełniącą funkcję klamki i drzwi odchyliły się. Otwór, który zakrywały zioną chłodem i był kompletnie ciemny. Pies sięgnął ręką chcąc wymacać dno, ale trafił na pustkę. Dojrzał też, że zaraz przy skraju jest przymocowana... drabinka. Zszedł powoli na dół. Musiał przyznać, że trochę go to zaskoczyło, ale powoli przyzwyczajał się do taki zwrotów akcji. Irytowała go jedynie, że nie rozumie, na jakich zasadach działa magia dająca taki efekt.

Na dole było ciemno. Do wąskiego pomieszczenia wpadała znikoma ilość światła, które mrugało zaraz przy suficie po obu stronach pokoju. Po chwili przyglądania się stwierdził, że światło mruga w rytm jadącego pociągu. Dawało to poczucie jakby siedziało się pod torami. Cała piwniczka, bo jak inaczej nazwać miejsce zawalone skrzyniami i księgami była pokryta kurzem. Na środku stał Edgar a pod jego stopami leżało pudełko z jakimś żelastwem. Patrzyli na siebie dłuższą chwilę.

Kuglarz i jego szaleńcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz