Skontaktować się z mitycznym, królewskim doradcą okazało się nieco trudniejsze niż mogło się wydawać. Przecież smoki mogą nie używać telefonów, a żadna magiczna forma komunikacji nie wchodziła w grę. Pies dzwonił do Liwi, ale ta z kolei zwyczajnie nie odbierała. Edgarowi polecił przeczesać pomieszczenie pod podłogą pociągu. Jego świecące dłonie były w tym wypadku dużym ułatwieniem. Sam Wrocław próbował wymyśleć sposób jak porozmawiać ze Strachotą. Przeszukiwał oba wagony, sam nie wiedział, czego właściwie szuka. Jakiegoś czarodziejskiego telefonu? Z drugiej strony to nigdy nie było takie proste.
–Ej! – Usłyszał z dołu – chyba coś mam.
Pies zszedł do piwnicy, jak zaczął to nazywać. Edgar stał nad opasłą księgą oprawioną w skórę.
–Co masz?
–Może nie do końca informacja na temat Złego, ale wspominają tu Ślężę.
Wziął od chłopaka księgę zatytułowaną "Zapomniane Bóstwa. Wnikliwa analiza podstaw pradawnych wierzeń."
–Są tu opisane różne legendy, ale różnią się od tych, które znam. Przeczytaj to:
"Do wielu osiągnięć Światowida, jako pana rzek i lasów oraz jednego z głównych bóstw Słowiańskich należy między innymi zapieczętowanie Niedźwiedzia ze Ślęży. Światowid a w zasadzie Świętowid nie mógł go pokonać w bezpośredniej walce, więc dzięki władzy nad naturą rzeczy zamknął go w esencji góry. Udało mu się to tylko, dlatego, że duch góry nie mógł w takim stopniu panować nad otoczeniem, co Świętowid. Innym przykładem jest..."
Pies przekartkował kilka stron w przód i w tył, ale jedyne, co znalazł to wzmianka o górskim domu Światowida.
–I tyle?
–Tyle – powiedział chłopak – nawet nie mówią tu, co z tym niedźwiedziem było nie tak. Jak rozumiem Niedźwiedź i Zły to, to samo?
Po kilku godzinach wrócił Mateusz, ale nie miał dobrych wieści.
–Chyba przegiąłem. Udało mi się zmusić Szuwarka, aby zaprowadził mnie do driady, która wróciła z góry zaprowadziwszy tam dziewczynkę. Nie dała się namówić, aby nas tam zaprowadziła a wręcz wyśmiała mnie. Powiedziała, że Zły jest potężny i jeśli nas tam nie chce to go nie znajdziemy.
–I gdzie tu przegięcie?
Blondyn zmieszał się lekko.
–Sposób, w jaki mówiła bardzo mnie... zdenerwował i groziłem, że jak mi nie pomoże to będzie źle. Dopiero jak spróbowałem podpalić jej drzewo to wypłakała, że duch góry ma w jakiś sposób dostęp do naszych umysłów i potrafi przewidywać zamiary i ogólnie mieszać w głowie. Dlatego właśnie kręciliśmy się w kółko.
–Nazwa miasta chyba nie wzięła się z niczego.
Mateusz nalał sobie drinka ze stolika i wypił jednym haustem.
–Parę rzeczy zaczyna robić się jasnych. Duża część książek starego była na temat regionu lub samej góry. Myśleliśmy, że to przez brak środków i dostępu do czegoś użytecznego jego mistrz brał, co mu wpadło w ręce na śmietniku.
–Rzućmy na to okiem.
Idąc do garażu zatrzymali się przy dworcowym kiosku po papierosy. Edgar skorzystał z okazji, żeby kupić kilka batonów i badziewny magnes na lodówkę.
–Po, co ci to? Przecież tu nawet nie ma tego miasta tylko wrocławski rynek. – Zapytał Pies.
–Pamiątka.
CZYTASZ
Kuglarz i jego szaleńcy
FantasyWrocław jak każde inne miasto jest szalony. Wielu próbuje to wykorzystać. Jednym z nich jest Kuglarz, obłąkany rządzą władzy wciąga w mroczne i magiczne oblicze miasta nic nie spodziewającego się Tomasza. Samotny, bezrobotny ojciec nie dość, że musi...