Zdradziedzcy rodzice i prawda

46 3 0
                                    

Usłyszałam głośny śmiech,więc postanowiłam zejść na dół.

Moje zaskoczenie było na prawdę wielkie.

-Mama?Tata?-spojrzeli na mnie.

-Cześć córeczko-powiedzieli.

-Dobra co jest grane?-spytałam.

-A czy coś musi być nie tak?-spytała mama.

-Tak ponieważ A nazwałaś mnie córeczką B mieliście być na 4 miesięcznej delegacji oraz C śmiejecie się-spojrzeli na mnie przegranym wzrokiem.

-Ehh no dobrze,więc tak-zaczęła mama.

-Chcemy się wyprowadzić,ale bez ciebie i Kamila-zacisnęłam dłonie w pięści.

-Że co? Chcecie nas zostawić zupełnie samych? Odbiło wam?!-krzyczałam coraz głośniej.

-I tak zawsze byliście sami,co to za problem?-powiedziała obojętnym tonem moja rodzicielka.

Chciałam się odezwać,ale wrócił Kamil i patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem.

-Co tu się dzieję!?-warknął

Mama chciała się odezwać,ale ją wyprzedziłam.

-Nasi kochani rodzicę chcą nas zostawić w tym mieście całkiem samych,a zgadnij czemu? Bo chcą mieszkać sami BEZ NAS-wykrzyczałam ostatnie słowa z naciskiem.

Brat podszedł do mnie i stanął przede mną,osłaniajac mnie przed nimi.

-Wynocha-pokazał im ręką na drzwi.

-Ale,,,-zaczęła mama.

-Nie możesz!-warknął ojciec.

-Ja mogę wszystko,ja dbam o ten dom i to ja tu żądzę-krzyknął mój brat.

Ojciec zaczął się do nas zbliżać,ale Kamil nie cofnął się ani o milimetr.

Patrzył na niego morderczym wzrokiem,ale chłopak wydawał się tym nie wzruszony.

-Za kogo ty się masz?-ten głos.

-Za kogoś,kim ty od dawna już nie jesteś-odpowiedział Kamil.

,,Uciekaj!"-krzyknął Withe.

,,Przemień się"-rozkazałam mu.

Ten tylko warknął,ale po chwili poczułam łamanie się kości i zimny dreszcz.

Spojrzałam na rodzinę,ojciec patrzył na mnie jak na zjawę,zaś matka z wrogością.

Usłyszałam ponownie odgłos łamanych kości i zaraz obok mnie pojawił się wielki,czarny wilczór.

Nie bałam się go,pachniał moim bratem.Czyli to jednak prawda.

-Wiedziałam!-krzyknęła matka.

-Teraz wiemy,kto zabrał ci moc-powiedział ojciec.

Warknęłam na nich,ale matka tylko wykręciła oczami.

-Myślisz,że się ciebie boję? Nie nie boję się,a wiesz czemu? Bo kiedyś,też byłam piękną lisicą,puki nie urodziłam ciebie.To ty mi wszystko zabrałaś.Młodość,lisa,a nawet moc-patrzyła na mnie zimnym wzrokiem.

Kamil rzócił się na matkę,ale został odepchnięty przez ojca.

-Nie może być dwóch samców alfa,któryś z nas musi zginąć i to będziesz ty!-krzyknął i rzócił się na Kamila.

Skoczyłam i uderzyłam go z całej siły głową w bok.

Wylądował w kuchni,zaś ja i brat pobiegliśmy do goródu.

Dom to nie najlepsze miejsce na walkę.

Z środka słychać było głośne wycie,a zaraz potem wybiegły z niego dwie postacie.

Biała lisica i szary wilk.

,,Ja biorę wilka"-usłyszałam głos brata.

,,Nie,właśnie tego chcą,ja wezmę ojca ty bierz matkę"-spojrzał na mnie jak na idiotkę,ale pokiwał łbem,że rozumię.

Ruszyłam na wilka,ten zaskoczony zareagował dopiero,gdy poczuł moje kły na swojej szyi.

Zaczął się rzócać i piszczeć,ale to nic mu nie dawało.

Poczułam silny ból w udzie,to matka sięgnęła mnie pazurami.

Pisnęłam przez co puściłam wilka,a ten odskoczył do tyłu.

Zaczął łapać powietrzę do płuc,po czym następnie na mnie ruszył.

Zrobiłam unik,ale ten od razu zaatakował,przez co wylądowałam 4 metry dalej na ścianie budynku.

Upadłam i zaczęłam kasłać krwią,nagle wielki czerwonawy wilczór skoczył na mojego ojca odpychając go ode mnie.

Spojrzałam na brata,trzymał w pysku szyję matki i raczej nie zamierzał jej puszczać.

Wstałam na łapy i potrząsnęłam głową by się ogarnąć.

Podeszłam do mojego nie doszłego zabójcy.

Czerwony wilczór przyciskał jego tłów łapą.Spojrzał na mnie i wytknął mi język.

Kojarzę go,ale nie wiem skąd.

Kulejąc podszedłam do nich i spojrzałam na mojego ojca.

Leżał poturbowany na ziemi i patrzył na mnie morderczym wzrokiem,oraz cieniem strachu.

Chciał się podnieść,ale ten przycisnął go mocniej do gleby.

Przemieniłam się,a zaraz obok mnie pojawił się brat.

Trzymał moją matkę w silnym uścisku.

Ojciec leżał na ziemi,ale już w ludzkiej postaci.

Chłopak,który go trzymał to Red!

-Wami zajmę się później-spojrzałam na chłopaków.

Trzymali naszych rodziców,a ja zastanawiałam się co z nimi zrobić.

-Macie stąd wyjechać i nigdy więcej nie wracać.Jeśli to zrobicie zabijemy was.

Zrozumiano?!-warkłam.

Tylko przytaknęli i spieprzyli gdzie pieprz rośnie.

Odwróciłam się w stronę chłopaków.

Stali na baczność,ze spuszczonymi głowami.

-Jak mi to wytłumaczycie?-powiedziałam do nich.

-Nie będę się bronić,zrobiłem to tylko jedynie po to,by cię chronić,ale widzę,że to nie potrzebne-uśmiechnął się w moją stronę.

-Ja za to chciałem ci powiedzieć to już dawno,ale ten głąb mi na to nie pozwalał.

A teraz,kiedy miałaś zamiar nam powiedzieć,że jesteś Lisem!-warknął na mnie z wyrzutem.

-Za tydzień w moje urodziny-powiedziałam.

-Ehh dobra jest już 23:50,boże jak ten czas leci-zaśmiałam się na słowa czerwono okiego.

-Dobra trzeba ogarnąć ten bajzel-powiedział Kamil

Skończyliśmy sprzątanie koło północy,przez co niestety byliśmy cali brudni.

Wbiegłam do pokoju i zamknęłam się w łaziencę,zanim te głąby zdąrzyły zaareagować.

Ja i moja tajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz