XVII

264 22 19
                                    

Kuba podniósł się z kanapy i podszedł do Kacpra niebezpiecznie wolnym krokiem. Stanął tuż przed nim i czuł na sobie jego przyspieszony oddech. Spojrzał mu w oczy i dał sobie ostatnią szansę na uspokojenie, ale to nic nie dało. W tej chwili czuł  tylko zazdrość, która boleśnie rozdzierała go od środka.

- Powiedziałem... - zaczął groźnym, ale cichym głosem, a właściwie prawie szeptem. - Że masz wypierdalać. - uśmiechnął się, ale w oczach narastała nienawiść.

- O co ci chodzi? - pełen wątpliwości głos Ahusa drżał, ale wytrzymywał przenikliwe spojrzenie Kuby.

- Gdzie byłeś rano? - szatyn nie spuszczał wzroku z twarzy chłopaka i nie odsunął się od niego. Starając się opanować gniew, czekał na odpowiedź. W jego sercu tliła się ostatnia iskra nadziei, że może jednak to jest jedna wielka pomyłka. Że to, co widział na zdjęciu nie działo się dziś. Że to nieprawda.

- Dzisiaj? - w końcu nie wytrzymał i odwrócił wzrok. Teraz już widział o co chodzi. Nie był w stanie wypowiedzieć więcej niż jednego słowa. Głos ciągle mu drżał, tak jak cała reszta jego ciała. Czuł się jakby nagle stracił umiejętność mówienia.

- Nie, kurwa. Jutro. - Gargamel podniósł głos. - Spójrz mi w oczy. - powiedział znowu nieco spokojniej. 

Kacper jednak nadal wpatrywał się w to samo miejsce, więc szatyn złapał go za bluzę i szarpnął mocno jeszcze bliżej siebie. Teraz niemalże stykali się czołami. - Odpowiesz? - syknął, ciągle ściskając w dłoniach miękki materiał ubrania chłopaka. 

- Spotkałem się z Lukrecją. Chciała porozmawiać. - niższy i słabszy chłopak nabrał nieco pewności siebie, kiedy uświadomił sobie, że on nie ma w tym żadnej winy, że Lukrecja go pocałowała i że Kuba powinien mu uwierzyć. Był jego chłopakiem. Powinien mu wierzyć i ufać, ale czy tak naprawdę było?

- Porozmawiać? - prychnął. - Sytuacja na zdjęciu nie wyglądała tak, jakbyście tylko rozmawiali.

- Na jakim zdjęciu? - zdziwił się i szybkim ruchem odsunął się od Kuby, wyrywając się z jego uchwytu. 

- Nieważne. Całowałeś się dziś z nią czy nie? 

- Mogę ci to wytłumaczyć. - zdawał sobie sprawę, jak tragicznie to brzmiało, ale żadne inne sensowne słowa nie przychodziły mu do głowy. Już otworzył usta by zacząć tłumaczyć, ale szatyn mu przerwał:

- Daruj sobie. I idź już stąd. - wyminął chłopaka i ruszył w stronę korytarza. Sięgnął po jego kurtkę i wcisnął mu ją w ręce, kiedy również pojawił się w pomieszczeniu. 

- Pozwól mi wyjaśnić. - rzekł smutnym i przyciszonym głosem, w którym nie było już żadnej nadziei. 

- Posłuchaj, mam cię dosyć, okej? - teraz Kuba nie zamierzał powstrzymywać emocji i zaczął krzyczeć. - Po prostu idź stąd i nigdy nie wracaj! Nie chcę mieć już z tobą nic spólnego. Nie rozumiem jak mogłem być tak naiwnie zakochany przez tyle lat, w tak durnej i bezwartościowej osobie jak ty. Gdyby nie ja, nie miałbyś niczego. To dzięki mnie się wybiłeś i zostałeś zauważony przez ludzi i tak samo dzięki mnie będziesz przez nich znienawidzony. Obiecuję ci to. 

Kacper nie potrafił zatrzymać łez cieknących po policzkach. Jeszcze nigdy wcześniej tak bardzo nie zabolały go czyjeś słowa jak teraz. Osoba, którą kocha, powiedziała mu prosto w twarz, że go nienawidzi. To go naprawdę zraniło i gdy tylko wybiegł w bloku, wybuchnął głośnym płaczem. 

Natomiast Gargamel już od momentu wyjścia Ahusa z domu, zaczął bardzo żałować, tego co powiedział. Przecież nie myślał o nim w taki sposób. Tylko w tamtej chwili wyrzucał z siebie słowa niczym z karabinu i nie zastanawiał się nad ich sensem. Nawet nie chciał sobie wyobrażać jak bardzo musiał zranić wrażliwego i emocjonalnego chłopaka. Bezwładnie rzucił się na kanapę i ukrył twarz w dłoniach, pytając siebie samego: ,,Co ja zrobiłem?''.

Twój wybór [Garhus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz