V

329 19 2
                                    

Gdy tylko Lukrecja pożegnała się z chłopakami przed swoim blokiem i zniknęła za jego drzwiami, ożywiony Ahus westchnął z zadowoleniem. 

- Polubiłem ją. Dobrze, że ją odprowadziliśmy, naprawdę spoko się z nią rozmawiało. 

- Nie wiem, co ty w niej widzisz. - mruknął pod nosem Gargamel. Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem zaczął iść dalej. 

- Jest naprawdę ciekawą osobą. Nie rozumiem, dlaczego nie możesz się do niej przekonać. - Blondyn musiał przebiec kilka metrów by dogonić przyjaciela i dotrzymać mu kroku. - Teraz jeszcze tylko pięć kilometrów do domu. - powiedział niezbyt optymistycznym tonem. 

- Do mnie mamy około trzy. Jak ci się nie chce iść, to przenocuj u mnie. - Kuba uśmiechnął się pod nosem. 

- Sam nie wiem. Nie mam żadnych ciuchów na zmianę ani nic. - zerknął na okularnika, który nieco rozpromienił się, gdy zostali już sami.

- Daj spokój, dam ci jakąś koszulkę i tyle. Albo wracasz sam pieszo, albo nocujesz u mnie, bo na pewno cię nie będę podwoził. - szatyn parsknął śmiechem. 

- Dobra, chyba mnie przekonałeś. - odparł uroczym tonem. Nie tak dawno temu zdał sobie sprawę, że Kuba mu się podoba. Zawsze wmawiał sobie, że jest hetero i nawet nie dopuszczał do siebie innych myśli. Musiał jednak w końcu sam przed sobą przyznać, że lubi nie tylko dziewczyny. Nie wiedział jak powiedzieć o tym okularnikowi i nie miał pojęcia, że on też się w nim podkochuje. Gdyby tylko któryś z nich miał odrobinę odwagi przyznać się do swoich uczuć, to z pewnością nie byliby teraz tylko przyjaciółmi. Wszystko się jednak zmieniło, gdy poznał Lukrecję. Sam nie wiedział, co ma teraz zrobić.

Weszli do nowoczesnego mieszkania Gargamela. Kacper bywał tam tak często, że czuł się już jak u siebie. Szybko zdjął buty i poszedł do małego salonu, gdzie ułożył się wygodnie na kanapie. 

- Pijemy coś? - usłyszał głos szatyna dobiegający z kuchni.

- Głupie pytanie. - zaśmiał się głośno Kacper. 

Kuba przyniósł butelkę wina i dwa duże kieliszki. Położył je na niskim stoliku i usiadł obok blondyna. Spojrzał na niego obojętnym wzrokiem, po czym bez słowa napełnił lampki trunkiem i podał jedną koledze. 

- Wino? - spytał zdziwiony Ahus.

- Nie mam nic innego. A co, nie lubisz? - spojrzał na niego pytającym wzrokiem.

- Lubię, lubię. - odparł z zamyśleniu upijając spory łyk alkoholu.

Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, stopniowo opróżniając kieliszki.

- Naprawdę ją polubiłeś, prawda? - spytał smutnym głosem Kuba przerywając ciszę. Wpatrywał się w nieokreślony punkt na ścianie.

- Nawet bardzo. - Kacper uśmiechnął się sam do siebie. - Ona mnie chyba też polubiła. - dodał z zamyśleniem spoglądając na szatyna, który dopił końcówkę wina i sięgnął po butelkę, żeby znów napełnić kieliszek. - Nalej mi też. - powiedział, podając mu swoją, również pustą lampkę. 

- Co cię w niej tak zaciekawiło? - tym razem okularnik wbił w blondyna zaciekawiony wzrok, jakby chciał przejrzeć go na wylot.

- Sam nie wiem. - speszył się spojrzeniem Kuby.

- Może po prostu desperacko szukasz miłości? - uśmiechnął się nieco złośliwie okularnik.

- Daj spokój, to nie tak. - odparł ze złością.

- Dobra, sory. Nie wkurzaj się. - zaśmiał się pod nosem. Od zawsze uważał, że blondyn wyglądał uroczo, gdy się denerwował. Miał wtedy nieodpartą ochotę pocałować piękne usta Kacpra i poczuć ich smak. Chciał przytulić się do jego drobnego ciała i poczuć dotyk jego palców. Odchrząknął, odpędzając te myśli. Jak poparzony wstał z kanapy i ruszył do kuchni, wracając po chwili z kolejnym winem. 

Siedział, przyglądając się jak Ahus coraz szybciej opróżnia następne lampki i bez słowa tylko dopełniał jego kieliszek. Sam natomiast skończył na trzech. Gdy lekko rozbawiony już blondyn, pytał go, dlaczego już nie pije, przybliżał swoją lampkę do ust i udawał, że popija trunek. Godzinę później Kacper był już mocno wstawiony, śmiejąc się ze wszystkiego jak głupi do sera.

- Masz numer do Lukrecji? - spytał poważnie Kuba.

- Oczywiście, że mam. Powinienem do niej zadzwonić? Powiem jej, że ją kocham. Kuba jesteś geniuszem, powiem jej to, podaj mi telefon. - mówił niewyraźnym głosem kładąc się na kanapie.

- Nie, nie masz do niej dzwonić. - zaprotestował okularnik. - Sam to zrobię. - mruknął tak cicho, że Kacper nie mógł tego usłyszeć i szyderczo się uśmiechnął.


Twój wybór [Garhus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz