Zgodnie z tym, co zarządziliście, wybierając opcję A, rozdział jest tak długi, jak proces defragmentacji w moim laptopie oraz nudny, jak telenowela. Niestety, zgodnie z zapowiedzią, Alana również tutaj nie znajdziemy. Przepraszam.
Sierpień 2032 roku
*Ally*
Obserwowałam rozciągający się przede mną krajobraz. Moje oczy w szybkim tempie przesuwały się po zarysach pni drzew. Jasnego blasku gwiazd próżno było szukać, a strug światła rzucanych przez księżyc, tym bardziej. Było tak ciemno, iż mrok wydawał się być niemal gęsty.
W moim sercu rozgorzał niepokój. Ciemność w tych czasach była zdradliwa. Mogła dawać schronienie, ale i przynosić zgubę. Mogła być przyjacielem, ale równie dobrze stać się wrogiem.
Raczej wyczułam, niźli dostrzegłam ruch Charlotte, więc odwróciłam głowę w jej kierunku.
— Wciąż nie rozumiem jednego. — Powiodła po nas wzrokiem, jakby szukając punktu zaczepienia. W rezultacie zatrzymała się na mnie. — Dlaczego Wódz ustanowił na przywódcę akurat ją? — Wskazała na mnie bezczelnie palcem. W nieprzyjemnym tonie jej głosu wyróżniałam zazdrość.
Niespokojnie spojrzałam na resztę. Melanie z twarzą niemal wypraną z emocji wlepiała oczy to we mnie, to w Charlotte, jakby nie mogła podjąć decyzji, po której stronie stanąć. W postawie Ethana zmieniło się jedynie tyle, iż uniósł głowę i obserwował naszą wymianę zdań.
Peter spoglądał na starszą Zakapturzoną z wyraźną irytacją. Jego ręce były skrzyżowane na klatce piersiowej. Chyba powstrzymywał się od jakiegoś komentarza.
Od Trevora emitowała nerwowość, a złowróżbne gesty wskazywały na to, iż Charlotte wystarczająco napsuła mu dzisiaj krwi. Glizda miał jej najzwyczajniej w świecie dość.
— Nie rozumiem. — Jej głos brzmiał niemal niczym szept. Dosłyszałam w nim nutę gniewu. — Nie rozumiem, dlaczego akurat ona! Przecież w niczym nie przyczyniła się korpusowi, w niczym nigdy nie była dobra! Dlaczego Grayn zrobił ją dowódcą? — Poczułam ogarniającą mnie powoli złość.
— Chciałabym, abyś wiedziała, Charlotte, że ja się o to nie prosiłam — rzekłam cicho. Blondynka zmarszczyła cienkie brwi i spojrzała na mnie niedowierzająco. — Nie uważam tego za zaszczyt. Nigdy nie chciałam... — Nie dała mi dokończyć.
— Nie chciałaś — powtórzyła niczym echo. — Jakoś w to nie wierzę. Kto w tych czasach nie chciałby zaznać odrobiny władzy? — zadrwiła. — A zwłaszcza ty. Takie beztalencie. Jeszcze nie widziałam, abyś zrobiła cokolwiek dobrze. — Zmrużyłam ostrzegawczo oczy. — To normalne, że zapragnęłaś się wykazać, dlatego przekombinowałaś i Wódz zrobił z ciebie przywódcę. Nie licz jednak na to, że awansuje cię wyżej. Raczej nie miewa tego w zwyczaju. — Złość, która we mnie rozgorzała, coraz szybciej przybierała na sile.
CZYTASZ
Alone||Alan Walker [w trakcie poprawek]
FanficNie uciekłem ciemności. Nie uciekłem również samotności. I nie jestem w stanie dłużej z nimi walczyć. W życiu podejmujemy wiele, niekiedy na pozór, nieważnych decyzji, które w następnym stadium przekładają się na dalszy rozwój wydarzeń. Wy...