Rozdział 10

305 9 6
                                    

Impreza rozkręciła się w ekspresowym tempie. Po kilku wypitych szotach razem z przyjaciółmi, ruszyliśmy na parkiet. Po jakimś czasie towarzystwo się rozeszło. To znaczy każdy zajął się sobą. Michael tańczył z Amy do jednego z najnowszych kawałków Alana Walkera, Emma wraz z Calumem siedzieli przytuleniu do siebie na kanapie. Wśród tłumu mignął mi Luke uwieszony na ramionach Ashley. Andy poznał kilku chłopaków, którzy podobnie jak on fascynowali się mocnym rockiem, widziałam jak prowadził z nimi zażartą dyskusję.

A ja podeszłam do okna i oparłam się o parapet, popijając przy tym drinka. W zamyśleniu przyglądałam się padającemu śniegowi. Miałam nadzieję, że odrobina alkoholu i dobrej zabawy zagłuszy tłumiące się w mojej głowie obawy. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Mój nastrój był podły. Czułam się przytłoczona. Wzięłam dużego łyka drinka.

W kieszeni zawibrował mi telefon. Wyjęłam go z kieszeni i odczytałam otrzymaną wiadomość.

Nieznany numer: przykro patrzeć, jak jesteś taka smutna

Automatycznie odwróciłam się w stronę bawiących się ludzi. Byłam głupia myśląc, że w tłumie wypatrzę potencjalnego stalkera. Popadałam w paranoję. Spojrzałam jeszcze raz na smsa i prychnęłam pod nosem. Wypiłam resztę zawartości kubka i powiedziałam do telefonu:

- Jakbyś nie wiedział czyja to wina, psycholu.

Miałam ochotę rzucić urządzeniem o ścianę. Powstrzymałam się jednak i schowałam je z powrotem do kieszeni dżinsów.

Nagle z tłumu wyłonił się już mocno podpity Ashton. Jeszcze jego mi tutaj brakowało, pomyślałam. Stanął obok mnie i podobnie, jak ja oparł się o parapet.

- Czego chcesz, Ashton? – spytałam, nie zaszczycając chłopaka nawet chwilowym spojrzeniem – Jeśli masz zamiar znowu na mnie nawrzeszczeć, to błagam cię, daruj sobie.

- Miałaś trzymać się od Luke'a z daleka – odpowiedział spokojnie – A tymczasem nocowałaś u niego w domu.

Zachowanie szatyna było co najmniej dziwne, nie rozumiałam go.

- Pomógł mi tylko, nie musisz się zachowywać, jak jakaś jego zazdrosna laska – prychnęłam – Wiesz, nawet zachowujesz się gorzej niż Ashley.

- I mam uwierzyć, że nie było nikogo kto mógłby ci pomóc? – przy ostatnim słowie zrobił cudzysłów.

- Wyobraź sobie – mruknęłam – Z resztą, czemu ja z tobą rozmawiam i ci się tłumaczę? Od wypadku Luke'a traktujesz mnie jak gówno, Irwin – wysyczałam w jego stronę. Wkurzało mnie to jego zachowanie. Odrobinę się go bałam, ale alkohol sprawił, że moja odwaga wyraźnie wzrosła – Jakby to wszystko było moją winą. Tylko chciałam ci przypomnieć, że ty to zacząłeś – podeszłam do niego bliżej i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową – To ty dałeś Ashley prochy, by mogła go nimi nafaszerować. Teraz jesteś jego ogromnym przyjacielem, ale gdyby nie to, cała reszta pewnie nie ujrzałaby światła dziennego. To wszystko zaczęło się od ciebie, więc następnym razem, nim potraktujesz mnie jak śmiecia, zastanów się nad tym.

Nie czekając nawet na reakcję chłopaka, odeszłam. Nie łudziłam się, że chłopak zapamięta tą moją paplaninę, bo był pijany. Ale taka była prawda. Gdyby nie chora zemsta Ashley i Ashtona, nie rozstałabym się z Lukiem, a co za tym szło, nie przyszłoby mi przez myśl spotkanie z anonimem. Będąc z Lukiem nawet o nim wtedy nie myślałam, więc to kłamstwo pewnie nawet by się nie wydało. Ale się wydało. A konsekwencje tego odczuwałam do tej pory.

Przy prowizorycznym barku zorganizowanym w kuchni, złapałam pusty plastikowy kubeczek i do połowy wypełniłam go wódką. Następnie dolałam soku pomarańczowego i napiłam się. Skrzywiłam się, bo był cholernie mocny.

Stalker 2 || L.H. || ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz