Rozdział 14

247 9 2
                                    

- Czyli co? - odezwała się Emma - Luke dalej nie zmienił zdania i postanowił cię nie zapraszać na bal?

Był piątek. Dzień przed balem. A ja razem z Emmą i Andim uczestniczyliśmy w dekorowaniu sali gimnastycznej. Poza naszą trójką byli tu też inni uczniowie, głównie dziewczyny. Oczywiście wszyscy to robiliśmy na prośbę Hemmingsa, który miał coś ważniejszego do roboty.

- Zgadza się - odpowiedziałam, cały czas skupiając się na wycięciu równego serca z czerwonwgo papieru.

- Przecież to głupie. Luke jest głupi.

- A nie pomyślałyście - wtrącił się Andy - że Luke po prostu daje ci, Cassie, trochę przestrzeni i czasu, żebyś mogła na spokojnie to wszystko przemyśleć. W końcu obiecał ci, że nie będzie na ciebie naciskał.

Przygryzłam dolną wargę. Andy mógł mieć rację.

- Chociaż raz mógłby nie być taki słowny. Poza tym od kiedy bronisz Luke'a? - wyparowałam.

- Ostatnio jest dla mnie miły - wzruszył ramionami - Poza tym chyba istnieje coś takiego jak solidarność plemników?

- Nienawidzę cię.

- Uwielbiasz mnie - Andy szeroko się uśmiechnął i puścił mi oczko. Prychnęłam pod nosem. Po chwili zaczęłam się śmiać, bo przypomniało mi się, że jakiś czas temu mieliśmy podobną wymianę zdań.

Powoli zbliżaliśmy się do końca dekorowania sali. Zmęczenie zaczynało brać nade mną władzę i miałam ochotę być już w domu.

- W ogóle gdzie jest Mike i Calum? Powinni nam pomagać. Szybciej byśmy to zrobili - zapytałam - Emmo?

- Nie wiem. Ostatnio Calum ciągle gdzieś znika po lekcjach, właśnie z Michaelem. Boję się, że wymyślili coś głupiego.

- Nie zdziwiłbym się. To by było w ich stylu.

- Jezu, Andy, nie pomagasz.

- Wystarczy, jak będziesz mi mówić Andy.

Czasami zaczynało mi brakować cierpliwości do tego chłopaka. Ale uwielbiałam spędzać z nim czas. Zawsze wiedział, jak doprowadzić mnie do śmiechu, nawet jeśli byłam w podłym nastroju.

Gdy wychodziliśmy z sali gimnastycznej podeszła do nas Ashley. Nie widziałam jej wcześniej, ale widocznie też musiała pomagać w dekorowaniu. Było już dość późno i znając Ashley, nie chciałoby się jej jechać specjalnie do szkoły, by z nami pogadać.

- Widzieliście się z Lukiem? - zapytała, pocierając przy tym w nerwowy sposób ramiona.

Zmarszczyłam brwi. Dziewczyna nigdy tak niepewnie się nie zachowywała.

- Nie wiemy, gdzie się podział - odpowiedział Andy i dodał żartobliwie: - Pewnie jest w domu, żeby ominął go cały ten bałagan z walentynkowymi akcesoriami.

- Coś się stało? - zapytałam, kiedy zauważyłam, że nie zareagowała na wypowiedź bruneta.

Ashley popatrzyła na każdego z nas, po czym porozglądała się dookoła. Wyjęła z kieszeni telefon i podała go mi.

- Ostatnia wiadomość.

Odblokowałam urządzenie i znalazłam to o co blondynka mnie prosiła. Przeczytałam smsa na głos:

- Na balu skończę to co zacząłem na imprezie. To ten psychol - stwierdziłam.

- Co to znaczy? - do rozmowy włączyła się Emma.

- To chyba oczywiste. Pewnie mnie zabije. Wtedy mu się nie udało, więc zrobi to teraz.

Jej przerażenie było tak autentyczne, że sama zaczęłam się bać o to co mogło wydarzyć się na balu. Oczywiście miałam obawy. Utrzymywały się one bardzo długo, ale miałam przy sobie ludzi, którzy pomagali mi się od tego oderwać.

Stalker 2 || L.H. || ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz