Rozdział 2

2.3K 105 10
                                    

POV. Cody

(Na górze brat Codyego - Dylan.)

Siedziałem w pokoju i szkicowałem kolejny rysunek, lecz ten jest wyjątkowy. Przedstawia on pół wilczyce i pół kobietę.

Będzie mi przypominał o tym co zdarzyło się 10 lat temu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Będzie mi przypominał o tym co zdarzyło się 10 lat temu.

Wtedy wybrałem się sam do lasu, co było wielkim błędem, ponieważ po dłuższym marszu zrobiło się ciemno, więc postanowiłem zawracać, niestety nie zapamiętałem drogi. Dlatego usiadłem przy drzewie, na pewno ktoś zainteresował się moim zniknięciem. Mijały kolejne minuty, a mi było coraz bardziej zimno, nagle usłyszałem, że ktoś zmierza w moją stronę. Okazała się być to piękna kobieta, która zaproponowała mi odprowadzenie do domu. Zgodziłem się bez wahania, lecz gdy przybrała formę wilka trochę się przeraziłem. Uspokoiła mnie i kazał wejść na swój grzbiet. Po prawie pół godzinnym biegu, między drzewami zaczął ukazywać się mój dom. Gdy dotarliśmy do skraju lasu, powiedział że nie może iść dalej ze mną. Chciałem jej podziękować za pomoc, jednak zanim to zrobiłem pojawił się przy niej inny wilkołak, jej syn

- Mamo, przecież wiesz że nie wolno nam im pomagać! - Krzyknął na co się wzdrygnąłem.

- Spokojnie synku, już idziemy. - Rzekła spokojnie.

Nagle ni stąd ni zowąd zjawił się mój ojciec, który zaczął atakować kobietę. Młody wilk próbował jej pomóc w walce, niestety nie udało mu się. Jego matka została poważnie zraniona, chciałem aby przestali, lecz nie słuchali się mnie, nigdy nie byłem taki sam jak inni, więc zemdlałem id zapachu oraz widoku krwi. Zdążyłem jeszcze usłyszeć cichy głos wilczycy, który nakazał uciekać jej potomkowi. Gdy się przebudziłem, od razu zapytałem co z nimi, okazało się, że młodszy uciekł zaraz po tym jak mój tata zabił jego matkę. Byłem załamany, gdybym nie poszedł do tego lasu nic by się nie stało. Zamknąłem się w pokoju i nie odzywałem do nikogo przez tydzień, wilkołaki wcale nie są takie złe, jak to nam wmawiają starsi.

Powiesiłem szkic na ścianie, tak jak resztę moich rysunków. Gdy upewniłem się, że podmuch wiatru go nie zerwie, wszedł do mnie mój starszy brat - Dylan.

- Masz zejść na obiad pedale. - Rzucił chłodno i spojrzał na ścianę.

- Już idę. - Odparłem cicho, ponieważ nie chciałem znowu dostać od niego w twarz.

- O, widzę, że masz nowy, bardzo ładny rysunek. - Powiedział z kpiną, a następnie zerwał go i podarł na drobne kawałki.

- Dlaczego to zrobiłeś?! - Krzyknąłem. Czułem jaj w moich oczach zbierają się łzy. Robiłem to pół dnia, aby był idealny, mój wysiłek poszedł na marne.

- Nie podnoś na mnie głosu smarkaczu!  - Wrzasnął, uderzył mnie w twarz, a następnie wyszedł.

Złapałem się za policzek, byłem już do tego przyzwyczajony, ale żeby nie dostać drugi raz, potulnie zeszłem na dół. Usiadłem przy stole, na szczęście nasz kucharz przyrządza dla mnie coś co nie jest zrobione z krwi lub ciał magicznych stworzeń. Dostałem dużą porcję spaghetti, więc od razu zacząłem jeść. Moi rodzice krzywo na mnie spojrzeli, nigdy mnie nie kochali za moją odmienność oraz orientację. Ja jednak z upływem czasu przestałem się tym przejmować. Podsłuchałem moich rodzicieli, mówili coś o zabójstwie dwójki naszych ludzi przez wilkołaki. Pewnie zasłużyli na to, ale ja nikomu nie życzę śmierci. Po skończonym obiedzie postanowiłem pójść do siebie i od nowa narysować rysunek. Znów minęła mi połowa dnia, ale co z tego skoro tylko siedzę całymi dniami u siebie. Nie chciałem zchodzić na kolację, dlatego poszedłem do łazienki, aby wziąć krótki prysznic. Byłem tak zmęczony, że od razu po położeniu się zasnąłem.

----------------
Kolejny rozdział :D Myślę, że w 5 nasi główni bohaterowie się spotkają.

Chciałby życzyć wszystkim czytelniką wesołych świąt i szczęśliwego Nowego roku 😘

Love is Love ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz