Rozdział 3

2K 112 14
                                    

POV. Matthew

Następnego dnia nie miałem żadnej roboty, więc mogłem odpocząć. Ostatnie dni są szczególnie męczące, ponieważ ci krwiopijcy coraz częściej przekraczają granice. Oby ten dzień był spokojny, bo jeżeli spotkam te pijawki to nie ręczę za siebie. Jest świetna pogoda, może najpierw sprawdzę jak idzie moim wojowniką na treningu, a następnie pobiegam po lesie. Wszedłem do garderoby i wybrałem zwykły, czarny T-shirt oraz beżowe jeansy, a do tego białe vansy. Nie zapomniałem też o okularach. Ruszyłem w stronę pola treningowego, które znajdowało się obok lasu. Gdy tam dotarłem od razu zauważyłem mojego przyjaciela Zacha.

- Widzę, że ich nie oszczędzasz - Zaśmiałem się patrząc na wykończonych wilkołaków.

- No niestety, muszą być dobrze wyszkoleni w razie gdyby wampiry postanowiły zaatakować. - Odpowiedział patrząc z uśmiechem raz na mnie, a raz na wilki.

- Masz rację, choć i tak wiadomo, że nawet bez tych treningów damy radę, te pijawki są bardzo słabe. Zastanawia mnie kiedy nauczą się, że wilkołaki to najpotężniejsza rasa. - Westchnąłem, przecierając twarz dłońmi.

- Nigdy nie należy być takim pewnym siebie Matt, a tak właściwie co Cię tu sprowadza? Z tego co wiem masz dziś dzień wolny od roboty. - Odpowiedział uśmiechnięty.

- Chciałem zobaczyć jak sobie radzicie i potem pobiegać po lesie. - Rzekłem oddalają się już od przyjaciela. - Więc do potem Zach! - Rzuciłem na odchodne.

- Do potem, tylko nie zgub się w lesie, bo nie zamierzam Cię szukać! - Usłyszałem jeszcze tylko te słowa oraz jego śmiech, a następnie przemieniłem się w wilka i pobiegłem do lasu.

Musiałem się wybiegać, więc udałem się do ,, mojego miejsca" najdłuższą drogą jaką znam. Po pół godzinnym biegu dotarłem na ogromną łąkę pełną kwiatów oraz wysokiej trawy. Kocham to miejsce, kojarzy mi się z moją mamą. Podszedłem do jeziorka mieszczącego się pośrodku polany i rozebrałem się, aby w nim popływać. Co prawda woda to nie mój żywioł, ale kocham pływać. Wciąż pamiętam pierwszy raz, gdy zobaczyłem to miejsce.

Miałem wtedy 10 lat i bardo się nudziłem, więc moją rodzicielka postanowiła zabrać mnie na spacer po lesie. Nagle natkneliśmy się na tą łąkę, bardo nam się tu spodobało, dlatego razem postanowiliśmy, że będzie to nasze miejsce.

Postanowiłem wyjść z wody i położyć się na ziemi, jest tak idealnie, że mógłbym tu już zostać, niestety tak się nie da. Nie wiem ile leżałem, ale zdecydowanie ponad godzinę. Postanowiłem się zbierać, lecz coś mi nie pasowało. Na wschód od siebie wyczułem jakąś osobę. Nie mogłem zidentyfikować dokładnie co to za stworzenie, ponieważ nigdy nie czułem tak pięknego zapachu. Przemieniłem się więc w wilka i powoli ruszyłem w tamtą stronę. Zacząłem wariować będąc coraz bliżej. Stanąłem, gdyż zapach był tak mocny, że aż musiałem wrócić do ludzkiej formy. Idąc między drzewami dostrzegłem postać siedzącą na obalonym pniu drzewa, która szkicowania coś w zeszycie. Postanowiłem podejść bliżej, okazał się być to chłopak na około 16 - 17 lat, nie mogłem wytrzymać już dłużej, moje nogi same powiodły mnie ku niemu, a z mojego gardła mimowolnie  wyrwał się ryk.

- Mój! - Krzyknąłem tuląc do siebie nastolatka, a gdy odwróciłem go przodem do mnie, w jego oczach zauważyłem strach. I już wiedziałem, to moja bratnia dusza,miłość od pierwszego wejrzenia, nigdy nie sądziłem, że będzie to chłopak, ale miłość to miłość.

-----------
Kolejny rozdział będzie pokazywał jak Cody znalazł się w tym lesie, a w piątym ich pierwsza rozmowa! :D

Jeszcze raz wesołych świąt wszystkim!

Love is Love ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz