Sweet Creature (epilog Części Pierwszej)

81 9 0
                                    

Pogodziliśmy się, co nie było zbyt dużym zaskoczeniem. Jednak nie mogłem tak po prostu dać Ci odejść. Miłość nie kończy się tak nagle i mimo wielu przeszkód, przerw, kłótni i niezgodności dotarliśmy do takiego momentu, w którym byłem naprawdę szczęśliwy, a co najważniejsze Ty byłeś u mojego boku. To były ciężkie czasy dla nas obu, więc nie byłeś nawet zdziwiony, kiedy to puściłem Ci mój album, który właśnie skończyłem. Piosenki przepełnione były bólem i moim cierpieniem, które odczuwałem podczas naszej rozłąki. Rozpłakałeś się i potem przez pięć minut przepraszałeś tak bardzo. Jednak ja pocałowałem Cię, obiecując że kolejna płyta będzie opowiadać o naszym życiu seksualnym, a ty zaśmiałeś się. Była jedna piosenka, której nie puściłem Ci tak od razu. Jedyna, która nie była aż tak bardzo smutna, a ja napisałem ją krótko po tym jak zeszliśmy się ponownie i finalnie na ostatnią chwile trafiła na płytę. 

Sweet creature
Had another talk about where it's going wrong
But we're still young
We don't know where we're going
But we know where we belong

- Napisałeś o mnie piosenkę!?

- Lou, cała płyta jest większości o Tobie.

- Nie puściłeś mi Sweet Creature!

Byłeś tak cholernie uroczy, kiedy złościłeś się na mnie, ale nadal uśmiech grał na Twoich ustach. Był powód, dla którego nie puściłem Ci jej od razu. Rozmawialiśmy dużo, o tym jak się zmieniliśmy i błędach jakie popełniliśmy. Nie byłem do końca pewny, czy zbyt wielkie wylewanie uczuć do Ciebie w piosence, Cię nie spłoszy. Wolem nie ryzykować, więc finalnie po raz pierwszy usłyszałeś ją wtedy jak wydałem ją parę dni przez albumem. Ale co mogłem powiedzieć, byłeś dla mnie moją uroczą istotką, najgorszym, a zarazem najlepszym człowiekiem jaki pojawił się na mojej drodze i mimo tego, że do końca nadal nie wiedzieliśmy na czym stoimy, to ja byłem pewien, że moja miłość do Ciebie nigdy się zmaleje. Nasza przyszłość nie była znana, ale wiedziałem, że będziemy razem, bo należmy do siebie już na zawsze. 

And oh, we started
Two hearts in one home
It's hard when we argue
We're both stubborn
I know but, oh

Pamiętam nasze początki. Już po paru dniach w X Factor mimo, że miałem szesnaście lat odczuwałem wobec Ciebie zupełnie inne uczucia, niż w stosunku do reszty chłopaków. Nasze integracyjne mieszkanie w domu mojego ojczyma, skończyło się nieśmiałym pocałunkiem i moimi czerwonymi policzkami, za każdym razem kiedy na Ciebie spojrzałem. Podobałeś mi się, jednak dopiero kiedy zaczęły się odcinki na żywo, powiedziałem Ci o swoich uczuciach, a ty z uśmiechem na ustach wyszeptałeś mi do ucha ''też mi się podobasz Hazza''.

Potem nadszedł koniec i kontrakt płytowy, wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że byłem niepełnoletni i nie mogłem mieszkać sam. Moja mama i ojczym mieli swoje zajęcia w Holmes Chapel, i nie mogli tak nagle porzucić wszystkiego i przeprowadzić się do Londynu. Gemma dopiero zaczynała studia i jej przeprowadzka także nie wchodziła w grę. Wtedy Ty odbyłeś prawie godziną rozmowę z moimi rodzicami i tak oto wylądowaliśmy w jednym mieszkaniu, gdzie po paru dniach zaczęliśmy się oficjalnie spotykać. Pamiętam nasze większe lub mniejsze kłótnie, które kończyły się wspólnym przytulaniem na kanapie. Tęskniłem za tymi czasami, bo wtedy życie było sto razy prostsze, bo mimo że byliśmy uparci, to nie było takiej sytuacji, z której byśmy nie wyszli. Z czasem bywało, to coraz trudniejsze.

Sweet creature, sweet creature
Wherever I go, you'll bring me home
Sweet creature, sweet creature
When I run out of road, you'll bring me home

Pomysł na piosenkę narodził się, kiedy wstałem wcześniej od Ciebie. Przyglądałem się Twojej delikatniej twarzy i pod nosem zacząłem nucić ''sweet creature'' jednak nie miałem pomysłu co dalej. Nie chcąc Cię obudzić sięgnąłem do nocnej szafki, gdzie trzymałem kartki i długopis i wtedy ponownie na Ciebie spojrzałem i dopadło mnie uczucie, że teraz czuje się jak w domu, bo to Ty nim jesteś. Nie drogie meble, czy ściany pomalowane najlepszymi farbami na rynku. Bo to ty byłeś moim domem. I nawet, gdy coś złego się działo, to Ty zawsze sprowadzałeś mnie na tą dobrą drogę, bo tak robi osoba, która jest dla Ciebie wszystkim. I tak właśnie dlatego Cię kocham. Bo byłeś moim domem.

Sweet creature
Running through the garden
Where nothing bothered us
But we're still young
I always think about you and how we don't speak enough

- Wiesz, że ty też jesteś moim domem Harreh?

- Taką miałem nadzieje.

Zaśmiałem się. Był ranek, fani już tweetowali o nowej piosence,  a ja siedziałem z Tobą na tarasie ubrany jedynie w szlafrok i piłem swoją herbatę. Cały czas jednak patrzyłem się na Ciebie, bo mimo że zbliżałeś się do trzydziestki, to wyglądałeś tak młodo. Miałeś co prawda parę siwych włosów, o które zrobiłeś dramat roku,ale i tak nie mogłem się na Ciebie napatrzeć. Uwielbiałem takie poranki, kiedy to nic ani nikt nam nie przeszkadza.

- Podziwiasz widoki?

- No cóż mogę poradzić, jesteś zbyt przystojny Lou.

Nadal miałem gdzieś z tyłu głowy, że nie rozmawialiśmy, kiedy coś się między nami psuło, ale nie chciałem dzisiaj wpaść w jakich depresyjny nastrój. Wolałem podziwiać Ciebie i zakochiwać się w Tobie na nowo. Dlatego nachyliłem się nad drewnianym stołem i pocałowałem Twoje usta, tak jak zawsze na noc i na dzień dobry.

- A to za co?

- Za to, że jesteś.

Nasze obrączki obietnicy, świeciły na palcach, a ja z uśmiechem na ustach włączyłem You're Still The One. Bo ta piosenka idealnie ukazywała moje uczucia wobec Ciebie. Bo to właśnie Ty byłeś tym jedynym, którego kochałem i pokochałem. Wątpię, aby kiedykolwiek pokochałbym tak mocno, nie chciałem nawet. Pragnąłem zestarzeć się z Tobą i oglądać zachody słońca na bujanych fotelach. Bo to ty byłeś mi pisany w gwiazdach. Tego dnia, leżeliśmy na trawie popijając wino i leniwie się całując. A ja nie mogłem być bardziej szczęśliwszy. 

***

Madison Square Garden. Pamiętam pierwszy koncert One Direction tutaj, a teraz byłem ja sam. Stałem na kulisach w niebieskim garniturze i swoją gitarą nieco zdenerwowany. To był jeden z większych moich solowych występów, a w dodatku chciałem zaśpiewać jedną z moich ulubionych piosenek, więc nie mogłem poradzić na to, że stres rósł. Kiedy miałem zacząć obgryzać moje paznokcie, nagle pojawiłeś się Ty. Przytuliłeś mocno, a potem pociągnąłeś za klapy mojej marynarki i pocałowałeś mocno.

- Wiesz, że jestem z Ciebie bardzo dumny. 

- Stresuje się.

- Widzisz to małe okienko? Będę tam i będę patrzył na to jak odwalasz najlepszy występ na całej swojej trasie. 

- Pamiętaj śpiewam to do Ciebie.

- Oczywiście, kochanie. A teraz leć. 

Kacey była już na scenie, a ja po prostu spojrzałem się w górę i zobaczyłem Twój cień. To wystarczyło. 

Na początku mówiłem, że zakochałem się w kimś. Większość pewnie myślała, że to ktoś nowy. Jednak z każdym dniem, ja zakochiwałem się w Louisie coraz bardziej. Nie było dnia, kiedy to był na niego po prostu nie patrzył i nie podziwiał. Bo to ja mogłem nazywać go swoim, to ja dostawałem od niego pocałunki na dobranoc, ale i na dzień dobry. Louis William Tomlinson nie był tylko szatynem o niebieskich oczach, dla mnie ten mężczyzna był wszystkim. Moim słońcem, księżycem, słodką istotką, a nawet mężem. Mimo ciężkich czasów i pewnie jeszcze wielu nerwów zanim wyjdziemy na prosta, to właśnie on był tym czego potrzebowałem. I życzę każdej osobie, aby kiedyś spotkała na swojej drodze taką osobę. No kiedy jest źle, to jest cholernie źle, ale przeważają chwile, kiedy jest się szczęśliwym. Bo powiedzmy sobie szczerze, nie ma związków idealnych, gdzie nie występują kłótnie, czy przerwy. Może to właśnie było, to czego potrzebowaliśmy, jednak wiem jedno. Teraz mogę się opisać jako szczęśliwy mężczyzna, a to w życiu jest najważniejsze. 

Songs #Larry Stylinson#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz