Prolog

2.4K 235 61
                                    

UWAGA
Jest to druga część opowiadania pt "Prześladowca". Jeśli jej jeszcze nie czytałeś, odsyłam cię na mój profil gdzie będziesz mógł ją znaleźć.

***

    Przechadzałem się wolnym krokiem ciemnymi korytarzami, wsłuchując się w dźwięk moich podeszw uderzających w ziemie z głośnym stuknięciem. W dłoni trzymałem jedną świece, która dzielnie towarzyszyła mi w podróży ku mrocznej piwnicy zamczyska. Świeca rozjaśniła mi otoczenie na tyle, bym chociaż mógł dostrzec drzwi, ku którym zamierzałem. Nie była przesadnie duża, zarówno ona jak jej ogień, była po prostu wystarczająca.

    Zatrzymałem się tuż przed masywnymi, drewnianymi drzwiami, które cicho zaskrzypiały, gdy pchnąłem je wolną ręką.

  - Spóźniłeś się. - skarciła mnie osoba w ciemnej szacie, siedząca na krześle. Był odwrócony do mnie tyłem, zupełnie jakby chciał zachować anonimowość, oraz mroczną atmosferę, jednak ja dobrze wiedziałem kim on był.

  - Zdaję sobię z tego sprawę. - westchnąłem przeciągle. - Możemy zacząć?  - spytałem, niemal błagalnym tonem, nie chcąc słyszeć więcej skarg w moim kierunku.

  - Nauczyłeś się tego o co cię prosiłem? - odwrócił się w moim kierunku. Jedynym co oświetlało salę były dwie świece. Jedna, trzymana w mojej ręce, oraz druga, znajdująca się na biurku, i chodź obie dawały nikłe światło, byłem w stanie dostrzec jego poważny, lekko podirytowany wzrok tuż z pod przymrużonych powiek.

  - Tak, te mikstury nie były niczym skomplikowanym.

  - Nie sprawiły Ci najmniejszego problemu? - zmarszczył brew jakby nie wierzył w moje słowa. - Jesteś o wiele lepszym uczniem niż moja siostra. - prychnął niby rozbawiony. 

  - Czemu tu się dziwić. - przeszedłem kilka kroków w jego kierunku, by następnie odłożyć świecę na drewnianym, zniszczonym biurku. - W końcu jestem tobą. 

    Chłopak słysząc moje słowa przewrócił oczyma. 

  - Raczej gorszą wersją mnie. - wstał, by sięgnąć opasłą, zakurzoną księgę zajmującą najwyższą półkę nad biurkiem. 

  - Zwij to jak chcesz. Możesz mnie w końcu nauczyć tego, czego chcę się nauczyć od samego początku, zamiast dawać mi wszystko inne do nauki? - spytałem, lekko podirytowanym głosem. Naprawdę denerwującym było jego głupie przeciąganie. Mówił, że potrzebuję nauczyć się podstaw magii nim zacznę rzucać bardziej skomplikowane zaklęcia, jednak je umiałem już od dawna, a mój "Nauczyciel" od paru miesięcy tylko przedłuża moją naukę. 

  - Drogi Dipper'ku - zaczął przesłodzonym tonem. Wiedział, że nienawidziłem gdy zdrobniał moje imię. Robił to specjalnie. - mówiłem Ci, że musisz pierw opanować podstawy...

  - ..które umiem już od dawna, a ty tylko przedłużasz moją naukę. - wtrąciłem. - Tylko nie do końca rozumiem jaki masz w tym cel?

    Gleeful spojrzał na mnie mrużąc powieki. Przez chwilę wpatrywał się we mnie w ciszy, ściskając skórzaną okładkę. Nie byłem pewny co, jednak coś analizował. 

  - Dobrze. Skoro tak Ci zależy, nauczę cię czegoś bardziej skomplikowanego. - wypuścił księgę z dłoni, która z głośnym hukiem uderzyła o drewniany blat, otwierając się na jednej ze stron. Po chwili zaczął z niej wylatywać delikatny, fioletowy pył, a brunet zaczął jeździć palcem po kartce. W pewnym momencie zastygł w bezruchu i spojrzał na mnie. - Zaklęcie wskrzeszenia... tak?

***

Prolog krótki, wiem, jednak nie martwcie się, rozdziały będą osiągać normę 1300 słów. "Lekcja czarów" jest to pierwsze opowiadanie, którego nie będę pisać "na spontanie" tylko mam rozpisaną całą fabułę w podpunktach, co, mam nadzieję, przyśpieszy pracę nad pisaniem. No nic, dziękuję wszystkim, którzy dzielnie czekali na kontynuację (która z resztą również była pod znakiem zapytania) i życzę wytrwałości w czytaniu drugiej części, oraz w czekaniu na rozdziały~

Lekcja Czarów (Prześladowca Cz. 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz