Rozdział XI

1.1K 132 186
                                    

  - W to samo miejsce zabrałeś Mabel na randkę, mało kreatywnie, Bill.

  - Nieprawda!

    Spojrzałem na niego, nie ukrywając rozbawienia. Zdecydowanie uwielbiałem patrzeć na niego rozgniewanego, nie wiem czy bardziej był wtedy śmieszny, czy uroczy. Chłopak skrzyżował ręce na piersi, patrząc na mnie spod byka.

    Spojrzałem na niedaleko stojące kino i przewróciłem oczyma. Okej, cieszyłem się, że gdziekolwiek chciał mnie zabrać, ale jeśli o to chodzi, to kreatywnością on nie grzeszy...

  - To nie wiesz, jaki jest dziś dzień, Sosenko?

  - Eee... Piątek? - odparłem niepewnie, a ten na moją odpowiedź jedynie westchnął.

  - Tak, piątek. Ale trzynastego! Jest maraton filmów grozy w kinie. - uśmiechnął się szeroko, a ja skrzywiłem się. Co prawda uwielbiałem zjawiska paranormalne, te klimaty to zdecydowanie był mój żywioł, jednak czy ciągnęło mnie do takowych filmów? Chwilami potrafiły przestraszyć, to fakt, ale wszystkie były strasznie przerysowane i ociekały tandetą.

  - Nie będziesz się bać? - spytałem w końcu.

  - Za kogo ty mnie masz! Jestem demonem, nie boję się jakiś tam duszków czy innych stworków! - niemal odkrzyknął, nie ukrywając bijącej od niego pewności siebie.

    No tak... Niemal zdążyłem zapomnieć, że jego moce do niego wróciły po ucieczce z więzienia. Tak samo było z jego długością życia. Znów mógł cieszyć się świadomością, że będzie żył kolejne tysiąclecia.

- Odzyskałem całą wiedzę, którą miałem przedtem, byle co mnie nie przestraszy! A teraz chodź, szybko! - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął pod wielki budynek, gdzie już czekała dość spora kolejka.

🍃

    W kinie udało nam się zająć, moim zdaniem, najlepsze miejsca, bo poza dwunastoma rzędami siedzeń, na górze, jak i po boku sali było parę kanap, z grubsza zajętych przez rozgadane dziewczyny. Nam udało się zająć jedną z kanap w zupełnym boku sali, tak na poziomie siódmego rzędu.

    Z niemałym uśmiechem satysfakcji zająłem miejsce i odprowadziłem wzrokiem dziewczyny, które również chciały zająć tę kanapę - prawo dżungli, moje drogie. Kto pierwszy, ten lepszy.

    Gdy Bill usiadł obok mnie, niemal od razu położył głowę na moim ramieniu i przysunął mi pudełko popcornu do twarzy.

  - Jedz.

  - Nie chcę.

  - Dlaczego? - nagle poderwał się i spojrzał na mnie wzrokiem zbitego szczeniaczka. Jego oczy mówiły "Gardzisz moim jedzeniem, tak?"

  - Nie sądzisz, że lepiej zostawić popcorn na film?

    Bill zmrużył powieki i pewnym ruchem wysypał sporą część pudełka na ziemię. Widząc to, momentalnie poderwałem się, by wyrwać mu je z dłoni, tym samym ratując resztę jego zawartości przed brudem podłogi.

  - Co ty wyprawiasz?!

    Uśmiechnął się chytrze, by po chwili pstryknąć palcami, a jak na zawołanie nowy popcorn pojawił się już nad pudełkiem, by do niego wpaść. Momentalnie szturchnąłem go.

  - Idioto, co jak ktoś to zauważy? - wyszeptałem, zdenerwowany.

  - Yyy... - udał zmieszanego, jednak w jego oczach widoczna była kpina. - To sprawię, by zapomniał? - pomachał palcem, za którym pognała błękitna iskra. Westchnąłem przeciągle, rozglądając się, czy nikt nie widział tego, co ten demon tu wyprawiał. Na szczęście, wszyscy zajęci byli swoim życiem i czekaniem, aż cokolwiek pojawi się na wielkim, kinowym ekranie. - To jesz? - uśmiechnął się szeroko, znów przysuwając popcorn w moją stronę. Nie chcąc się z nim kłócić, wziąłem trochę w dłoń.

Lekcja Czarów (Prześladowca Cz. 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz