Rozdział VII

1K 150 53
                                    

    Stałem jak ten kołek, wpatrując się w wielkie naczynie przede mną. Poczułem, jak moje serce wypełnia szczęście.

    Już prawie koniec. Już prawie go odzyskałem. 

    Moje serce uderzało tak mocno w moją klatkę piersiową, że miałem wrażenie, że to zaraz wyskoczy. 

    Chwiejnym krokiem ruszyłem w kierunku panelu sterowania. Wspiąłem się na niego po wystających z boku kablach, a gdy już stałem przy ogromnej klawiaturze, z masą przycisków, poczułem ponownie strach.  To wyglądało trochę jak panel sterowania w samolotach, lub łodziach podwodnych. Jeden zły ruch i mogłem wszystko zniszczyć.

  "Emm... Will? Co mam teraz zrobić?" 

    Odpowiedziała mi cisza. Zawołałem go ponownie, jednak dalej nic. 

  "Wooow..." - cieniutki głosik Mab sprawił, że zacząłem się rozglądać. Stała przy drzwiach i wpatrywała się w wielki zbiornik. - "Jak my go stamtąd wyciągniemy?"

  "Nie mam pojęcia... Nie mogę się skontaktować z Willem."

  "To przez Gleefula. Stwierdził, że Will pomógł nam już wystarczająco. Nie słyszałeś, jak nam to powiedział?"

    Zmrużyłem powieki. Możliwym jest, abym stracił z nim łączność, zanim to zakomunikował? Byłem niemal pewny, że Gleeful urwał nam łączę. 

  "Nie ważne. Chodź do góry, może ty na coś wpadniesz."

    Dziewczyna na moje polecenie szybko podbiegła do maszyny i wspięła się po kablach tak samo, jak zrobiłem to ja przedtem. Gdy już była obok, również zaczęła żywo przyglądać się panelowi.  

  "Jezzz, nie mam pojęcia. To ty tu jesteś mózgiem, Dipdip. " - zmarszczyła brwi, by następnie usiąść po turecku. - "Ewentualnie, możesz olać ten panel i spróbować laserem zrobić dziurę w zbiorniku."

  "A co jeżeli to włączy alarm?"

  " Alarm - Slalarm. Nie mamy chyba za wiele innych możliwości, nie sądzisz?"

    Przytaknąłem. Wyjąłem laser i skierowałem promień na szkło. Czułem, jak trzęsą mi się ręce. Nie musiałem długo czekać, aż włączył się alarm, co mnie tylko bardziej zestresowało. Po chwili ze zbiornika zaczęła wyciekać woda, która z czasem zmieniła się w dość mocny strumień. 

    Usłyszałem za sobą krzyk. Mabel szarpała mnie za ramie. Krzyczała, pośpieszała mnie. Kątem oka widziałem jej przerażenie. Mimo że wiedziałem o tym, że strażnicy byli tuż za mną, wciąż wpatrywałem się w sylwetkę Billa, unoszącą się w wodzie. Mężczyzna mnie złapał. Mocno ścisnął w dłoni i podniósł. Mimo że normalna osoba spojrzała by na swojego oprawcę, ja wciąż wpatrywałem się w demona, licząc na cud. Byliśmy skończeni.

    Tak przynajmniej myślałem. Bill otworzył oko. A zaraz potem, szkło otaczające go,rozkruszyło się. Uwolnił się. Spojrzał na nas, pewnym siebie spojrzeniem.

  - Bill! - krzyknąłem, czując w sobie ekscytacje. Moje serce znów przyśpieszyło rytm. Czułem ulgę i szczęście. 

    Trójkąt spojrzał na mnie, po czym bez chwili zawahania wleciał w moje ciało. Poczułem moc, która niemal rozrywała mnie od środka. Z chwili na chwilę obraz przede mną zanikał, jednak czułem, że moje ciało się porusza. Słyszałem krzyk Mabel pełen przerażenia.

    Straciłem przytomność.



    Moje ciało wydawało się ogromnie ciężkie. Nawet otworzenie oczu było dla mnie nie lada problemem. Stęknąłem, ostatecznie zmuszając się do uchylenia powiek. Od razu uderzyło we mnie przeraźliwe światło. Zupełnie jakbym był pogrążony we śnie długie dnie i odzwyczaił się od światła. Lub był po dobrej drzemce. 

Lekcja Czarów (Prześladowca Cz. 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz