Zamknąłem książkę, czując ból oczu. Odkąd wróciłem do naszego wymiaru, uczyłem się o wiele więcej niż dotychczas, przez co Mabel zamartwiała sie o mnie. Nie zlicze ile razy starała sie wyciagnac mnie z domu, pokazać mi "czym jest życie", jednak ja odrzucałem każdą jej propozycję. Tylko nauka odrywała mnie od szarej rzeczywistości.
Rzeczywistości bez Billa.
Nieunikniona była zmiana otoczenia, w tym i szkoły. Wraz z siostrą przeprowadziliśmy się na stałe do chaty wujków. Oni sami nalegali, gdy dowiedzieli się o pożarze.
Na początku nie spodobał mi się ten pomysł, przecież Gravity falls to pierwsze miejsce, w którym każdy by mnie szukał, jednak Gleeful, o dziwo, zdecydował się mi pomóc. Rzucił na miasto zaklęcie, dzięki któremu, tylko ludzie widzieli to miejsce. Stworzenia z innych wymiarów, w tym rada, dostrzegali jedynie gęsty las.
Soos zajmował tylko jeden pokój, pozostałe były gratowiskami. Postanowiliśmy wiec razem je posprzątać, by zorganizować nam miejsce do życia. Mab wybrała spory pokój na poddaszu, mnie za to bardziej interesował gabinet wujka Stanka. Pełen książek, w których towarzystwie zdecydowałem się przesiadywać całe dnie.
Szkoła, do której teraz chodziłem miała bardzo wysoki poziom, jednak nie przeszkadzało mi to. Profil biol-chemiczny, był dla mnie idealny i, z resztą, bardzo ciekawy. Byłem w końcu pewny tego, co chciałbym robić w przyszłości - zdecydowanie laboratorium było dla mnie najlepszym wyborem.
- Dipper, kolacja. - zawołała Mabel z kuchni. Westchnąłem przeciągle. Nie byłem głodny, jednak wolałem się z nią nie kłócić.
Powoli wstałem z krzesła i skierowałem kroki w kierunku drzwi. Po otwarciu ich od razu uderzyło we mnie światło. No tak, na biurku zapaloną miałem tylko jedną świecę. Wolnym krokiem opuściłem pokój, by następnie zająć miejsce przy stole.
Poczułem jednak dziwne uczucie... Jakbym był obserwowany. Odruchowo zacząłem się rozglądać, mając nadzieję, że to po prostu Soos, lub Mab się we mnie wpatruje. Oni byli jednak zajęci przynoszeniem talerzy z jedzeniem z kuchni.
Przez głowę przeszła mi myśl - Może to Gleeful nas obserwuje? Jednak, byłoby to dla niego utrudnione. Teraz zapewne jest już pod ścisłą obserwacją.
Jednak jeśli nie on, to kto..?
Spojrzałem w okno. Coś się poruszyło. Automatycznie przeszły mnie ciarki. Może to jakiś potwór z lasu? Co jeśli zaraz się włamie, albo zorganizuje sobie żerowisko pod domem?
- Dipdip, co się dzieje? - piskliwy głosik Mabel, przywrócił mnie do pionu. Spojrzałem na nią lekko jeszcze nieprzytomnym spojrzeniem.
- Nic, coś mi się pewnie zdawało... - wyszeptałem. Wziąłem od niej talerz, by następnie nałożyć sobie na niego parę kanapek.
Mabel jeszcze przez chwilę wpatrywała się we mnie podejrzliwym spojrzeniem.
Tej nocy nie mogłem spać. Poczucie, że nie jestem sam nie dawało mi spokoju. Za każdym razem, gdy tylko próbowałem zamknąć oczy, niepokój rósł. Nie mogłem z głowy wyrzucić obrazu istoty, która stała nad moim łóżkiem i się we mnie wpatrywała.
To definitywnie był jakiś potwór z lasu. Nie wiele myśląc, zabrałem głos.
- Wiem, że tu jesteś. Pokaż się w końcu.
Miałem świadomość, że większość potworów nie zrozumiałaby mnie, jednak niektóre zdawały się być ponad przeciętnie inteligentne. Rozumiały ludzką mowę, jakby czytały emocje, a nie słowa.
W odpowiedzi usłyszałem śmiech. Śmiech, który dobrze znałem, jednak zdawał się o wiele bardziej złowrogi, niż byłem do tego przyzwyczajony. Przeszły mnie ciarki. Zacząłem rozglądać się po pokoju, w panice szukając osoby, którą tak bardzo od dawna chciałem ujrzeć.
Po chwili... dojrzałem go. Siedział pod ścianą i wpatrywał się we mnie. Wyglądał na rozbawionego tym, że go nakryłem. Jednak, co najdziwniejsze, miał ludzką formę. Zupełnie jakby chciał grać na moich emocjach.
Magię miał, byłem tego pewny. Musiał się tu jakoś pojawić i przybrać niewidzialną formę. Więc... po co? Po co był teraz człowiekiem? Po co tu przyszedł? To niebezpiecznie! Poza tym... nie wyglądał na zbyt radosnego i pełnego szczęścia na mój widok. Siedział pod ścianą zupełnie jakby się czaił. Czekał na coś.
-B - Bill..? - wyszeptałem, na co ten uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wyglądał dość przerażająco.
- No a kto inny, sosenko. - wstał i wolnym krokiem zaczął iść w moim kierunku. - Byłem ciekaw, czy przeczucie powie ci o mojej obecności. Magie zagłuszyłem najmocniej jak się dało. Rada mnie w ten sposób nie wykryje, a zwłaszcza, tak słaby alchemik, jak ty.
- Co ty tu robisz? - po jego postawie zrozumiałem, że nie miał w sobie żadnych już emocji, których nie był w stanie zrozumieć. Nie był już człowiekiem. Odzyskał moc, wiedzę o świecie, a niepotrzebne mu emocje stracił. Ta myśl mnie zabołala. Chciałem odzyskać Billa. Tego, którego poznałem w ludzkiej formie. Tego, którego polubiłem, do którego nawet poczułem coś więcej. Bez którego ciężko było mi funkcjonować. Jednak... Zamiast tego dostałem demona, który niegdyś chciał zniszczyć ten świat. Który niemal zabił moich przyjaciół. Który zniszczył Gravity Falls. - Zgaduję, że nie jesteś tu ze względu na uczucia, które do mnie czułeś, podczas bycia uwięzionym w ludzkiej wersji.
Odpowiedział mi gardłowym, pełnym pogardy, śmiechem. Przeszły mnie Ciarko, a w sercu poczułem charakterystyczne ukłucie. Nadzieja we mnie znikała, zupełnie jak spalany kawałek papieru. Kawałek papieru, zapisany moimi emocjami i planami z Bill'em.
- Nie czuję do Ciebie kompletnie nic. - pstryknął palcami, a przed moimi oczami ukazała się jego demoniczna, trójkątna wersja. Podleciał do mnie, a z każdym metrem, z którym był bliżej mnie, moje ciało odsuwało się w tył, do momentu, gdy nie poczułem za sobą zimnej ściany. Położył palec na moim podbródku, by po chwili unieść moją twarz do góry. Chcąc - nie chcąc spojrzałem w jego wielkie oko, z którego biła niewyobrażalna pewność siebie. Jednak... Coś mi nie pasowało. - Chciałem ci to powiedzieć wprost, żeby zabić w tobie nadzieję. Może robię to w okropny sposób i w ogóle powinienem mieć cie gdzieś, ale za uratowanie mi życia jestem ci coś winien. Zapomnij o mnie. Nigdy nie będę częścią twojego życia.
Zmrużyłem powieki. Jedną z podstaw alchemii było rozpoznawanie energii innych istot. Dzięki czemu można było znać ich zamiary, emocje ale też każda osoba miała swoją własną, uniwersalną energię. I osoba, która znajdowała się przede mną, chyba nie zdawała sobie sprawy z mojego poziomu alchemii.
- Kim jesteś?
CZYTASZ
Lekcja Czarów (Prześladowca Cz. 2)
FanfictionNie łatwo jest się pogodzić z utratą kogoś bliskiego, tak było i w przypadku Dippera, który za cel obrał sobie wskrzeszenie Billa. Jest on gotów zrobić wszystko, by, już niegdyś, demon, do niego wrócił.