- Bill, właściwie, właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że wciąż nie spytałem cię o jedną, dość istotną sprawę.
Blondyn podniósł momentalnie na mnie zdezorientowany wzrok. Mocniej zacisnął w dłoni liczone przez niego chwilę przedtem koszulki w kartonie, do sprzedaży.
- Jak ty to zrobiłeś... że spaliłeś nasz dom?
Bill momentalnie odwrócił wzrok, a na jego twarzy malował się strach. Podświadomie czułem, że kryła się za tym jakaś głębsza historia bo... nie byłby aż tak zdolny by postawić dom w płomieniach i nawet nie zdążyć uciec, prawda?
Nagle, w jednej chwili, jego strach przerodził się w nerwowy śmiech. Nie patrzył na mnie, a gdzieś na okno, w dal. Patrzyłem na jego reakcje z niemałym zainteresowaniem i, nie ukrywam, że również, strachem.
- Wiesz, Sosenko... - spojrzał na mnie nerwowym wzrokiem, a jego ramiona lekko się trzęsły. - Wypadki chodzą po ludziach, prawda? - wystarczyło na niego spojrzeć, a już czuło się bijący od niego cholerny chłód. Stan w jakim obecnie się znajdował, przyprawiał mnie o dreszcze. Mój oddech przyśpieszył, a ja sam jedyne o czym myślałem, była szybka ucieczka.
Czułem, jakby cała negatywna energia wylatywała z jego ciała. A może właśnie tak się działo za sprawą jego magii?
Wziąłem jeden głęboki wdech, chcąc się uspokoić, co, na szczęście, odrobinę podziałało. Skondensowałem w sobie magię by być odpornym na tę energię, która źle na mnie działała. Widziałem, że coś ukrywa i takimi sztuczkami nie ma mowy by mnie zniechęcił do dociekania prawdy.
- Bill. Powiedz mi, co się stało.
Podniósł na mnie wzrok, wyraźnie zdziwiony, najpewniej tym, że moja pewna postawa pozostała ostatecznie niezachwiana. Zmarszczył brwi i wciągnął powietrze ze świstem, by po chwili znów diametralnie zmienić swoją postawę o 180 stopni. Wyprostował się i uśmiechnął szeroko, lecz sztucznie. Bez słowa zaczął ponownie grzebać w kartonie z koszulkami.
- Razem na magazynie zostały 32 czerwone koszulki. - rzucił, dalej wymuszając uśmiech. Wstał i podniósł ręce do góry, rozciągając się. - Pójdę to zapisać. - ruszył w moim kierunku, a dokładniej drzwi, które były obok mnie. Szybko oparłem dłoń o framugę, blokując mu drogę.
- 32 czerwone koszulki, zapamiętałem. Zapiszę to potem. Teraz masz mi odpowiedzieć na moje pytanie.
Na chwilę zapanowała między nami cisza. Blondyn żywo wpatrywał się we mnie, a jego wyraz twarzy z chwili na chwilę się zmieniał. Z udawanej radości, przez zmieszanie aż do irytacji.
- Już Ci mówiłem, to był wypadek.
- Nie wierzę Ci.
- Dlaczego?
- Bo twoja reakcja była, co najmniej, cholernie sztuczna.
Zmarszczył brwi i złapał mnie za przedramię, które aktualnie stało mu na drodze do wyjścia.
- Spaliłeś mój dom, chcę wyjaśnień. Wątpię, abyś był tak nieuważny by podpalić coś w domu i nie zdążyć uciec.
Poczułem jak poluźnia uścisk na mojej ręce. Spuścił wzrok i przygryzł dolną wargę.
- Jak widać jestem głupszy, niż kiedykolwiek przypuszczałeś. - odparł szeptem. - Proszę, daj mi spokój i mnie stąd wypuść.
Nie podobała mi się ta jego huśtawka nastrojów. Tylko jedno, głupie pytanie, a ja zobaczyłem prawie cały wachlarz emocji Billa. Teraz wyglądał na pozbawionego jakichkolwiek sił witalnych, wpatrywał się w podłogę, stał lekko zgarbiony i czułem, że opiera się o moją rękę. Nic z niego nie wyciągnąłbym. Nie w tamtym momencie. Zabrałem rękę, a ten bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Odprowadziłem go wzrokiem, aż do kasy, pod którą były wszystkie notatki. Zapisał liczbę towarów.
Wiedziałem, że nie mogę tego tak zostawić. Teraz mi tego nie powie, ani pewnie za parę dni również, ale znałem kogoś, kto mógłby zdradzić mi parę detali, lub nawet opowiedzieć o wszystkim.
*
Zaraz po napisaniu listu, włożyłem go do koperty i szybkim ruchem zakleiłem ją. Położyłem ją na biurku, tuż przed moim nosem, zamknięciem do góry, by na sam jego środek, wylać odrobinę wosku z granatowej świecy, która znajdowała się obok i paliła przez cały czas pisania wiadomości. Wosk był swego rodzaju znakiem, dzięki któremu odbiorca będzie wiedział, że to właśnie ja jestem adresatem. Po zakończeniu zaklejania, zawiesiłem moje dłonie parę centymetrów nad listem. Mogłem zobaczyć jak błękitny płomień powoli pochłania kartkę, do momentu, aż ta nie zniknęła.
List został wysłany. Pozostało mi tylko czekać.
Odetchnąłem głęboko, osuwając się na krześle. Przed oczami pojawiła mi się sytuacja z dzisiejszego wieczoru. Bill naprawdę coś ukrywa i czuję, że to ważne. Dlaczego nie chce się przyznać do tego, co zaszło naprawdę? Czy grozi mu za to kara? Przecież nikt poza Gleefulem nie wie gdzie jesteśmy, dla rady to miejsce nie istnieje.
Szybkim dmuchnięciem zgasiłem świecę, by następnie udać się do łózka, jednak czułem, że myśli i domysły nie dadzą mi tak łatwo zasnąć.
CZYTASZ
Lekcja Czarów (Prześladowca Cz. 2)
FanfictionNie łatwo jest się pogodzić z utratą kogoś bliskiego, tak było i w przypadku Dippera, który za cel obrał sobie wskrzeszenie Billa. Jest on gotów zrobić wszystko, by, już niegdyś, demon, do niego wrócił.