Rozdział XIII

536 66 3
                                    

- A teraz grzecznie oddaj się w nasze ręce.

- Ale wciąż nie rozumiem za co, przecież zostałem juz za to ukarany! Muszę żyć na tej pieprzonej planecie i zdechnąć jak człowiek, dlaczego chcecie więcej?

- To miała być kara, a to wszystko wymyka się spod kontroli. Była sytuacja, gdy na chwilę odzyskałeś magię, a to sie nie może zdarzyć permanentnie.

- Ale ją straciłem! I to nie była moja zasługa, zrobiono to wbrew mojej woli!

- Życie jako człowiek to za mała kara. Decyzja jest podjęta. Chcesz, czy nie, idziesz ze mną.

Przed Bilem stała kobieta o skórze jasnoczerwonej, a końcówki jej włosów, ktore sięgały klatki piersiowej, płonęły żywym ogniem. Jej bordowa szata dodawała jej gracji, a prawa dłoń skierowana była na blondyna. Wyglądała tak jakby samym gestem już mu groziła.

Nikogo poza nią nie było. Jedna osoba wysłana była na tak, wydawać by się mogło, ciężką misję, jednak nie widać bylo po niej ani grama strachu. Stała pewnie a jej postawa była niezachwiana.

- Życie jako człowiek to katorga, tyle mi wystarczy, dopiero co się zdążyłem pogodzić z waszym wyrokiem.

- Drzemie w tobie magia, której nie sposób z ciebie wyciągnąć. Może sie ona przebudzić w każdej chwili. Nie możemy ryzykować.

- Czyli ona dalej we mnie jest? - spojrzał podejrzliwie na kobietę, która wydawała się speszona nagłym pytaniem. Dotarło do niej że nie powinna była zdradzać tak poufnych informacji.

Nastała między nimi napięta cisza, a gdy Bill zobaczył, że w dłoni przybyszki generuje się magia, odskoczył na bok najszybciej jak tylko mógł,upadając obok krzeseł przysuniętych do stołu w jadalni. Chwile po tym, usłyszał głośny huk w salonie. Nie trafiając w niego, kula ognia uderzyła najpewniej w jakiś mebel.

Poderwał się na kolana i trzymając się kurczowo podłogi, nie wystając znad mebla, uciekł na przedpokój i już miał chwytać za klamkę, by uciec z budynku jak najszybciej, jednak te w jednej chwili pochłonął ogień. Momentalnie odskoczył w tył i obejrzał się, by spojrzeć gdzie jest napastniczka.

Wciąż stała w tym samym miejscu, a dłonią wskazywała w jego kierunku.

Nie zdążył wykonać nawet kroku w bok, uprzedził go ogień, który pochłonął wszystkie meble i ściany wokół Billa.

Przełknął głośno ślinę, wiedząc, że nie ma już gdzie uciec.

- Skończmy już ten cyrk, idziesz ze mną.





- Właśnie tak spłonął wasz dom.

Dipper patrzył przed siebie przerazonym wzrokiem, wciąż nie wierząc w retrospekcje, którą pokazał mu Will. Więc nie zginął, został zabrany. Bez szansy na rozmowę, pozegnanie się.

Kazano mu żyć w błędnej świadomości, że demona już nie ma, że zmarł. A stało się zupełnie inaczej.

Pines zacisnął mocno pieści, a na jego twarzy malowała się czysta wściekłość.

- Idę poszukać Billa. - rzucił, nie dając Willowi nawet szans na odpowiedź zbiegł ze strychu, trzaskając za sobą drzwiami.

Lekcja Czarów (Prześladowca Cz. 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz