1. Hole in my heart, where he supposed to be

845 33 2
                                    

Seven months earlier

Elena

Wybiegam z domu w pośpiechu. Całe ciało mi się trzęsie ze złości. Wsiadam do mojego samochodu, który stoi zaparkowany na podjeździe, a z drzwi dobiega mnie zdenerwowany głos Jenny, mojej ciotki. Właśnie się pokłóciłyśmy i jestem na nią niesamowicie wkurzona.

— Elena! Wracaj tu natychmiast! — krzyczy na całe gardło.

Nic z tego — myślę sobie i drżącą dłonią przekręcam kluczyk w stacyjce. Samochód warczy głośno, bo dodaję gazu, zanim jeszcze wbiję bieg, a Jenna woła do mnie coś jeszcze od progu, ale już nie słyszę.

Znów zrobiła mi awanturę na temat tego, gdzie się podziewałam przez całe popołudnie i że nie było mnie na kolacji.

Mam dość jej kontroli i tych kolacji. Spowiadania się z każdej minuty spędzonej poza domem i ogólnie wszystkiego mam dziś dość!

Zdecydowanie nie jest to mój udany dzień.

Rano w szkole pokłóciłam się z przyjaciółkami, Bonnie i Caroline o moje zerwanie z Mattem. Ten dupek rozpowiada na lewo i prawo, że nie chciałam z nim być, bo jestem niedojrzała i że nie potrafię udźwignąć poważnego związku, a te dwie zdrajczynie mu przytaknęły!

W wieku dziewiętnastu lat poważny związek! Naprawdę bardzo śmieszne! Chyba na głowę upadły!

Naprawdę nie wiem, za jakie dorosłe one się mają?

Całe popołudnie się nad tym zastanawiałam, czy to ja coś przegapiłam, czy one mają nierówno pod sufitem, ale doszłam do wniosku, że to z nimi jest coś nie tak. Mamy po dziewiętnaście lat na litość Boską! Nie wiem jak one, ale ja nie zamierzam w tym wieku obiecywać komuś miłości do końca życia. Chyba musiałabym stracić rozum! Dobrze, że mam je z głowy i to ich zrzędzenie też. Pewnie się pogodzimy, ale teraz jestem na nie wściekła. Na Jennę też.

Odwracam się i zerkam w stronę drzwi. Zbiega po schodach. Jeszcze sekunda, a będę ją miała w samochodzie.

Dociskam więc szybko pedał gazu i ruszam z piskiem opon z podjazdu, uderzając podwoziem o krawężnik przy wyjeździe.

Jennę też mam już z głowy.

Na pierwszym zjeździe, skręcam w lewo. Dobrze wiem, dokąd pojadę. Do Bree's BARu na obrzeżach Mystic Falls. Knajpy, która zostawia wiele do życzenia, jeśli chodzi o ludzi tam bywających i ich zachowanie. Speluny, gdzie schodzą się podejrzane typki i łatwo napytać sobie biedy, jeśli nie będziesz ostrożny, ale tam przynajmniej nikt nikogo nie kontroluje i mało kogo obchodzi, co robisz. Nie bywa tam nikt z moich znajomych i tylko tam mogę urwać się od wiecznie przyklejonego do mnie mojego brata i od etykietki grzecznej dziewczynki, którą wszyscy nauczyli się we mnie widzieć. Nie, żebym nią nie była, to nie do końca tak, że jestem zbuntowana i szukam kłopotów, ale te oczekiwania innych bywają czasem męczące. Wszyscy oczekują, że zawsze będę uśmiechnięta i grzeczna, a ja zwyczajnie się pogubiłam.

Moi rodzice zginęli w wypadku cztery miesiące temu i nie umiem przeboleć ich straty, nie mówiąc o tym, że nie potrafię się z nimi pożegnać. Nie potrafię przejść nad tym do codzienności tak szybko, jak chociażby Jerremy i wkurza mnie, gdy Jenna mówi mi, że mój ból się w końcu zatrze. Gówno prawda! Co ona może o tym wiedzieć? Mam wrażenie, że ból narasta, zamiast się zacierać i denerwuje mnie, gdy na siłę próbuje się mi weprzeć, że to minie. To nie mija! A już na pewno nie minie tylko, dlatego że ktoś kiedyś stwierdził, że czas leczy rany. Co za bzdura!

Nikt nie potrafi zrozumieć, że być może potrzebuję więcej tego cholernego czasu? A przez to, więcej zrozumienia? Ależ skąd. Po co? Gotuje się we mnie, gdy widzę ich rozczarowane mną miny. Jenny. Jerremyego i wuja Johna. Jakbym pochowała chomika za domem pod drzewem i zbyt długo go opłakiwała.

Czy istnieje w ogóle coś takiego jak określona długość żałoby? Nie wydaje mi się.

Mama by mnie zrozumiała — myślę o niej z żalem i kiedy zatrzymuję się pod Barem, zdaję sobie sprawę, że po moich policzkach znów popłynęło kilka łez. Wycieram je szybko rękawem i pociągając nosem, zerkam w lusterko. Nie jest najgorzej, oczy nie są czerwone, a do tego jest wystarczająco ciemno, żebym mogła prześlizgnąć się do środka, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.

Jest koniec maja, więc wieczory nadchodzą dość szybko. Chwytam za klamkę i wysiadam. Idę prosto do drzwi, mijając rząd kilkunastu zaparkowanych motocykli. Chyba odbywa się tu jakiś zjazd rokersów.

Wewnątrz lokalu jest mroczno i duszno. Czuć w powietrzu dym papierosowy i alkohol. Nie rozglądając się zbytnio, siadam na wysokim stołku w najciemniejszym kącie przy barze i zamawiam piwo. Nikt mnie tu jeszcze nigdy nie wylegitymował, więc robię to bez zbędnych obaw. Kiedy barmanka podaje mi je, upijam łyk prosto z butelki, a moje myśli kłębią się w mojej głowie jak czarne chmury. Chciałabym już wyjechać na studia. Urwać się z tej zapyziałej dziury, jaką jest Mystic Falls i wyjechać gdzieś w cywilizowane miejsce. Zawsze marzyłam o studiach w Nowym Yorku i tam też planuję się dostać po zakończeniu liceum. Chcę być lekarzem. Choć właściwie... to mój ojciec tego chciał, zanim zginął, a ja oczywiście chcąc spełnić jego oczekiwania, postarałam się, żeby przyjęto mnie na Akademię Medyczną. Znów wracam myślami do Jenny. Mówiła, że ojciec byłby ze mnie dumny. Emocje po kłótni już trochę już opadają i staram się spojrzeć na to z innej perspektywy.

Rozglądam się dyskretnie wokoło. Kilka znajomych twarzy z okolicy gra w bilard. Klaus, Enzo i Damon, brat Stefana mojego kumpla z klasy. Chyba nigdy nie powiedzieliśmy sobie nawet "cześć", więc ich obecność i to, że mogliby mnie tu zobaczyć, wcale mnie nie przeraża. Mój wzrok wędruje dalej. Faceci z tatuażami i w skórzanych strojach, zapewne właściciele motocykli, które mijałam na parkingu, piją piwo w boksie pod oknem. Tuż nad nimi unoszą się kłęby gęstego dymu papierosowego. Za szybą zrobiło się już całkowicie ciemno.

Uśmiecham się pod nosem.

Just Open The DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz