Rozdział 14.

11.6K 574 4
                                    

- Cześć, Sophie – usłyszałam za sobą ten doskonale znany mi głos.

Właśnie podrygiwałam w rytm muzyki, pochylona nad wieżą stereo. Chciałam znaleźć jakiś naprawdę dobry kawałek. Alkohol żywo krążył w moich żyłach, dlatego jakoś mnie nie obeszło, kiedy wyprostowałam się i poczułam obecność czyjegoś rozgrzanego ciała bardzo blisko swojego.

Odwróciłam się i spojrzałam w lekko rozbawione, zielone tęczówki Stylesa. Upiłam łyk piwa, nie przestając delikatnie się kołysać.

- Hej, Styles – powiedziałam lekko, po czym podskoczyłam z radości, słysząc „Scream” Ushera. To była moja ulubiona piosenka na imprezy.

Mój zapał ostudził sam Harry. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach i na chwilę mnie unieruchomiły. Przez chwilę mierzyliśmy się bacznymi spojrzeniami. Postanowiłam sobie, że będę zachowywać się swobodnie w jego towarzystwie, za wszelką cenę, dlatego wypaliłam:

- Właśnie, miałam ci kogoś przedstawić… Liam! – krzyknęłam, aby mógł mnie usłyszeć przez głośną muzykę. Brunet spojrzał na mnie i szybko przeprosił Louisa i Nathalie, zmierzając w naszym kierunku.

Harry szybko oderwał dłonie od mojego ciała, a ja w duchu zachichotałam z satysfakcją. Złapałam Liama za rękę i przyciągnęłam bliżej, tak, że teraz stali ze Stylesem naprzeciwko siebie.

- Harry… - powiedział przesadnie uroczyście – poznaj mojego najlepszego przyjaciela z Wolverhampton, Liama. Liam – to mój słynny szef, Harry Styles.

Styles uścisnął rękę chłopaka, wyraźnie skrępowany moim odmiennym zachowaniem. Ja tymczasem wyrzuciłam ręce w górę i wyminęłam chłopców, zostawiając ich tym samym w kącie. Tanecznym krokiem ruszyłam na środek pokoju i dołączyłam do tańczącej i wyraźnie już wstawionej Patricii. Alkohol zdecydowanie dodał mi odwagi, bo poruszałam biodrami w sposób, o którym na trzeźwo nawet bym nie pomyślała. Czułam na sobie wzrok Stylesa, ale w tym momencie miałam to bardzo głęboko gdzieś. Salon w jakiś magiczny sposób zapełnił się ludźmi – widocznie wieści o imprezie wyprzedziły organizatora. Dlatego chyba specjalnie nikt nie zwrócił uwagi, kiedy czyjeś dłonie ponownie spoczęły na moich biodrach i przyciągnęły mnie do męskiego torsu.

- Podoba mi się twoje nietrzeźwe wydanie, Sophie – wymruczał Harry z ustami tuż przy moim uchu. Delikatnie wyjął mi butelkę z dłoni i sam upił pokaźny łyk.

- A mi nie podoba się fakt, że jeszcze nie jesteś pijany – odparowałam, przymykając oczy i poddając się muzyce.

Czy kontrolowałam swoje odruchy? Zdecydowanie nie. Czy zachowałabym się tak samo, gdyby zamiast Harry’ego podszedł do mnie Louis, Liam lub ktokolwiek inny? Być może. Alkohol rozrzedził moje blokady i wzmocnił odwagę. Jedną dłonią oplotłam szyję Stylesa, a palce wplotłam w jego brązowe loki. Zamruczał z aprobatą i przycisnął mnie do siebie mocniej, dostosowując ruchy bioder do moich własnych. Kiedy poczułam lekką wypukłość na swoich pośladkach, w dole moich pleców powstał dreszcz, który leniwie przesunął się w górę. Nie potrafiłam jednak tego przerwać. Cała ta sytuacja była zbyt… niebezpieczna i podniecająca. Zwłaszcza dla mnie, oddanej we władanie zdradzieckiego alkoholu.

Odchylając głowę, dałam mu swobodny dostęp do swojej szyi, z czego on skwapliwie skorzystał. Byłam pewna, że najpierw sprawdził, czy nikt nam się nie przygląda. Dopiero wtedy poczułam lekkie muśnięcia jego warg sunące po skórze w górę, do wrażliwego miejsca za uchem. Przygryzłam wargę, starając się stłumić jęk, kiedy poczułam dokładnie tam jego szorstki język i w rezultacie tylko mocniej do niego przywarłam.

- Nawet nie wiesz – powiedział chrapliwym szeptem – co chciałbym teraz z tobą zrobić.

I właśnie to zdanie w jakiś sposób mnie otrzeźwiło. Szybkim ruchem zdjęłam rękę z jego karku i skierowałam się do kuchni. Osobom które mnie zaczepiały, tłumaczyłam, że idę po resztę przekąsek. W drodze złapałam jeszcze jedną butelkę piwa i szybko przytknęłam szyjkę do spragnionych warg. Sytuacja stanowczo wymykała się spod kontroli, a mnie za bardzo się to podobało.

lost | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz