Tego dnia z entuzjazmem szykowałam się do pracy. Był poniedziałek, pierwszy dzień nowego tygodnia. Tygodnia bez mojego szefa. Mogłam robić, co tylko zechcę, nie obawiając się, że za chwilę pojawi się pod moimi drzwiami. Cudowna perspektywa.
Wparowałam do kuchni niemal tanecznym krokiem. Louis przyglądał się mojej radości z nieskrywaną podejrzliwością. Sam był zaspany i wkurwiony, jak w każdy poniedziałek. Kiedy nalewałam sobie kawę do dużego kubka, zajrzał mi w oczy ze swojego miejsca po drugiej stronie wysepki.
- Wszystko okej? Brałaś coś? – zapytał ostrożnie, powoli przeżuwając kęs kanapki.
- No coś ty – spojrzałam na niego jak na idiotę – Mamy piękny dzień, świeci słońce, Ed nagrywa resztę albumu…
- Naszych szefów nie ma cały tydzień… - dokończył za mnie Tomlinson. Uśmiechnął się triumfalnie, kiedy nagle spojrzałam na niego, zirytowana.
- Naprawdę sądzisz, że to ma jakieś znaczenie? – zapytałam, starając się brzmieć bardzo pewnie. Jeszcze nigdy nie skupiałam tak wiele uwagi na spożywaniu śniadania, jak w tej chwili.
- Pewnie, że tak. Po pierwsze, zero nadzoru. – już prawie chciałam mentalnie odetchnąć z ulgą, kiedy dodał – Po drugie… Nie wiem, co się dzieje, ale nie jestem głupi i widzę, że Styles coś do ciebie ma.
Niewiele brakowało, a zakrztusiłabym się kanapką. Chrząknęłam, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Widocznie Harry nie był tak dyskretny, jak to sobie, kurwa, wyobrażał!
- Nie rozumiem, o co ci chodzi – wymamrotałam, wlepiając wzrok w czarną taflę kawy w kubku – To tylko Styles. On tak podobno ma, sam mówiłeś.
Louis wytknął oskarżająco palec w moim kierunku.
- Ma, ale ty jesteś moją przyjaciółką – powiedział pewnie – I dowiem, się o co chodzi, czy tego chcesz, czy nie.
- Przesadzasz – zbyłam go, po czym znalazłam idealny temat, który odwróciłby uwagę ode mnie – Tak w ogóle – przekrzywiłam głowę, uśmiechając się złośliwie – to możesz mi powiedzieć coś o Nathalie Styles, kochanie? Bo chyba wpadła ci w oko.
Z satysfakcją obserwowałam, jak to on tym razem czerwienieje jak piwonia.
- Hm… - wykrztusił, a widząc, że nie zamierzam z niego zejść, wywrócił oczami i powiedział szybko – Jest ładna, dobrze się z nią bawiłem, dała mi swój numer. Zobaczymy, jak to będzie.
Wstałam, aby wstawić naczynia do zmywarki. Kiedy się odwróciłam, popatrzyłam na niego uważnie.
- Nie traktuj jej jak jedną z tych poprzednich panienek – powiedziałam ostrzegawczo – Mam wrażenie, że w przeciwieństwie do swojego brata, jest pozytywną osobą. A poza tym… on chyba nie jest typem, który przepuściłby palantowi krzywdzącemu jego siostrę. Tak tylko mówię.
Louis po raz kolejny zatoczył oczyma, a ja miałam ochotę za sam ten gest go zabić. Widząc jednak moją groźną minę, uniósł ręce do góry w geście kapitulacji. Doskonale wiedział, że czasami ciosy Sophie Clarence bywały mocne.
- Wiem, to wszystko wiem – powiedział, po czym popatrzył na mnie poważniej – Ona jest… inna niż te dziewczyny do tej pory.
- Też mi się tak wydaje – stwierdziłam łagodniej i dodałam wbrew sobie – Zupełne przeciwieństwo brata.
Tym razem to Tomlinson popatrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Wiesz cokolwiek o jej bracie? – specjalnie podkreślił dwa ostatnie słowa.
CZYTASZ
lost | h.s.
FanfictionHarry Styles - spadkobierca świetnie prosperującej londyńskiej wytwórni płytowej. Nałogowy podrywacz i łamacz kobiecych serc. Zapragnie znacznie trudniejszego celu. I wtedy pojawi się ONA. Sophie Clarence - niepozorna studentka, która przyjechała do...