Słowa wypływały ze mnie niepowstrzymanie. Opowiedziałam mu wszystko. Począwszy od naszego spotkania w studio, podczas którego mieliśmy pracować nad piosenkami Eda, a skończywszy na wyjeździe do Barcelony. Nie ominęłam też zawstydzającej historii o czterystu funtach. Widziałam jego spojrzenie. Cholernie bałam się scenariusza, w którym popatrzy na mnie z obrzydzeniem, wywlecze moją walizkę na środek pokoju i każe pakować manatki. Bałam się nawet zerknąć na jego twarz, ale z drugiej strony – zupełnie nie potrafiłam się powstrzymać. To co zobaczyłam zbiło mnie z tropu i wywołało ogromną ulgę jednocześnie. W błękitnych tęczówkach mojego przyjaciela widniało jedynie współczucie przemieszane z urazą. Wiedziałam, dlaczego.
- Mogłaś mnie poprosić – stwierdził zachrypniętym z emocji głosem. Ścisnął moje palce tak mocno, że aż syknęłam z bólu, jednak zdawał się jakby tego nie zauważać – Pożyczyłbym ci. Przecież wiesz, że to dla mnie żaden problem.
Prychnęłam, zrozpaczona. Wiedziałam, że tak postawi sprawę i nagle moje tłumaczenia stały się po prostu żałosne.
- Znowu, Louis? – zapytałam, potrząsając głową – Który to już raz ratowałbyś mnie w takiej sytuacji? Setny? Tysięczny? To był tylko mój problem, ja zobowiązałam się pomóc. Myślałam, że wszystko się uda, odłożyłabym te pieniądze w ciągu kilku dni.
- Ale Styles cię przyłapał – dokończył Tomlinson – Z jednej strony jestem mu wdzięczny za to, że cię nie wydał, ale z drugiej mam ochotę dać mu teraz w pysk. Znalazł sobie, kurwa, sposób, na podryw.
- Nie miałam innego wyjścia – wyszeptałam, cicho szlochając – Co bym zrobiła? Wróciła do Wolverhampton, do mojego ojca? Z łatką złodziejki? To by mi zniszczyło życie, Lou.
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jakby głęboko zastanawiając się nad wszystkim, co powiedziałam. Wbrew pozorom, wbrew opinii, według której mój przyjaciel był wiecznym rozrabiaką pragnącym rozrywki, potrafił wysłuchać, wyciągnąć właściwe wnioski i doradzić. Odnośnie tej drugiej umiejętności, czasami stawało się to wręcz nie do zniesienia. Na przykład w tej chwili. Patrzyłam na niego czując, jak dolna warga delikatnie mi drży.
- Wiesz co, Sophie – powiedział powoli, jakby chciał odpowiednio dobrać słowa – Może i to zniszczyłoby ci życie, tak jak mówisz. Ale teraz coś takiego też się dzieje. Tylko z trochę innego powodu.
Próbowałam ironicznie się uśmiechnąć, bo wiedziałam, do czego zmierza. Nie do końca jednak mi się to udało. Widząc, jak unosi brew, zorientowałam się, że marnie to wyszło. Odezwałam się więc, wojowniczo wysuwając dolną wargę:
- Do czego zmierzasz?
Pochylił się w moją stronę i spojrzał uważnie w oczy. Nie potrafiłam uciec przed szczerością jego wzroku. Pod ich wpływem poczułam, jak łzy ponownie gromadzą się pod powiekami. Zamrugałam szybko, chcąc się ich pozbyć, ale niewiele to dało.
- Zmierzam do tego – zaczął cierpliwie, wyciągając dłoń i przesuwając nią po moim policzku – że cierpisz tak dlatego, że się w nim zakochałaś, Sophie. W przeciwnym razie nie płakałabyś nad tym, że zerwałaś waszą… umowę. Byłabyś szczęśliwa i wolna. Taka jest prawda.
Potrząsnęłam głową, starając się odegnać jego słowa. I prawdę w nich zawartą. Wyszarpnęłam dłonie z uścisku przyjaciela i chciałam wybiec z pokoju, ale nie pozwolił mi na to. Błyskawicznie wstał i władczo otoczył ramionami. Na początku szarpałam się i bombardowałam jego tors tysiącami kuksańców, ale w końcu, wyczerpana, oparłam głowę na piersi przyjaciela i jeszcze bardziej się rozpłakałam. Przytulił mnie jeszcze mocniej i uspokajająco głaskał po włosach, czekając, aż wyrzucę z siebie cały ból.
CZYTASZ
lost | h.s.
FanfictionHarry Styles - spadkobierca świetnie prosperującej londyńskiej wytwórni płytowej. Nałogowy podrywacz i łamacz kobiecych serc. Zapragnie znacznie trudniejszego celu. I wtedy pojawi się ONA. Sophie Clarence - niepozorna studentka, która przyjechała do...