-Co się stało?-spytałam brązowowłosą.
-Nic, a co się miało stać?-odpowiedziała ze śmiechem.
Spojrzałam na moję ramię i zauważyłam, że strzała, wraz z dziurą od niej, zniknęła. Następnie spojrzałam na jej rękę, która niedawno była cała w świeżych ranach, a teraz nic na niej nie ma. Zauważyłam jak podchodzi do mnie śmiejąc się z mojego zdziwienia.
-Zobaczyłeś ducha?
-Nie, tylko.. Ehh w sumie nie ważne-odpowiedziałam obojętnie.
Luna podeszła blisko do mnie i pomogła mi usiąść. Uśmiechnęła się do mnie, a ja jej na to odpowiedziałam uśmiechem.
-Na co masz ochotę?-zapytała powoli bawiąc się pasmem swoich kręconych włosów.
-J-ja chciałabym.. a tak poza tym to wybory się jeszcze nie zaczęły?- zapytałam nagle.
-Mogą poczekać
Po tych słowach Luna popchnęła mnie do pozycji leżącej i zaczęła składać pocałunki na moich ustach. Były one czułe i długie. Gdy się na chwilę odsunęła by wziaść oddech, to przegryzlam wargę lekko uśmiechając się do brązowookiej. Pocałunek miał trwać dalej, gdy nagle poczułam straszny ból, który natychmiast mnie obudził. Spojrzałam prawo i zobaczyłam jak strzała została wyrwana, bez zbyt wielkiego wycieku krwi. Rozejrzałam się po pokuju poszukując Luny, stała koło stolika, przy którym coś sprawdzała. Nie wiem dlaczego ale żałuję, że ta przygoda z nią to był tylko sen. No cóż, ona jest hetero, a ja nie mam odwagi by zrobić cokolwiek romantycznego.
-Musimy wychodzić, ubierz coś, przez co nikt cię nie skaleczy- powiedziała kobieta
-Po co? To wybory nie wojna- odpowiedziałam z uśmiechem.
-To nie byla prośba- odpowiedziała oschle, rzucając grube ubranie w moją stronę.
-Ktoś chyba ma zły humor- mówię lekko marszcząc brwi- Dostanę chociaż jakieś ustronne miejce na przebranie?
-Nie martw się, nikt nie wejdzie- powiedziała jakbym nie miała się przed nią wstydzić.
Zaczęłam zdejmować moję ubranie ze mnie. Gdy nie miałam już górnej części stroju, poczułam jej wzrok na mnie. Pomyślałam o tym co by się stało jakbym się spytała, czy mi pomoże się ubrać? To chyba byłoby niestosowne, ponieważ niedawno zginął jej partner, którego prawdopodobnie kochała. Założyłam jak najszybciej ubranie i postanowiłam z nią porozmawiać.
-Luna..
-Co?- odpowiedziała szybko.
-Nie chcesz.. no nie wiem.. pogadać?-przyciągałam.
-W sumie to możemy, ale zostało mało czasu, więc musimy się pośpieszyć.
-Kochałaś go?
-Kogo?
-Twojego partnera.
-Nadal kocham, uratował mi życie.
-Okej. Jaki on był?- trochę zrobiło mi się smutno z powodu jej miłości do niego.
-Ahaa.. To mówimy o Johnie..- powiedziala z uśmiechem, a ja czułam, że się czerwienie.
-Nie było tematu- odpowiedziałam rozczerwieniona- Po wyborach znajdziesz nowego, MĘSKIEGO partnera?- zapytałam po czym stwierdziłam, że bycie romantyczną mi nie wychodzi zbyt dobrze.
-Mój partner, jak narazie jest idealny, więc po co mam go zmieniać? A jak będę chciała przygód, to wystarczy tylko jedno mrugnięcie okiem do chłopaka i już mam załatwioną noc u jego boku- po tych słowach zauważyłam, że po moim policzku spływa łza.
Oddaliłam się od Luny i ją wytarłam. A ja głupia myślałam, że nie kocha mnie jako przyjaciółkę, która uratowała jej życie, tylko coś więcej. Byłam smutna i wściekła, tak bardzo, że byłabym w stanie bez zbędnego gadania wbić komuś sztylet w plecy.
-Opowiesz mi teraz, ty coś o sobie?- zapytała brązowooka.
-Tak, jestem Lexa. Lepiej zapamiętaj to imię, bo niedługo będziesz je wykrzykiwać
Czy ja naprawdę powiedziałam to głośno? Na mojej twarzy widniała mina pod tytułem "zabijcie mnie proszę". A wzrok Luny na mnie sprawił, że zrobiłam się całą czerwona. Wybiegłam na zewnątrz się przewietrzyć. Po czym poczułam jak coś mnie złapało i zasłoniło moje usta ręką.
-Zobaczymy, kto będzie krzyczał, czyje imię- powiedział, po czym kolejna łza spłynęła mi po policzku.
CZYTASZ
COMMANDER LEXA || Clexa
ActionLexa jest zwykłym kłusownikiem, lecz kiedy poznaje kobietę o imieniu Luna, to jej życie zaczyna się gwałtownie zmieniać... (Pisałam tą książkę dość dawno, więc jest w niej dużo błędów)