Rozdział 8 ,,Fetysz"

527 35 22
                                    

Miesiąc później...

Był początek Sierpnia. 

Jeszcze kilka tygodni i wakacje oficjalnie się skończą.

Sklepy już zaczynają wyprzedaż sprzętu szkolnego. Większość osób albo spędziła te wakacje nudno siedząc przed telewizorem, albo starali się coś robić przez te 2 miesiące uczestniczyć w jakiś ,,koloniach".

Jednakże lato Star i Marco nie było nudne:tylko pełne podróży na Mewni, walki z miłością i walki o miłość. Teraz wszystko jednak dobrze się układało: Star i Marco w końcu oficjalnie są parą, a Jackie i państwo Diaz nie mają nic przeciw.

W końcu się zapowiadało, że najgorsze już za nimi...

Było późno. Właśnie zachodziło nad budynkami letnie, spokojne słońce. Marco szedł właśnie samotnie spokojnym, szczęśliwym krokiem przez miasto. Miał na sobie plecak, w którym trzymał strój od karate.

Jako że są jednak nadal wakacje teraz miał zajęcia raz na 3 tygodnie.
Jednak nie był szczęśliwy z powodu udanych zajęć. 

Marco przez całą drogę miał we łbie tylko pewną blondynkę o pięknych niebieskich oczach i ślicznej czerwonej opasce ze słodkimi, choć dobrze opisującymi charakter rogami, która czekała aż jej chłopak wróci do domu.

Tymczasem pewnie bawiła się zaklęciami, ale jednak.

I właśnie przez to jak bardzo był zapatrzony w tych myślach w nią, nie zauważył jak wpadł na jakąś osobę.

-O matko! Wybacz star, nie chciałem! - Powiedział Marco spoglądając na chłopaka przed nim. 

Był o połowę wyższy od Marca, z wąsem na twarzy i kubkiem w ręce, a na sobie miał czarną skórzaną moto-kurtkę...na której teraz znajdowała się fioletowa plama po napoju.

-,,Jak mi przykro", tylko tyle mi masz do powiedzenia...lamusie? - Warknął wściekle nastolatek w stronę Diaza, a on natomiast patrzył na niego z lekkim przerażeniem.

I nie bez powodu był przerażony, Marco bowiem kojarzył nastolatka:Jack Mason, licealista, typowy wandal, powtarzał pierwszą klasę, raz ukradł ze sklepu scyzoryk.

To ostatnie to plotki, ale ponoć nadal nim straszy.

-Emm...j...ja...ja nie chciałem! Tak...samo wyszło... - Właśnie Marco zdał sobie sprawę z tego co mówił.

-Samo wyszło?! Ta kurtka kosztowała mnie kupę hajsu!!! - Powiedział Jack podchodząc do chłopaka.

-T...to już się nie powtórzy! - Rzekł Marco z przerażeniem w tonie. Chciał salwować się ucieczką, lecz strach go odruchowo sparaliżował.

-No mam nadzieję, że się nie powtórzy. - W tym momencie Jack stanął dosłownie naprzeciw chłopaka. Marco spojrzał na Jacka z dołu, on natomiast spojrzał na wandala z góry. Po chwili chłopak jednym ruchem chwycił za ramiona i całego go podniósł. Ćwierć metra na ziemią. - Ale żeby ci dać nauczkę...wyskakuj z kasy.

-Kasy?

-No dalej Marco Diaz, wiem że masz spore alimenty od starych. To cię przy okazji skroję! Kasa! Co do centa...

-No dobra...tylko...że ja...nie mam teraz tej kasy.

-A...Ok! - Rzekł Jack. - To w takim razie...zapłacisz mi później! Ale żebyś pamiętał... - Po czym pięść licealisty z prędkością światła znajdowała się na twarzy młodego karateki.

Godzinę później...

Star leżała na łóżku z różdżką w dłoni i wykonywała różne zaklęcia, przywołując różne magiczne stworzenia:pieski z skrzydłami, kotki z ciałem gepardów, latające świnki.

LOVE BRIGHTER THAN LIGHT - SVTFOE - STARCOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz