Rozdział 20 ,,Czego oczy nie widzą..."

205 13 12
                                    

Od walki z Meteorą minęło trochę czasu. Po odzyskaniu wszystkich dusz,Mewni mogło z powrotem powrócić do odbudowy swojej magicznej potęgi. Moon praktycznie doszła już do zdrowia,przypominając sobie wszystko. Teraz mogła ponownie rządzić krainą,a Star mogła wrócić do tego,co kocha i robi najlepiej:niezobowiązującej,bezkarnej,wesołej i bezmyślnej zabawy. Oraz do bycia dziewczyną Marco.

Dzisiejszy dzień nie był zwykły. To był 31 sierpnia. Ostatni dzień lata. A tym samym powrót do szkoły. A to znaczyło,że i Star i Marco musieli w końcu wrócić do Echo Creek. I tak się stało.

Chociaż do tego zmusiła ich jeszcze jedna rzecz...

Star i Marco właśnie przechodzili przez portal. Byli tuż przed domem Marco. Wyglądał...inaczej. Był przygotowany do imprezy,widać było mnóstwo balonów. Było jednak coś jeszcze. Wieża Star nadal była,kaktusy wciąż rosły. Przy chodniku do drzwi coś było. To były rzeźby.

Rzeźby bocianów. Trzymały one coś w dziobach...

-Co to za impreza? I czemu mnie nie zaprosili? - Zapytała zaskoczona i rozczarowana Star.

-Bo mieszkasz tu... - Odpowiedział Marco,przyglądając się bocianom. Niepokoiły go one.

-A czytałeś zaproszenie? - zapytała ponownie Star przyglądając się kartce w ręku Diaza,którą dostał na Mewni. Star wzięła ją do ręki

-Nie mam czasu na czytanie zaproszeń. A ty pewnie nie masz ochoty. - Odparł Marco.

-Na czytanie zaproszeń na przyjęcie zawsze mam ochotę. - odparła wesoło Star,otwierając kartkę. Marco nawet się nie dziwił,że akurat to chciała czytać.

Wszystko co związane było z imprezami. To były wyjątki,które potwierdzały regułę.

Star i Marco powoli zbliżali się do domu.

-Z tego co piszą... - Star próbuję doczytać to,co tam jest. - ...To ktoś...spodziewa się...dziecka.(Zdumienie)Ooo...ktoś będzie mamą! Oh!

Para była już pod wejściem. Nagle drzwi się powoli otworzyły. Zatrzymały się na moment,po czym zza drzwi wyskoczyła głowa.

-Mamo? - zapytał zaskoczony Marco. Tak,to była Angie.

-Cześć kochani... - przywitała się wesoło Angie. - Fajnie,że jesteście. Muszę wam o czymś powiedzieć...

-Star już trochę zdradziła,o co chodzi... - odparł spokojnie i też wesoło Marco.

-(Angie)Ale na pewno się tego nie spodziewałeś,co?

Marco zaczynał się niecierpliwić.

-(Marco,wzdech)Eh...Ok! Kto będzie miał dziecko? - zapytał.

Angie otworzyła całkiem drzwi i wyjrzała całym swoim ciałem.

Marco przyjrzał się swojej mamie. Wyglądała...inaczej. Cera ta sama,nie postarzała się ani o rok. Ale jednak było coś. Marco spojrzał poniżej twarzy. Miała na sobie inną koszulę niż zwykle.
To była żółta,długa...koszula ciążowa.

A w niej widać było to,co się zmieniło:
Duży ciężarny brzuch.

-MAMO! - Marco właśnie zrozumiał,o co chodzi. Star tez rozumiała,co u niej wywołała wielkie podjaranie. U Diaza było przeciwnie. - Ty będziesz...matką? - Nie mógł w to uwierzyć. - Kiedy to się stało?

-Tuż przed waszym wyjazdem... - Nagle odezwał się Rafael,który stanął tuż obok Angie. Miał w rękach plastikową kartkę,a na niej USG dziecka. - Nazywa się Marco Jr.

-Marco Jr.? - chłopak był dość zaskoczony takim imieniem.

-Na cześć przyszłego starszego brata. Oraz dlatego,że obaj jesteście chłopcami. - Odpowiedział Rafael.

LOVE BRIGHTER THAN LIGHT - SVTFOE - STARCOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz