Od wydarzeń w szpitalu minęło parę dni.
Co prawda musieli coś powiedzieć policji, lecz Star i Marco postanowili nie wsypywać białowłosej i wmówili gliniarzom że jakiś uzbrojony mężczyzna zaatakował ich na cmentarzu.
Beretta została skonfiskowana, a całe trójce nie postawiono zarzutów.
Star i Jackie znów stały się kumpelami, a tamta sprawa poszła w zapomnienie.A Star i Marco, choć tego nie przyznali jeszcze oficjalnie, są parą.
Dzisiaj zbliżały się urodziny pani Diaz. W domu panowała napięta atmosfera...
-Może mogłabym pomóc z tym ,,gotowaniem"? - Zapytała Star znudzona nic nierobieniem i chętna pomóc.
-Nie trzeba! Dzięki! - Odparł Marco mieszając krem do tortu. Nie brzmiało to zbyt romantycznie.
-Och! Nie bądź taki! - Rzekła Star próbując być pomocna. Prawda jest taka, że wszyscy byli zajęci przygotowaniami do imprezy wieczorem, włącznie z Diazem. Tylko Star nic nie ma do roboty. - Chce bardzo pomóc. Nie ma czegoś, w czym by ci pomogła? Proszę!!! - Po czym spojrzała na chłopaka słodkimi oczami pieska.
-No... - Marco chwilę myśli. - Mogłabyś ugnieść masę na ciasto...
-Się robi! - Przerwała Star pełna entuzjazmu, żartobliwie salutując.
-...tylko... - Kontynuował - ...musiałabyś to zrobić sama. Bez magii!
-Em...jasne! Czemu nie? - Odparła Star, nadal pełna entuzjazmu - Dawaj to ciasto!
I jak na zawołanie Marco postawił na stole dużą drewnianą misę, a do niej:mąka,cukier,masło,proszek do pieczenia i jajka.
-Emm...to gdzie jest to ciasto? - Zapytała Star dość zdziwiona.
-No tutaj! - Odparł chłopak wskazując na misę. - Właśnie trzeba je ugnieść! Naaa...pewno dasz sobie radę?
-(Wymachuję ręką)Prrfffff...no jasne że dam! Za kogo ty mnie masz? Za jakąś księżniczkę? - Marco spojrzał na Star sarkastycznie - Nieważne. Odsuń się! - Po czym Marco zrobił dziewczynie miejsce.
Postanowił odejść na chwilkę od Star i poszedł sprawdzić, jak tam u rodziców. Tata właśnie siedział na drabinie i wieszał transparent.
-No cześć tato! Co tam?
-Och...Marco! Super, że jesteś! - Odparł Rafael - Powiedz:może być? - Zapytał syna ukazując długi, kolorowy kawał papieru.
Na nim było narysowany wizerunek jubilatki. A obok niej stał Rafael, Marco i Star.
-,,Najlepszych 35 urodzin dla kochanej Angie..." - Czytał napis na transparencie. - Jest...świetny! Mamie się spodoba. No i Star, spodoba jej się fakt bycia bardziej...,,członkowata" w tej rodzinie.
-No! Twojej dziewczynie by się spodobał!
-Emm...Jackie? - Zapytał Marco lekko zaskoczony.
Nie mówił jeszcze rodzicom o jego nowej miłości.
-No tak! - Odparł. Marco odetchnął z ulgą. Jednak nie dawało mu to spokoju. Chciał im to od dawna powiedzieć.
Po chwili jednak usłyszeli lekki hałas w kuchni. Marco szybko pobiegł do Star.
-Star? Co się stało? - Zapytał przerażony hałasem.
Wokół całej kuchni znajdowała się masa do ciasta.
-Ech...wybacz Marco. Nie wiedziałam właściwie ,,jak" trzeba ugnieść tą masę, więc rzuciłam malutkie, malusieńkie, tycie...zaklęcie...na te...części pierwsze...i...i...no cóż. - Rozejrzała się wokół kuchni.
CZYTASZ
LOVE BRIGHTER THAN LIGHT - SVTFOE - STARCO
FanficPo bitwie o Mewni! Star Butterfly - nastoletnia magiczna i dość zadziorna księżniczka pokonała tajemniczego wroga imieniem Toffee. Wróciła na Ziemię. Tymczasem jej przyjaciel Marco jest zagubiony, po tym jak jej międzywymiarowa przyjaciółka wyznała...