Trochę jakby odżyłam
Tępo spoglądała na dno pustego kieliszka. Koniec udawania opanowanej, a przynajmniej tej nocy. Nie potrafiła dłużej maskować bólu. W głębi serca musiała jednak przyznać, że ostatnio coraz częściej o nim myślała. Wiedziała, czym było to spowodowane. Przez cały rok jak ognia unikała mężczyzn, co w szkole było zadaniem dość łatwym. Odkąd pojawił się Wiktor, zaczęły się schody. Miała wrażenie, że każdym słowem prowokował wspomnienia o jej mężu, że był z nim w zmowie i przybył tylko po to, by przypomniała sobie o tyranie, który wyszarpnął trzy lata z jej życia. Zwykle po prostu patrzył na nią w ten charakterystyczny sposób, lub rzucał infantylne żarciki, ale tym razem przesadził. Postanowiła sobie, że już nigdy żaden mężczyzna nie będzie mógł się do niej zbliżyć na tyle, by bezkarnie wmawiać jej miłość. Zastanawiała się tylko, czy to jej wina, że znajomość z Zamoyskim poszła w tym kierunku. Czyżby pozwoliła na zbytnie zbliżenie? Może nie do końca uświadomiła mu, że nie potrzebuje w swoim życiu mężczyzny u boku. Na przyjaciela mogła się zgodzić, co prawda z trudem, ale mogła. Jednak on zaczął przekraczać tę bezpieczną granicę i to nie tylko po południu w szpitalu. Robił to już wcześniej, spojrzeniem, krótkimi uwagami i tymi nędznymi próbami zapewnienia jej czegoś w rodzaju przyjacielskiej opieki i swobody. Starała się to ignorować, naprawdę robiła, co mogła i czekała tylko aż zrezygnuje, widząc, że kolejne próby nic nie wnoszą. On jednak posunął się do tej najgorszej z możliwych opcji – wyznał jej pierdoloną miłość, nawet nie będąc tego świadomym.
Rozmazany tusz do rzęs pokrył powierzchnię powiek i policzków. Napełniła kieliszek do pełna i pociągnęła spory łyk. Przez zmęczenie bolało ją całe ciało, a dreszcze wstrząsały kończynami. Strach. Bała się, że ktoś wejdzie, zobaczy ją w tym stanie i... wyśmieje? Nie, nie o to chodziło. Nie o upokorzenie, ale ukazanie słabości, którą tak długo kamuflowała. Momentami miała wrażenie, jakby to Wiktor stanął w progu i spoglądał na nią tym swoim tępym, rozgorączkowanym spojrzeniem. Nie potrafiła wymazać go z pamięci. Wyglądał, jakby w tym otumanieniu spowodowanym temperaturą, zaczął pożądać jej tylko na własność. A może widziała w jego wzroku tylko to, co chciała widzieć?
Może na siłę poszukiwała w nim Wojtka?
Kolejny łyk machinalnie wylądował w jej ustach. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że mimowolnie nie przestaje myśleć o Zamoyskim. Dlaczego? Czemu wciąż widziała jego pokrytą wypiekami twarz, rozczochrane włosy i szkliste rogówki? W tym momencie chciała go po prostu znienawidzić, teatralnie zawiesić gdzieś jego fotografię i rzucać w nią lotkami z ostrym szpikulcem na końcówce. Znali się półtorej miesiąca, większość tego czasu spędzili na kłótniach, a jednak w tak krótkim czasie zdołał obrócić jej świat do góry nogami. Powiedziała, że trzy lata mogą zmienić wszystko – jak te, które spędziła z Wojtkiem. Od dnia, gdy w dwa tysiące trzynastym wzięli ślub, do czasu, gdy w dwa tysiące szesnastym zostawił ją z niczym. Teraz widziała, że nawet półtora miesiąca mogło okazać się równie znamienne. I to wszystko tylko przez jednego cholernego nauczyciela, który z butami wszedł w jej życie.
Chociaż z drugiej strony, czy mogła go o to oskarżać? Nie sprecyzowała skąd jej niechęć do płci przeciwnej, Wiktor wiedział tylko, że zostawił ją mąż, nie miał pojęcia o wykorzystywaniu, przemocy emocjonalnej i nadużyciach, których się Wojtek dopuścił. Nie wiedział nic i pewnie myślał, że nie chciała się wiązać, bo ciążył na niej ślub. Wtedy wystarczyłoby tylko zapewnienie, że nie ma nic przeciwko wolnemu związkowi, dlatego zaczął powoli się do niej zbliżać. Gorączka po prostu przyspieszyła sprawę. Na niekorzyść Zamoyskiego.
Nie chciała widzieć jego twarzy, a jednak ta ciągle stawała jej przed oczyma. Jego płytki oddech, głowa wciśnięta w poduszkę i kropelki potu na skroniach – cały ten smętny obraz wciąż widniał w wyobrażeniach i wspomnieniach. Mimo wściekłości, którą do niego pałała, wciąż pozostawało też współczucie. Był chory, zmęczony, obolały, a na to wszystko przerażony. Choć na ułamek sekundy chciała wczuć się w jego sytuację – przybył do niewielkiej wsi, zatrudnił się w liceum i nie oczekiwał pewnie atrakcji większych, niż bijatyka na szkolnym boisku. Tymczasem przywitała go rozchwiana psychicznie Ula, nadwrażliwa na męskie uczucia Marlena i masa kłopotów, przez które ostatecznie wylądował w szpitalu. Nie mogła powiedzieć, żeby znajdował się w lepszej sytuacji od niej samej. Obydwoje cierpieli, może nawet równie mocno.
CZYTASZ
Ujarzmić brokat [THE END]
Mystery / ThrillerCzasy studiów zostawił za sobą, lecz co teraz? Wiktor Zamoyski nie często stawiał sobie to pytanie, a decyzję o przeprowadzce do niewielkiej wsi pod Warszawą podjął głównie ze względów zdrowotnych. Do szczęścia wystarczyło mu skromne mieszkanko, cie...