31. Akcja - reakcja

245 51 132
                                    

Nie znikam na zawsze, co to to nie, chodziło mi raczej o stwierdzenie faktu, że coraz rzadziej jestem na Watt. Powód? Monotonia i brak rozwoju osobistego (jakkolwiek debilnie to nie brzmi XD). Mam wrażenie, że stoję w miejscu. Poza tym mam problemy zdrowotne, obecnie jestem chora po raz czwarty tej zimy, więc życzcie mi szczęścia, tym bardziej że choruję bezgorączkowo. W każdym razie, żeby była jasność – ta książka będzie kontynuowana. Na kolejną mam już plan, o to bym się nie bała, bała bym się raczej o moją chęć jej realizacji. Zrobię co w mojej mocy, żeby dalej ciagnąć cykl synków, a was proszę o wsparcie w komentarzach (którego dostaję i tak mnóstwo, za co serdecznie dziękuję) i może oznaczcie tu kogoś, kogo mogłyby losy Wikiego i Marleny porwać?

Miłego czytania Sadyści

Siedział na fotelu w salonie i milcząc obserwował nieruchome ciało Marleny. Spała. Miał nadzieję, że wytrzyma w tym stanie do rana i będzie mogła w spokoju odpocząć. Koło drugiej sam zaczął odczuwać nieprawdopodobne zmęczenie, ale wolał nie zostawiać jej samej. Wciąż myślał o tamtym smsie. Czemu Dudek pisał do Uli? I też czemu go kryła? Może faktycznie się przyjaźnili i każde za każdym w ogień by wskoczyło? W jego umyśle to wszystko kupy się nie trzymało. A może jednak?

Prawda była taka, że zmęczony mózg nie potrafił filtrować kolejnych myśli. Godzina drzemki nie wystarczyła, by zmienić postać rzeczy. Mieszkanie Marleny stało się klatką dla jego drżącego umysłu i żadnym sposobem nie mógł się z tej zasadzki uwolnić. Chciał obudzić Domańską, porozmawiać, ale byłaby to daleko idąca głupota. Musiała spać, żeby następnego dnia było jej lepiej.

Nie wiedział co ze sobą zrobić. Przeglądał Internet w telefonie, zrobił sobie kilka kaw, chciał nawet sięgnąć po jedno z win, które stało w lodówce Marleny, ale ostatecznie stwierdził, że nie ma ochoty skończyć z podbitym okiem. Została kawa.

Białe tulipany wciąż nie dawały mu spokoju. Powoli usiadł na kanapie i w zamyśleniu delikatnie gładził talię śpiącej obok Marleny. Czy Dudek zaszantażował Ulę? Czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę, że przyniósł jej kwiaty? A może ślepo wierzyła, że on naprawdę był przez kogoś wrabiany?

Piętrzenie kolejnych pytań nie miało większego sensu, tym bardziej że jak na razie wszystko sprowadzało się do jednego. Musiał dowiedzieć się, co to Brokat.

Znów spojrzał na śpiącą Domańską. Czy naprawdę musiała wiedzieć o kwiatach? Może lepiej byłoby zostawić ten szczegół dla siebie i poczekać na rozwój sytuacji? Poza tym wściekłaby się na myśl o tym, że do Uli pojechał bez jej wiedzy. Mimo tej chęci nie mógł przecież zataić przed nią tak istotnego dowodu w sprawie, w końcu ona tu dowodziła, a on musiał się dostosować.

Nie zapowiadało się, by tej nocy zmrużył oko. Racja, następnego dnia musiał stawić się w pracy i prawdę mówiąc, nie widział w tym fakcie najmniejszego problemu, a wręcz ślepo wierzył, że nie doświadczy żadnych trudności w przeprowadzeniu lekcji. Nadzieja dodała mu skrzydeł i przesiedzenie w ciszy całej nocy nie stanowiło większego problemu. Ów problem pojawił się wraz ze wschodem słońca, kiedy to zmęczony umysł wreszcie zabrał głos i zarządał wysłuchania. Wtedy jednak nie było już dla Wiktora odwrotu.

– Zatrucie – stwierdziła Marlena, powoli otwierając oczy. – Te bułki ze sklepików szkolnych to tragizm w czystej postaci.

– Zapewne – skwitował szybko i ziewnął przeciągle.

– A ty co? Nocna służba?

– Śpij jeszcze. Ja dwie godziny wybywam do pracy.

Przelotnie zlustrowała jego bladą skórę, idealnie komponującą się z sińcami pod oczami i syknęła z dezaprobatą.

Ujarzmić brokat [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz