9. Psi obowiązek

438 78 238
                                    

Ukulałam rozdział ❤️
Zapraszam was tak w ogóle na nowe, krótkie opowiadanie „Trzy lata po śmierci", jest na profilu ;)
I dajcie jakieś fajne komy dla chorej Felix ❤️ (wcale nie żebram)

Przez kolejne kilka dni Wiktor nie mógł opędzić się od nadopiekuńczej Alicji i jak zwykle zatroskanego brata. Obydwoje skakali wokół przeziębionego nauczyciela jak kangury, dostosowując się niemal do każdego jego kaprysu. Chłopakowi było to wybitnie nie na rękę. Ile by dał, żeby móc odpocząć w samotności, ciszy i spokoju, jedynie tuląc się do kota... Oczywiście tej możliwości mu nie dano. Skończyło się na tym, że w sobotę wieczór był jeszcze bardziej zmarnowany niż na początku tygodnia, kiedy przypałętał się do niego ten paskudny bakcyl.

Od samego rana nie ruszył żadnego posiłku. Damian podtykał mu pod nos wszystko, co w małym, miejskim sklepiku udało mu się kupić, ale Zamoyski uparcie zapewniał, że naprawdę nie jest głodny i niczego nie potrzebuje. Miał przed sobą wizję kolejnego zmarnowanego dnia, kilkugodzinnych drzemek i faszerowania się paracetamolem. Jakaż była jego euforia, kiedy przyszedł sms od Alicji. Pisała, że sama się od niego zaraziła, że bardzo jej przykro, ale dziś nie da rady się już pojawić, Wiktor z kolei miał ochotę skakać ze szczęścia. Nie życzył Ali choroby, ale był już po prostu do cna wymęczony przez jej ciągłe nadskakiwanie i misiowanie. Zresztą tyczyło się to też brata.

– Duduś, Karolinka czeka – podpuszczał chłopak.

– Przypominam, że to ty po mnie dzwoniłeś, więc albo faktycznie mnie potrzebujesz, albo jadę do domu. Mi to różnicy nie robi, mogę posiedzieć z tobą nawet kolejny tydzień, Karolina zrozumie, ale to zależy od tego jak się czujesz.

– Ja cię absolutnie nie chcę wyganiać, ale...

– Ale masz mnie dość – parsknął pod nosem.

– Po prostu trochę przejadło mi się leżenie. Zresztą ty masz pracę, nie chcę, żeby cię przeze mnie zwolnili.

– I tu masz niestety rację – westchnął, wyjmując z kieszeni dżinsów komórkę. – Raczej nie dostanę dłuższego urlopu.

– O widzisz i właśnie dlatego, mój drogi, powinieneś natychmiast wracać do stolicy. Ojczyzna wzywa.

– Znam cię dwadzieścia sześć lat, nie udawaj, że nie chcesz się mnie pozbyć – parsknął tamten.

I ku wielkiemu zdziwieniu Wiktora, jego brat jeszcze tego samego popołudnia spakował swoją niewielką walizkę i pierwszym pociągiem udał się z powrotem do Warszawy. Oczywiście nie obyło się uprzednio bez miliona pytań, czy chłopak na pewno sobie poradzi, czy przeszło już przeziębienie, czy niczego więcej nie potrzebuje, na co oczywiście Wiktor, że owszem, że jest dobrze i czuje się wyśmienicie. Damian do samego końca nie wyglądał na przekonanego. Opuścił mieszkanie brata napełniony obawami, ale prawda była taka, że wyboru nie miał. Młody Zamoyski znów został w domu sam.

Kiedy jednak wokół kompletnie ucichło i po kuchni nie krzątał się ani Damian, ani Alicja, zdał sobie sprawę, że cisza może człowieka nieźle przytłoczyć, szczególnie jeśli na oczach tego człowieka dziewczyna próbowała się zabić i dalej leżała nieprzytomna w szpitalu. Na policję nikt go jeszcze nie zaciągnął, do rozmowy z rodzicami Ulki też mu się nie spieszyło i w ogóle przez ostatni tydzień starał się jak najbardziej odwlec te jakże depresyjne myśli skupione wokół jej osoby. Pierwszy raz miał do czynienia z majaczącym o brokacie samobójcą. Sam nie wiedział już, czy na pewno wnikanie w to wszystko było na jego nerwy. W piątek gdy szykował się do snu i mył zęby, zauważył w lustrze coś wielce niepokojącego. Rude włosy nie siwieją, a jedynie jaśnieją, więc łatwo wywnioskował, że stres ostatnich dni przyprawił go o pierwszy „siwy", a konkretnie blond włos. Znalazł go przy grzywce, tuż nad skronią i bynajmniej go to nie zadowoliło.

Ujarzmić brokat [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz