39. Zemsta

322 59 130
                                    

Finał

Wciąż czułem skutki pobicia, choć od tamtych wydarzeń minęło już kilka miesięcy. Lekarz kazał nie nadwyrężać się dźwiganiem, czy jakimkolwiek wysiłkiem fizycznym, ale sytuacja zmusiła mnie do pewnych odstępstw i chyba nabawiłem się jakichś efektów ubocznych mojego nieposłuszeństwa. Niestety tak się złożyło, że Julian nie zawsze mógł pomóc mi w przeprowadzce i niektóre meble dźwigałem sam. A skąd przeprowadzka? Otóż po tym jak nieprzytomny zwaliłem się na bruk, Marlena zawróciła auto. Pomogła mi wrócić do domu, położyła mnie do łóżka i zaczęliśmy rozmawiać. I bynajmniej nie była to rozmowa krótka. Chciałem wyjaśnień i owszem, dostałem je, ale nie do końca tego się spodziewałem. Nigdy nawet nie przypuszczałem, że na świecie naprawdę istnieją ludzie mający wtyki w przestępczej społeczności, przepisywałem je tylko do uniwersów filmowych, a tu okazało się, że Wojtek miał ich całkiem sporo. Miał, dobre określenie, bo już nie spacerował po tym świecie, tak przynajmniej sugerowały wyjaśnienia Rumaka.

Domańska opowiadała mi też, jak zataszczyła mnie pobitego i półprzytomnego do auta, jak wezwała policję i wyjaśniła całe zajście i oczywiście wspomniała, że najprawdopodobniej ogłuszona osoba, która leżała w jej salonie, była tą samą, która rozprowadzała narkotyki wśród rowskiej młodzieży. To wszystko w głowie mi się nie mieściło. Opowiadała też, że Rumak nie uniknie procesu, a w nim pewnie będzie musiała zeznawać. Nie tylko o narkotykach, ale też o morderstwie męża, a to łatwe nie będzie. Możliwe, że wyjdzie sporo brudów przeszłości, a wręcz miała to zagwarantowane. To był właśnie jeden z powodów, przez które nasze drogi musiały się rozejść, a ja nie miałem nic do gadania.

Swoją decyzję tłumaczyła na wiele sposobów. Przede wszystkim chodziło o mnie. Gdyby to był jedyny powód, pewnie udałoby mi się ją przekonać, ale niestety, miała tego więcej. Ona doskonale wiedziała jakie niebezpieczeństwo ciągnęło się za cieniem Wojtka i że stała w samym tego cienia centrum. Rumak to jedno, a ile innych osób mogło mieć ją na celowniku? Dokumenty z jej domu podobno przejęła policja, ale lud z półświatka o tym nie wiedział. Oczywiście żachnąłem się, że tym bardziej muszę być w tym z nią, ale ona nawet nie chciała o tym słyszeć. Umowa była prosta – miałem o niej zapomnieć i nie oczekiwać cudów. Ona chciała skupić się na rozprawie, trochę odpocząć i przyswoić do siebie myśl, że Wojtek już nigdy jej nie zagrozi. Do tego wszystkiego potrzebowała spokoju, a ja teoretycznie miałem to uszanować. W praktyce nie obyło się bez kłótni. Miałem dziwne wrażenie, że brzmieliśmy zupełnie jak stare, dobre małżeństwo. Za wszelką cenę starała się przekonać mnie do swoich racji, ale oczywiście musiałem być mądrzejszy. Nie zgadzałem się, zresztą nie mogłem się zgodzić. Zgoda oznaczałaby rozstanie, a na tym etapie już nie wyobrażałem sobie życia bez niej.

A jednak ustąpiłem. Dlaczego?

Bo chciałem dla niej jak najlepiej. O to niestety chodzi w miłości – nie można znieść myśli, że druga połówka czułaby się źle. Dlatego odpuściłem.

Tamtego dnia podała mi silne leki przeciwbólowe, a ja nie przewidziałem, jak szybko zachce mi się po nich spać. Nie mogłem długo utrzymać otwartych oczu, zresztą i ból był nie do zniesienia. Tylko na chwilę przymknąłem powieki. Kiedy otworzyłem oczy, siedziała nade mną Alicja. W tym momencie zawalił mi się świat.

Cały tydzień przeleżałem niezdolny do jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Kiedy wróciłem do pracy, to już nie było to samo miejsce. Wszędzie widziałem Marlenę. Jak się okazało złożyła już wypowiedzenie, a polonistka z gimnazjum zajmowała się dzieciakami, póki dyrektorka nie znajdzie zastępstwa. Kiedy tylko dowiedziałem się, że Domańska zrezygnowała z pracy, podjąłem ostateczną decyzję. Pozostanie w Rowach nie byłoby dobrą opcją, prędzej popadłbym w głęboką depresję, o ile już tego nie dokonałem. Zwolniłem się w połowie grudnia.

Ujarzmić brokat [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz