30. Białe tulipany

279 47 138
                                    

Wow dawno nie byłam tak dumna z rozdziału, jak jestem z tego

Krok po kroku zbliżali się do sali Ulki. Wiktor maniakalnie wpatrywał się w czubki butów i siłą woli próbował powstrzymać się przed zaczynaniem dyskusji. Widział, że Domańska była odrobinę, a nawet bardziej podminowana i tego dnia wolał już nie wchodzić jej w drogę. Domyślał się, że Ula nieźle zadziałała jej na nerwy.

Czemu nagle wyparła się jednej z niewielu osób, które chciałyby jej pomóc? Nawet w szkole zbytnio o nią nie pytano, jakby kompletnie zniknęła z życia swoich rówieśników. Może nie była nielubiana, ale na pewno nie stanowiła istotnej części rowskiego liceum. Sam Wiktor postrzegał ją jako dziewczynę z tła, taką, która zawsze bez słowa przemyka się korytarzem i nawet „dzień dobry" z jej ust brzmi jak szept. Wzorowa uczennica, która nie umie odnaleźć się w towarzystwie – tak właśnie odbierano ją na pierwszy rzut oka. Taką widział ją Wiktor i zapewne każdy inny rowski uczeń, czy nauczyciel. Ta sama dziewczyna posunęła się do próby samobójczej.

Przyglądał się porcelanowo białej skórze Marleny. Pewnie pobladła ze stresu, myślał. Nie wydawało mu się, żeby była dumna z całego obrotu sprawy i braku wsparcia ze strony Ulki. Tym bardziej, że cała sytuacja skomplikowała się już do tego stopnia, że żadnego szczegółu nie można już było puścić mimo uszu. Każda informacja była na wagę złota, a Sobczyk musiała przyjąć to do wiadomości.

– Młoda, pana Wiktora ci przyprowadziłam – rzuciła od progu w stronę dziewczyny. – Mamy świadka, więc teraz grzecznie mówisz mi czemu był tu Dudek, a on będzie to odnotowywał i zapamiętywał.

Wiktor przyglądnął się Uli, której przecież dawno już nie widział. Nie wyglądała na osłabioną, czy chorą jak podczas jego ostatniej wizyty, a zamiast tego jej policzki pokrywały rumieńce, a twarz prezentowała najbardziej fochatego focha, jakiego może pokazać nastolatka. Z takim materiałem dowodowym Zamoyski wnet zrozumiał genezę irytacji Marleny.

– Nie mam zamiaru nic mówić – fuknęła, ogarniając włosy za ucho. – Nikogo tu nie było i nie wiem o co pani chodzi.

– Ula, próbuję ci pomóc – rzuciła groźnie Marlena. – Nie znamy się od wczoraj, wiem, że coś kombinujesz.

– Pani nic do tego.

Domańska wymasowała skronie i westchnęła przeciągle.

– Ta sama śpiewka od piętnastu minut – mruknęła do Wiktora. – Przemów do niej, bo mnie szlag trafi.

Pobladła jeszcze bardziej niż minutę temu, więc Zamoyski nie zamierzał się z nią przepychać. Bez słowa usiadł przy łóżku Uli i poważnie zmierzył dziewczynę wzrokiem.

– Ula, to ważne – zaczął. – Mamy kilka podejrzeń dotyczących Dudka i rzeczy, których prawdopodobnie się dopuścił, a ty musisz po prostu powiedzieć czego od ciebie chciał.

– Nie było go tu – odparła poważnie. – A to jest wszystko w ogóle nie wasza sprawa.

– Jest – zaprzeczył Wiktor. – Prawdopodobnie przez tego chłopaka wylądowałem sam w lesie i ledwo uszedłem z życiem – wyznał.

Ula nie wyglądała na zaskoczoną, jakby wszystko to nie robiło na niej wrażenia.

– To na pewno nie jego wina – prychnęła.

– Ula, do cholery, czy ty go kryjesz? – rzuciła zza pleców Wiktora Marlena. – Jeśli zrobił to wszystko, o co go teraz podejrzewamy, a jest to między innymi podwójna próba pozbawienia nauczyciela życia, to w tym momencie stajesz po stronie przestępcy.

Ujarzmić brokat [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz