Kilka spraw na początek
Ten rozdział jest inny, mocniejszy i bardziej emocjonalny, ale na tym właśnie mi zależało.
Piosenkę z góry włącznie, gdy w tekście pojawi się ~~~ według mnie pomoże wam to w lepszym wczuciu się (tak wiem, znowu WML, ale co ja poradzę, że to najsmutniejsza j najbardziej odpowiadająca sytuacji piosenka, jaką znam).
Wraz z tym rozdziałem wróciła mi chęć do pisania, a jednocześnie coraz bardziej zbliżamy się do końca, a jednocześnie do kolejnej książki. Mam nadzieję, że jeszcze wam się nie znudziłam i nie poddaliście się po moich ostatnich załamaniach.
Chcę być z wami bliżej i myślę o założeniu czegoś (typu tumblr neem to chyba najlepsza opcja, ale jak macie propozycje to jestem otwarta).
Miłego czytania x
– To może wampir?
Wiktor dogonił Domańską, które ze znudzoną miną przechadzała się między półkami warszawskiego TKMaxa i co rusz zatrzymywała się przy kolejnych stoiskach z wszędobylskimi ozdobami na Halloween. Zdecydowanie wolałaby siedzieć teraz w domu i popijać wino z pękatego kieliszka, ale ani obowiązki, ani zakład z ZOMO jej na to nie pozwalały.
– Ja to bym cię w mundur zapakowała – rzuciła obojętnie. – Hełm, pałka, tarcza ochronna i możesz lecieć podbijać niewieście serca.
– Bardzo śmieszne.
– Za mundurem panny sznurem, kochany.
– To wybitnie niesmaczny żart, wiesz?
– A za sutanną całą bandą.
– Lecz się – prychnął.
Zaśmiała się pod nosem i znów zniknęła Wiktorowi z oczu.
W duchu obiecywał sobie, że na zakupy wybrał się z nią po raz ostatni. Cały czas uciekała, pędziła przez sklep z prędkością światła i kompletnie nie obchodził ją fakt, że Wiktor nie mógł nadążyć za tempem, które chcąc nie chcąc narzuciła. Miał o tyle łatwiej, że wzrost pozwalał mu na śledzenie jej znad alejek, ale odnaleźć jej w tym labiryncie i tak nie było łatwo.
Wampirzych kłów długo szukać nie musiał. Te, które znalazł miały formę gumowej nakładki na zęby i z wielką chęcią przymierzyłby je na próbę, ale oślinienie produktu w sklepie wykraczało poza jego prawa konsumenckie. Zamiast tego, znów z trudem dogonił Domańską i zaprezentował jej swój znalezisko.
– Możesz wybrać coś, przez co nie będę musiała się za ciebie wstydzić?
– To są bardzo ładne kły – prychnął.
– A Dracula był ryży – sarknęła.
– Może i nie, ale stereotypy są po to, żeby je łamać.
– Byłoby łatwiej, jakbyś mi w końcu powiedziała kim ty będziesz – prychnął. – Mógłbym się dopasować.
– Jeszcze czego – parsknęła. – To jest niespodzianka i nie ma mowy, żebym cokolwiek ci zdradziła. Co roku ubieram to samo i nie mam zamiaru tego zmieniać.
– Zadzwonię do Ali – zagroził.
– Dużo się nie dowiesz. Ona nigdy nie wybiera się na Halloween. Szach mat, ZOMO. – Chytrze uśmiechnęła się pod nosem. – Zresztą bez kostiumu będziesz równie przerażający.
CZYTASZ
Ujarzmić brokat [THE END]
غموض / إثارةCzasy studiów zostawił za sobą, lecz co teraz? Wiktor Zamoyski nie często stawiał sobie to pytanie, a decyzję o przeprowadzce do niewielkiej wsi pod Warszawą podjął głównie ze względów zdrowotnych. Do szczęścia wystarczyło mu skromne mieszkanko, cie...