Ło jak mnie tu dawno nie było.
Zacięta dyskusja z Marleną nieźle Wiktora wymęczyła, a przecież chciał tylko zrelaksować się przy piwie. Wyszło na to, że ze świętego spokoju nici i został na lodzie z bólem głowy i nudnościami. Poza tym dalej towarzyszyła mu obawa, że poniedziałek w pracy nie będzie należał do najlepszych dni w jego karierze. Obawy niestety się potwierdziły.
Tego dnia zjawił się w szkole wyjątkowo wcześnie, mając na uwadze zaplanowane skserowanie kartkówek dla uczniów klasy trzeciej. Zadał im sporo zadań domowych i był przekonany, że osoby, które faktycznie sumiennie zabrały się za ich odrobienie, otrzymają przynajmniej dobrą czwórkę, jednak z własnych, szkolnych doświadczeń wiedział, że najprawdopodobniej posypią się jedynki. Trudno, to ich sprawa, on tylko wykonywał swoją pracę.
Do pokoju nauczycielskiego wparował pełen werwy i zapału, który przygasł natychmiast, kiedy przy komputerze zobaczył Marlenę.
Chciał przekraść się gdzieś bokiem, żeby przypadkiem nie zwróciła na niego większej uwagi, ale niestety, kobieta modliszka już zaczęła polowanie.
– ZOMO, nie skradaj się jak lis do kurczaków i tak słyszę te twoje buciory.
Nie modliszka, pająk to lepsze porównanie. Drgnięcie pajęczyny, a ona już biegnie, by skonsumować ofiarę. Wiktor niepewnie spojrzał na swoje trepy. Pierwszy raz ubrał coś innego niż wypastowane półbuty od garnituru i od razu musiała zauważyć.
– Powiedz mi, czemu w tym pokoju nauczycielskim zawsze siedzisz tylko ty?
– Bo inni nauczyciele nie widzą sensu marnowania tu życia, a ja po prostu kocham tę szkołę. – Uśmiechnęła się złośliwie i wróciła do atakowania klawiatury.
– Nieszczerze to zabrzmiało wiesz?
– Wiem.
Odwróciła się i obserwowała jak zmagał się z kserokopiarką. Nie szło mu, do tej pory prosił Alicję, by ta go wyręczała, niestety teraz nie miał jej pod ręką.
– Dobrze widzę? – rzuciła kpiąco Marlena i uniosła brew. – Czy ty masz na sobie sweter?
Zlustrował swoją stylizację złożoną ze zwykłych dżinsów i grubego, zielonego swetra z wielkimi warkoczami na brzuchu.
– Byłem chory, nie chcę się doprawić – odparł zdawkowo. – Aż tak cię to przeraża?
– Jezu, ZOMO, nie bierz wszystkiego tak do siebie – parsknęła. – Po prostu się dziwę, że ikona mody w tej wsi ubrała coś bardziej przyziemnego. Kręciło mi się w głowie od tych kolorowych krawatów.
Postanowił puścić tę uwagę mimo uszu i powrócić do zabawy z ksero. Marlena przyglądała mu się z pobłażliwością.
– Przytrzymaj ten zielony przycisk, zacina się – rzuciła.
Nie odpowiedział, a jedynie wykonał jej polecenie. Maszyna zaburczała a ze szpary zaczęły kolejno wyłaniać się kolejne kartki.
– Magiczne słowo.
– Dziękuję – mruknął cicho.
– Nie słyszę.
– Dziękuję – odparł ostro i odpowiednio głośniej. – Coś ty się taka milutka nagle zrobiła, co?
– Nie chcę cię bardziej dobijać – parsknęła.
Uniósł brew.
– Szykujesz kartkówkę klasie, która ma cię za mordercę, odważnie.
CZYTASZ
Ujarzmić brokat [THE END]
Misteri / ThrillerCzasy studiów zostawił za sobą, lecz co teraz? Wiktor Zamoyski nie często stawiał sobie to pytanie, a decyzję o przeprowadzce do niewielkiej wsi pod Warszawą podjął głównie ze względów zdrowotnych. Do szczęścia wystarczyło mu skromne mieszkanko, cie...