Violetta siedziała na plaży i grała na gitarze, przeglądając swoje nuty. Nagle przestała grać bo zobaczyła, że po drugiej stronie plaży jedzie Leon na koniu nie wiadomo jakiej maści. Tak się na niego zapatrzyła, że nie zauważyła ogromnego wiatru, który uderzył od morza. Po chwili wszystkie nuty zostały porwane. Violetta wstała z ziemi i ruszyła za nimi w pogoń, kiedy drogę zagrodził jej przystojny Leon w koszuli na koniu. Violetta spojrzała na niego niepewnie.
L: Co się stało?
V: Moja piosenka mi odleciała.
Leon uśmiechnął się do niej.
L: Odzyskam ją!
Teraz to Violetta uśmiechnęła się promiennie co niezwykle rozczuliło Leona.
V: Dziękuję Jeremy.
Czar chwili prysnął.
L: Co?
Leon z wrażenia spadł z konia i obudził się w samolocie. Rozejrzał się niepewnie i po chwili przypomniał sobie ciężka rzeczywistość. Podrapał się po głowie. Obok niego siedział Diego zawzięcie czytając jakąś książkę. Leona bardzo zdziwiło to zjawisko, ale nic nie powiedział. Zamknął oczy i oparł głowę o fotel. Jak bardzo chciałby uciec kolejny raz w to senne marzenie
D: Co tam?
L: Miałem koszmar. Śniło mi się, że spadłem z konia.
D: Bo spadłeś z konia.
L: Co?! I Violetta to widziała?
D: Co? Czemu Violetta by miała się na to gapić? No, ale jakby to widziała to pewnie poparłaby mnie w tym, że jesteś skończoną ofermą. Czemu sobie w ogóle o niej przypomniałeś? Masz omamy?
L: Co ja robiłem na koniu?
D: Zapomniałeś Leon, że jestem stajennym? Dzięki stary dałem ci się przejechać na koniu, a ty nic nie pamiętasz. Już nigdzie ze mną nie pojedziesz.
L: Jakoś przeboleję tę stratę. Przypomnij dlaczego w ogóle ze mną lecisz?
D: Francescą mi to załatwiła.
L: Ta. Przypomniałeś mi, że muszę ją zwolnić.
D: Jesteś chodząca wdzięcznością Leon.
L: Życie.
D: Dobra Leon sprawa wygląda tak. Twoi fani. Co ciekawe antyfani też. Chcą świeżej krwi. Musimy dać im w końcu nową płytę. Więc masz dwa dni wolnego, a potem będziemy nagrywać. Już załatwiłem studio.
L: Serio? Maxi nie napisałem mi od czterech miesięcy żadnej nowej piosenki, a ty chcesz żebym ci płytę nagrywał?
D: Nie martw się Maxi jest beznadziejny, więc załatwię ci nowego tekściarza. Co się będę ograniczał. Kojarzysz Pedro? To ten udup Camili.
L: Ta. Coś mi się obiło o nim o uszy.
D: To świetnie bo jest do wzięcia. Przynajmniej do końca września. Potem może być ciężko bo chce się niby kształcić. Ale to nic. Wystarczy, że napisze nam dziesięć kawałków na płytę i może wywalać. Zaraz do niego dryndnę.
Diego już chciał wybrać numer Pedra, ale komórka zadzwoniła i wyświetlił się na niej numer Maxiego.
D: O zobacz dzwoni nasz bezrobotny.
Diego odebrał telefon.
D: No hej Maxi. Co tam? No co ty! Wcale nie chcę cię zwolnić!
Diego wstał i dalej rozmawiał z Maxim, udając się na drugi koniec pokładu. Leon pokręcił głową.
L: Co oni wszyscy powariowali czy co?
Po chwili przybiegła Francesca.
Fran: Chodzi Leon.
Francesca zaczęła pudrować Leona, a ten miał ochotę się pochlastać.
L: Weź przestań.
Leon odepchnął Francesce.
Fran: Ale kochany będą fani, dziennikarze...
L: Francescą proszę cię daj mi odpocząć.
Francesca zmartwiła się.
Fran: Coś się stało?
L: Nie. Przepraszam nie powinienem być w stosunku do ciebie taki ostry. Po prostu czuje się fatalnie. Jestem zmęczony tym wszystkim. Tą całą sytuacją.
Fran: Nie dziwię się. Ostatnio wszystko nabrało takiego rozpędu.
L: Ja chyba jednak nie chce takiego życia.
Fran: Co ty mówisz?
L: Posłuchaj... Wiesz może co u Violetty?
Francesca od razu się spieła.
Fran: Nie. Nie rozmawiamy ze sobą od końca trasy. I nie zamierzam tego zmieniać. A co?
L: A nic, nic. Tak pytam.
Francesca zmarszczyła podejrzliwie brwi. Już chciała coś powiedzieć, kiedy przyszedł Diego.
D: Dobra Leon. Szykuje się. Zaraz wysiadamy. Wejdziemy głównym wejściem.
L: A fani?
D: No co ty nikogo nie będzie. Myślisz, że aż tyle ludzi cię słucha? Dwie osoby na krzyż i nikt wiecej.
Leon miał ochotę wyrzucić go przez drzwi awaryjne.
L: Nie odzywaj się do mnie.
Po chwili na lotnisku:
Fanki: Leon! Leon! Leon!
Wszyscy rozejrzeli się po tłumie gapiów zgromadzonych na lotnisku.
D: No tak. O jej pomyliłem się. Ale nie schlebiaj sobie. To chyba jacyś sezonowcy. To ten ja pójdę na około. Powodzenia.
L: No chyba sobie kpisz.
D: Pa pa. I uważajcie na kostki. Te dziewczyny wyglądają jak kanibale.
Diego pomachał im i się ulotnił. Francesca spojrzała na wkurzonego Leona.
Fran: Nie przejmuj się nim. Jest idiotą. Chodź. Damy sobie radę bez niego.
Francesca i Leon przebiegli przez tłum fanów i antyfanów Leona.
Antyfani: Buuuuuuuuu! Tylko Jeremy!
L: Co?
Francesca popchnęła Leona w kierunku samochodu przy którym stał już Diego i babcia Angelica.
BA: Leoś nareszcie jesteś. Chodź kochany. Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam skarbeńku.
D: No szybko szybko właźcie.
Nagle odezwał się jakiś dziennikarz:
Dziennikarz: Leon! Twoja była dziewczyna niedawno się zaręczyła! Jak to wpłynie na twoją karierę?
L: Co?
BA: Spadówa od Leona!
Babcia Angelica zaczęła walić dziennikarza torebką, a Diego wpechnął siłą Leona do samochodu. Pomachał dziennikarzom i zajął miejsce z przodu obok kierującego Josepha. Babcia Angelica usiadła obok Leona i od razu złapała go opiekuńczo za ramię. Jeszcze wcisła się do nich Francesca.
Joseph: Siemasz Leon.
L: Hej.
D: Ciężka robota.
Joseph pokiwał głową. Do Diega i Josepha nachylił się Leon.
L: O czym oni mówią?
D: Kto?
L: No oni.
D: Dziennikarze? A nie wiem nawet nie słuchałem. Wiesz w fachu managera trzeba mieć mocną psychę.
BA: Oni mowią o mojej niewychowanej wnuczce. Nie przyznaje się do niej. Przecież to czysty German. Aż mi nie dobrze. Joseph jedź już stąd kochany.
Joseph: Się robi babciu.
Joseph ruszył.
L: Własnie mówili coś o Violettcie. Zaręczyła się?
Fran: To tylko jakieś głupie plotki.
Wtedy w szybie samochodu jakiś człowiek pokazał w gazecie zdjęcie Jeremiego z jakąś laską.
L: Ale ja jej nie znam.
Wszyscy skrzywili się, a najbardziej Dieg.
Ktoś: Jesteście w przyjacielskich stosunkach? Myślisz, że zaproszą cię na swój ślub?
Leon przyjrzał się gazecie. Obok Jeremiego była Violetta.
L: O jej.
D: Ta Leon. Zapisze ci w kalendarzu termin do jakiegoś dobrego okulisty. Starość nie radość chłopie.
Leon olał tą uwagę i spuścił szybę. Wyrwał ktosiowi gazetę i zaczął czytać. Już na pierwszej stronie pisało o zaręczynach Violetty i Jeremiego.
L: Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! Nawet się nie zająkneliście!
Joseph: Nie chcieliśmy cię denerwować. I bez tej informacji chodzisz podminowany.
L: Dziwisz mi się? Wszyscy traktujecie mnie jak jakiegoś niewolnika!
BA: Leonku po co te nerwy?
Fran: Leon proszę cię bez nerwów.
Leon ciepnął Francesce gazetę i krzyknął.
L: A ty co?! Wiedziałaś o tym?!
Francesca podniosła gazetę i wbiła w nią wzrok.
L: No co teraz nic nie powiesz?!
Diego odwrócił się do Leona.
D: Ostatni raz podnosisz na nią głos Leon.
Leon i Diego zaczęli się mierzyć wzrokiem.
BA: Chłopcy wydaje mi się, że Violetta to nie żaden powód żeby się kłócić. Naprawdę.
Fran: Camila coś mówiła mi o tym. Niedawno.
L: Niedawno? To ile już trwa ten teatrzyk?
Nikt nic nie powiedział.
Fran: Myślałam, że... To nie jest... Aż tak... Poważne.
Leon znowu zaczął krzyczeć.
L: Od kiedy zaręczyny z kimś nie są poważne? No tak wy jesteście zaręczeni od 13 sezonu, a jakoś nie bardzo z tym coś robicie.
Francesca jęknęła, a Diego pokręcił głową.
D: Za to ty Leon jeszcze długo nie będziesz z nikim zaręczony. Kto normalny by z tobą wytrzymał.
Joseph siedzący obok zastanowił się. Cała ta rozmowa zainspirowała go do pomyślenia czy by się już nie oświadczyć Emilce. Jego rozmyślenia przerwał Leon.
L: Wychodzę.
D: Oszalałeś? Jedziemy na wywiad do Jeżibisza.
L: Muszę pilnie zadzwonić.
D: Potem.
L: Nie teraz.
D: Leon jestem twoim managerem i mówię ci, że jedziemy na wywiad.
L: Zatrzymaj do cholery ten samochód!
Joseph gwałtownie zahamował. Leon wszedł z auta i trzasnął drzwiami. Poszedł przed siebie. Francesca otworzyła drzwi i zawołała:
Fran: Leon!
L: Mordy tam.
Joseph: Dobrze, że chociaż tego wściekłego tłumu już nie ma.
BA: Leonku wracaj!
Leon wywrócił oczami i poszedł na stronę. Wyciągnął telefon.
L: Ja im dam
CZYTASZ
Violetta 19 Nowe życie Leona
FanfictionLeon wraca z trasy koncertowej, na której i tak nic nie osiągnął, ponieważ Maxi nie napisał mu od czterech miesięcy żadnej nowej piosenki. Diego pomylił się jeszcze raz i trafiają do nieprofesjonalnego debila Jeżibisza, który ma głupi śmiech, lubi c...