Violetta szła szybkim krokiem w stronę Rollera, gdy nagle za rękę szarpnął ją Jeremy.
Jer: Musimy porozmawiać.
V: Nie mamy o czym! Puść mnie!
Jer: Co to niby ma być z tą piosenką? Pogieło was?
V: Nie powinno cię obchodzić to co robimy.
Jer: Violetta zamiast dać mi normalnie wytłumaczyć tą całą sytuację ty uciekasz się do takich szczeniackich zachowań. Jeszcze z Jazmin. Chyba powinnaś już wiedzieć, że ona jest głupia, a ty wierzysz w każde jej słowo.
V: Jak możesz zrzucać całą winę na Jazmin? Przecież sama cię na wszystkim nakryłam. Jesteś podłym człowiekiem.
Po chwili przyszła cała szkoła. Uczniowie, nauczyciele i dyrektor z widelcem w ręku. Za nimi biegła Jazmin. Violetta i Jeremy popatrzyli na nich zdziwieni.
Den: Oszukać.
Dyr: I zjeść.
Ja: Nie panie dyrektorze!
Uczniowie: Z dala go zdradza i skaza i sierść.
Den: Oszukać.
Pat: Znieważyć.
Dyrektor zaczął machać widelcem.
Dyr: I zjeść.
Uczniowie: Dawno pohańbił lud krwi. Z dala go zdradza i skaza i sierść.
Den: Pogarda!
Pat: Znieważyć.
Dyr: I zjeść.
Uczniowie: On od początku wcieleniem był zła.
Jeremy zaczął uciekać, a szkoła zaczęła go gonić.
Wszyscy: We krwi ma zło i gniew. Tulił do snu zdrady śpiew. Niechaj gna, niechaj trwa. Nie chcemy zapomnieć, więc pieśń nasza trwa. On nie jest już jednym z nas. W swoim sercu on skazę ma. To nasz głos to nasz sąd. Nie jest stąd. Kiedyś ktoś zdradził nas, zniszczył wiarę w świat. Dziś to wiemy i pieśń nasza trwa. Jeremy Wesołowski nie może być jednym z nas.
Jeremy uciekł w głąb miasta, a szkoła pobiegła za nim. Violetta nie wiedziała co ma powiedzieć. Cała ta dziwna sytuacja ją zaskoczyła. Postanowiła to olać i pójść dalej.
Tymczasem w Australii:
Leon dotarł właśnie do domu patologicznej żużlowej rodziny. Już od progu aż ich odrzuciło, gdy usłyszeli krzyki z domu.
Rory: Max dobrze, że jesteś. Twojemu ojcu randka spier....... Taki z niego Don Juan.
Max wywrócił oczami.
Max: Znowu? To już czwarta w tym miesiącu.
Leon popatrzył niepewnie na Bradiego.
Bra: Jego ojciec usilnie szuka baby. Na szczęście mój nie ma takich problemów.
Leon i Brady weszli do środka, gdzie stał już Max.
Max: Kochani to jest nasz kumpel Leon. Chciał was poznać.
Na przód wyszedł starszy mężczyzna.
Greg: Witaj jestem Greg. Jestem najstarszy z całej tej rodziny. Twoi przyjaciele to moje kochane wnuki. Świetne z nich chłopaki prawda?
Bra: Dziadek weź nie rób siary.
Greg: Cichutko Brady. Lepiej pokażcie nowemu przyjacielowi jak tu fajnie mamy.
L: Nie no ja już lepiej pójdę. Nie będę przeszkadzać.
Max: Czekaj skoro chcesz tu zostać to będziesz musiał się zaaklimatyzować.
Bra: A my zawsze ci pomożemy. Możesz z nami zostać.
Max i Brady zaczęli śpiewać.
Max: Każdy tu jest gościem. To obyczaj nasz.
Bra: Dobrze jest gdy od siebie innym coś dasz.
Max: Wszystko wspólne jest. Radości, smutki też.
Razem: Więc chodź! I ty możesz zostać z nami. Tu dla ciebie miejsce mamy. Bo łatwiej cieszyć się światem gdy się czujesz bratem. Tu każdy pomoże! I ty możesz zostać z nami. Tu dla ciebie miejsce mamy. U nas każdego dnia, dzielimy co się da. Tu wieczne święto trwa.
Max: Tego co nas łączy. Nie pojmie chyba nikt. W tym prawdziwy życia smak.
Bra: I więzy bratniej krwi.
Max: Słowa ja i ty.
Bra: Obróćmy w jedno słowo my.
Razem: Więc chodź! I ty możesz zostać z nami. Tu dla ciebie miejsce mamy. U nas każdego dnia, dzielimy co się da. Tu wieczne święto trwa!
L: To miejsce jest takie piękne, że inne tracą blask. Przy jego blasku piękniejszych miejsc, nie widział jeszcze nikt. Teraz widzę jaką drogę mam za sobą. Gdy patrzę na nich. Gdy ich śmiech słyszę w tle. W pamięci przeszłość budzi się.
Razem: I ty możesz zostać z nami. Tu dla ciebie miejsce mamy. U nas każdego dnia, dzielimy co się da. Tu wieczne święto trwa! Tu wieczne święto trwa!!!
Leon po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się jak w domu.
Tymczasem w Argentynie Violetta rozmawiała przez telefon z Diegiem.
V: Diego proszę powiedz mi gdzie jest Leon?
D: Uciekł.
V: No, ale gdzie?
D: Pojechał do jakiejś dziury w Australii Violetta ogarnij się dziewczyno.
Violetta przeżyła szok tysiąclecia.
CZYTASZ
Violetta 19 Nowe życie Leona
FanfictionLeon wraca z trasy koncertowej, na której i tak nic nie osiągnął, ponieważ Maxi nie napisał mu od czterech miesięcy żadnej nowej piosenki. Diego pomylił się jeszcze raz i trafiają do nieprofesjonalnego debila Jeżibisza, który ma głupi śmiech, lubi c...