Odcinek 4

136 10 0
                                    

Leon siedział oszołomiony i pełen szoku pod studiem telewizyjnym. Obok niego siedziała babcia Angelica starająca się go pocieszyć, a na przodzie wściekły Joseph i Diego, który miał na wszystko i na wszystkich wywalone.
Jospeh: Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś Leon. Po tym jak wszyscy ciężko pracowaliśmy. Na oczach milionów ludzi...
L: Czy ja wiem czy milionów. Widzieliście poziom tego prowadzącego...
Joseph: No właśnie Jeżibisz to największa szycha w Argentynie! Jak on coś ogłosi to już pozamiatane...
D: No. Wszystko już leciało na pasku w wiadomościach. Po herbacie.
L: A ja się cieszę. To chyba nie było dla mnie... Ta ciągła presja i życie pod ciągłą obserwacją. Poza tym kto by chciał ciągle być porównywany do tej cielepy Jeremiego...
BA: To wszystko wina Violetty. Jest rozpuszczona jak niewiadomo co. Gdyby German odpowiednio ją wychował nie zachowywałaby się jak rozkapryszona księżniczka.
L: Widocznie on ma coś czego ja nie mam.
BA: Nie mów tak Leon! To ty jesteś najlepszy!
Leon zastanowił się. Po chwili zobaczyli Jeżibisza, który wyszedł przed studio. Od razu zaatakował go tabun dziennikarzy. Jeżibisz zapozował do zdjęć i zaczął udzielać żywo wywiadu.
L: Pewnie gadają o mnie.
D: Na bank.
BA: Chyba będzie lepiej jak stąd odjedziemy. Zaraz nas dostrzegą i tyle z tego będzie.
D: Nie ma jeszcze Francescy.
BA: Dogoni nas. Jedź Jospeh synku.
Leon oparł się o siedzenie. Po chwili dzwignął brew w zamyśleniu. Nastąpiło oświecenie, które mogło wszystko rozwiązać. Którego tak bardzo teraz potrzebował.
L: Wyjeżdżam.
Wszyscy: CO?!
Wtedy ktoś zaklupał na szybę. Wszyscy podskoczyli na siedzeniach i spojrzeli w okna. Stała tam Francesca z tacą.
Fran: Przyniosłam kawę. Otwórzcie.
Wszyscy ją olali. Dopiero Diego się zlitował i jej otworzył. Francesca weszła do auta i zajęła miejsce koło Leona nie wiedząc, że przerwała wzburzający moment.
Fran: Proszę wedle życzenia.
Francesca zaczęła dzielić kawy. Wszyscy przyglądali się jej ruchom nie wiedząc jak dalej kontynuować przerwaną rozmowę.
Fran: A ta dla mnie. Co jest? Czemu macie takie miny? O czym rozmawialiście?
Leon pokiwał głową.
L: Tak. To dobry pomysł.
Joseph: Co ty gadasz za głupoty Leon? Gdzie ty chcesz niby wyjechać? Wrócisz do Meksyku? Mama cię zagłaska na śmierć.
Fran: Co? O czym ty mówisz Jospeh? Jaki wyjazd?
L: Chce wyjechać. To mi dobrze zrobi. W końcu odpocznę od tego wszystkiego i w spokoju wszystko przemyśle.
Joseph: Ta. W sumie ja też powinienem wrócić. Emilka pewnie tęskni....
L: Ta jedź. Ale ja nie wracam do Meksyku.
D: To gdziety chcesz niby jechać?
L: Słyszałem że Joshua sobie króluje w Australi.
Jospeh skrzywił się.
D: No ta tam cię jeszcze nie było.
Fran: Nie powinieneś się tak przejmować Violettą, Leon. Niech robi co chce. Nie zasługiwała na ciebie.
L: Nie robię tego ze względu na Violettę. Robię to dla siebie. W końcu zrobię coś dla siebie tak.
BA: Mam nadzieję, że przemyślałeś sobie to dobrze Leonku.
L: Tak. Jestem pewny jak nigdy.
Tymczasem w domu Violetty:
Germam przygotowywał się do wyjścia, kiedy przeszedł obok wejścia do kuchni.
V: Och Jeremy jesteś taki słodki hihi.
German słyszący taką patologię szybko się wrócił i zajrzał do kuchni. Jeremy z Violetta siedzieli przy stole i gruchali sobie popijając kawę. Germanowi zrobiło się niedobrze i od razu odechciało mu się wychodzić. Musiał pilnować Violetty. Wszedł do kuchni.
G: Co tam? Jak tam?
Violettcie uśmiech zszedł z twarzy od razu jak zobaczyła sztucznie wykrzywionego i wytrzeszczonego Germana.
V: Tato o ile pamiętam miałeś gdzieś iść.
G: Zmieniłem zdanie.
V: Ciekawe.
G: To co będziecie dzisiaj robić?
Jeremy spojrzał na zegarek.
Jer: W sumie ja już będę się zbierał. Umówiłem się z mamą.
Violetta posmutniała.
G: No tak pozdrów ją ode mnie. A teraz idź już stąd.
Violetta spojrzała z niedowierzaniem na ojca.
V: Tato!
G: No co pewnie się chłopak śpieszy...
Jeremy wstał od stołu, podszedł do Violetty i ją pocałował. German prawie dostał zawału.
Jer: Zdzwonimy się pa.
Jeremy wyszedł z kuchni. Violetta odprowadziła go tęsknym spojrzeniem. Gdy zniknął jej z wzroku od razu odwróciła się do Germana z lodowatym spojrzeniem. Germana zakuło w wątrobie.
G: Violetta nie patrz tak na mnie.
V: Mógłbyś przestać tak traktować Jeremiego? Musisz w końcu wbić to sobie do głowy, że to będzie mój mąż.
Germana zakuło w głowie.
G: Violetta nie wypowiadaj przy mnie głośno tego słowa na m.
V: Zachowujesz się jak dziecko. Zobaczysz wyprowadzę się stąd.
G: Bredzisz. Gdzie ci będzie lepiej niż u tatusia. Chyba nie u Wesołowskiej.
Violetta pokręciła głową.
V: Nie mam zamiaru ciągnąć z tobą tej rozmowy.
Violetta wstała od stołu i wyszła z kuchni. Chciała udać się do swojego pokoju, kiedy ktoś zaszwonił do drzwi. Violetta zatrzymała się i podeszła do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła Camilę.
V: Cami! Cześć!
Cami: Hej!
Przyjaciółki wyściskały się.
V: Proszę wejdź.
Violetta wpuściła Camilę.
V: Co tam? Co u Pedra?
Cami: U nas w porządku. Ale mów co u ciebie słychać. Dawno nie rozmawiałyśmy.
V: No tak. Mam teraz dużo spraw na głowie. Wiesz ten cały film.
Cami: No tak. Skończyliście już nagrywanie?
V: Zostało jeszcze parę ujęć, ale jesteśmy już bliżej niż dalej. Nawet nie wiesz jak się będę cieszyć, kiedy skończymy. Będę mogła w końcu razem z Jeremim zacząć planować wesele. Już nie mogę się doczekać.
Violetta promieniała. Camila zapatrzyła się na nią i wprost nie mogła się nie uśmiechać.
V: Co jest? Czemu tak patrzysz?
Cami: Super widzieć ciebie taką... Szczęśliwą.
V: Oj Cami bo jestem szczęśliwa. Czuję, że nareszcie trafiłam na odpowiedniego faceta. Szkoda tylko, że Francesca nie może się cieszyć razem ze mną.
Cami: Słuchaj Violetta może w końcu byś się przełamała i z nią pogadała. Nie gadacie ze sobą od zakończenia trasy chłopaków. To już naprawdę długo. Nigdy tak długo to nie trwało. Nawet kiedy pokłóciłyście się o Diega tak długo się nie fochałaś.
V: Nie mam zamiaru się z nią kontaktować po tym co mi powiedziała. Poza tym jest po prostu zazdrosna. Ona i Diego są zaręczeni już od 13 sezonu, a jakoś nic z tym dalej nie robią. Ale jeśli Fran nie zamierza cieszyć się moim szczęściem to niech dalej pomaga Leonowi. Wybrała stronę wroga.
Cami: Dobra jak chcesz. Ale mimi wszystko jesteście przyjaciółkami...
V: Chyba już nie.
Cami: Nie mów tak Viola.
V: Ale to prawda Cami. Chyba będziesz musiała się w końcu z tym pogodzić.
Camila pokręciła głową. Naprawdę nie chciałaby musiec wybierać między Francescą, a Violettą...
Cami: Obie jesteście winne.
V: Nie gadajmy o Francesce proszę. Skoro już tu jesteś to pogadajmy o czymś ciekawszym. Chodź.
Violetta złapała Camilę za ramię i pociągneła w stronę swojego pokoju.

Violetta 19 Nowe życie LeonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz