Rozdział 1

60 3 2
                                    



6 miesięcy wcześniej....

Stałam w pomieszczeniu, które miało być moim nowym biurem zarówno zdenerwowana, jak i podekscytowana. Dzisiaj zaczynałam swój pierwszy dzień w Wilson Technology. Przygotowałam się na tę okazję cały ranek, wstałam godzinę przed budzikiem, co było do mnie niepodobne, zrobiłam staranny makijaż, wybrałam moje najlepsze ubrania i nawet zdążyłam zjeść śniadanie. Kiedy weszłam z Panem Wilsonem do biura spojrzało na mnie cztery pary oczu.

- Dzień dobry, kochani, przedstawiam wam pannę Harris, mam nadzieję, że wprowadzicie ją w życie naszej firmy i posłużycie dobrą radą – odezwał się mój szef po czym uśmiechnął się do mnie życzliwie i wyszedł.

W pomieszczeniu stało sześć biurek, trzy w jednym rzędzie, a vis a vis nich kolejne trzy. Czułam zapach parzonej kawy i dębowych mebli. Widziałam śliczne róże na meblach, kilka ozdób i innych kwiatów. Wydało mi się całkiem przytulnie.

- Hej wam, jestem Emma i pomyślałam, że miło będzie zacząć naszą znajomość od czegoś słodkiego – wyciągnęłam zza pleców pudełko czekoladowych babeczek i zaczęłam podchodzić do ludzi zgromadzonych w pokoju.

Obok mnie siedział, jak się okazało Niall. Zabawny blondyn, który od razu skradł moje serce. Obok niego siedziała Gigi, naprzeciwko niej Zayn i Louis. Biurko znajdujące się naprzeciwko mnie było puste.

- A więc jesteś kolejnym matematycznym geniuszem w naszej firmie? – zagadała Gigi

Miała piękne, długie blond włosy i niebieskie oczy. Wyglądała jak prawdziwa modelka i szczerze poczułam się przy niej paskudnie. Jeśli jeszcze dwadzieścia minut temu wydawało mi się, że wyglądam ładnie właśnie zdałam sobie sprawę, iż byłam w cholernym błędzie.

- Nie sądzę, żebym była geniuszem – odpowiedziałam grzecznie

- Oh daj spokój, przecież dostałaś się do Wilson Technology, siedzisz koło geniuszy, Ty też nim musisz być – zaśmiał się Niall

- Ah, w takim razie muszę odłożyć moją skromność na bok, przyznaję, jestem geniuszem – wszyscy zaśmiali się razem ze mną.

Następną godzinę opowiadali mi o moich obowiązkach, o godzinach pracy, porze lunchu, kto z kim kręci, jaki jest pan Wilson, itp. Właściwie to wiedziałam już, że Lydia z recepcji szaleńczo kocha się w naszym szefie, natomiast nasz szef ma chrapkę na Gigi, która z kolei kręci z Zaynem, co nie trudno było zauważyć kiedy co chwilę wymieniali się uwodzicielskimi spojrzeniami. Niall powiedział, że na przerwie przedstawi mi ich przyjaciela Liama, który zajmuje się programowaniem oraz jego dziewczynę Cheryl, która jest asystentką pana Wilsona.

Wszyscy ze wszystkimi, mocno pokręcone.

- A to stanowisko? – wskazałam ruchem głowy na miejsce naprzeciwko mnie – Jest puste?

- Eee, nie, tutaj pracuje Harry, ale zapewne przyjdzie dopiero przed lunchem. Zawsze w poniedziałki się spóźnia – odpowiedział mi Niall

- Nigdy się nie przyzna, ale my już dobrze wiemy, że całą niedzielę wyszywa na drutach – zaśmiał się Louis i wszyscy mu zawtórowaliśmy

- Jak dobrze, że została mi jeszcze jedna babeczka – uśmiechnęłam się

- Wiesz, Emma, nie bądź speszona jeśli Harry nie przywita Cię dość entuzjastycznie, po prostu to miejsce należało.....

- Zamknij pysk, Horan. – wypowiedź Nialla przerwał mężczyzna, który właśnie wszedł do naszego biura. Był wysoki, a spod jego obcisłej, białej koszuli dostrzegłam kilka tatuaży. Jego włosy układały się w urocze loczki i już myślałam, że byłabym w stanie go polubić, kiedy popatrzył na mnie pewnymi nienawiści oczami.

In flames |h.s|Where stories live. Discover now