Jestem p r z e r a ż o n a. Nerwowo odliczam minuty do końca pracy, nie potrafię się skupić na liczeniu faktur i irytuje mnie każdy dźwięk. Układam w głowie plan, jak wymigać się od powiedzenia prawdy Harry'emu. Wydaje mi się, że to, co usłyszy właściwie nie ma żadnego powiązania z Lily i jednak obeszłoby się bez konkretów. Może wyjdę jakiś tylnym wyjściem? Jest tutaj takie w ogóle? Po pracy pójdę szybko spytać o to Lydii, tak to musi być idealne rozwiązanie.
Przecież on wie gdzie mieszkasz, idiotko.
Wzdycham z frustracją, na co Harry obdarza mnie czujnym spojrzeniem. Wyciąga telefon i coś na nim stuka. Wibracje mojego telefonu zdradzają, że pisał do mnie.
„Nie wywiniesz się, Emmo."
Świetnie, teraz jeszcze bardziej mnie zirytował. Przewracam oczami i szepcę ciche „ok.".
Jeszcze dziesięć minut. Dziesięć minut od powiedzenia mu prawdy. Prawdy, którą znam tylko ja. Moje ręce zaczynają dygotać, a serce przyspiesza swój rytm.
Czy jest na sali lekarz?
- Wszystko z tobą w porządku, przyjaciółko? – Niall patrzy na mnie rozbawiony i wskazuje na moje trzęsące się ręce. – Może ci cukier spadł? – Podaje mi swoje żelki. Biorę jednego do buzi i z trudem go przełykam. Mój żołądek dosłownie skurczył się z nerwów.
16:00.
Harry obserwuje mnie czujnie kiedy wychodzimy z biura. Staję przy mojej Impali, a on gwałtownie mnie od niej odciąga.
- Co jest kur...
- Jedziemy moim. – przerywa moją wypowiedź. – Jak twój samochód zostanie tutaj na noc nic się nie stanie, to strzeżony parking, a przynajmniej będę miał pewność, że nie zwiałaś.
Przebiegły kutas.
*
Całą drogę milczymy, panuje ogromna cisza, wyjątkowo nie gra żadna muzyka. Słyszę nasze oddechy. Jego spokojny, mój szybki i niepewny. I doprawdy nie jestem pewna czy to z powodu nerwów, czy to on tak na mnie działa.
W mieszkaniu każę mu rozgościć się w salonie, a sama idę do kuchni zrobić herbatę i coś do jedzenia. Nie, żebym nagle stała się gościnna, po prostu analizuję w głowie jak pominąć istotne szczegóły, ale szybko zdaję sobie sprawę, że tutaj niczego nie da się pominąć. Widzę, jak Harry się niecierpliwi, aż w końcu nie wytrzymuje i wchodzi za mną do kuchni. Siada przy blacie i patrzy na mnie wyczekująco.
- Wolisz herbatę z miodem czy może z cukrem? A może chcesz soku albo cytryny? – Próbuję zmienić temat.
- Miód i cytryna.
Potakuję i wykonuję polecenie. Staram się przeciągać tę czynność tak długo, jak tylko mogę, ale jego intensywne spojrzenie tylko mi to utrudnia.
- Zacznij w końcu mówić, Emma.
No dobrze, przecież chciałam zrzucić z siebie ten ciężar. Nie spodziewałam się tylko, że będę zwierzać się największemu dupkowi jakiego w życiu poznałam (no, poza Jace'm). Czyż to nie jest irracjonalne? Przecież de facto – nienawidzimy się. Przynajmniej na tym stanęło przy naszej ostatniej kłótni.
Oh, nie okłamuj się, lubisz go.
- Moja mama zmarła kiedy miałam 15 lat. – zaczynam. – Tata jest grubą rybą w biznesie, nie powiem ci czym się zajmuje, bo sama do końca nie wiem, nigdy mnie to nie interesowało, a boję się, że jeśli zacznę drążyć odkryję jego nielegalne interesy. Po śmierci mamy wpadłam w depresję. Nie wiedziałam, że chorowała, nigdy o tym nie wspomniała. I szczerze do tej pory wątpię, iż była chora. Tak powiedział tata. Wrócił pewnego dnia i oznajmił, że mama zmarła na raka. Tak po prostu...
- Przykro mi, Emma, ale co to ma wspólnego z Jacem? – Harry jest lekko zirytowany.
Podnoszę dłoń dając mu znak, aby mi nie przerywał.
- Moja gosposia często pod jego nieobecność chodziła po domu z krzyżem i wodą święconą, mówiła, że mieszka tu diabeł wcielony, że sprowadził na nas kłopoty i sprowadzi jeszcze większe. Jako, że całymi dniami faszerowałam się antydepresantami i raczej nie było ze mną kontaktu pewnie myślała, że nie wiem co mówi. Jednak dokładnie usłyszałam, kiedy rozmawiała z ogrodnikiem i powiedziała mu, cytując „wszyscy wiemy, że pani Harris była okazem zdrowia. Pozbył się jej jak śmiecia, a teraz niszczy swoje dziecko". Wstrząsnęło mną to. Chciałam się jak najszybciej ogarnąć, wyjść z gówna, w którym się znajduję i dociekać prawdy. Tego samego dnia ojciec oznajmił mi, że kogoś ma. To były tylko dwa miesiące po śmierci mamy... Rozumiesz? Wykrzyczałam, że go nienawidzę, uderzył mnie w twarz, powiedział, że jestem taka, jak ona, jestem niewdzięczną, głupią szmatą i on doprowadzi mnie do porządku. Tydzień później miał zorganizować kolację, na której chciał przedstawić swoją nową wybrankę...
Moją wypowiedź przerwał dzwonek do drzwi. Nie ukrywałam nawet swojego zdziwienia, mój adres znał chyba tylko Harry. Do tej pory nikt jeszcze mnie nie odwiedził. Podeszłam zaskoczona do wizjera, aby spojrzeć, kogo niesie w moje skromne progi i zamarłam. Po prostu zamarłam.
Delikatnie uchyliłam drzwi.
- Tata?
Harry poderwał się z sofy i podbiegł do drzwi. Przytrzymał dłonią moje plecy prawdopodobnie dodając mi otuchy. Widziałam jak nerwowo porusza żuchwą. Już kiedy mówiłam o tym, jak tata mnie uderzył zauważyłam jak wzrasta w nim złość.
- Nie zaprosisz mnie do środka? – ojciec jak zawsze był chamski i bezpośredni.
Wpakował się do mieszkania nie czekając na żadne zaproszenie. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i nie krępując się obecnością Harry'ego zaczął swój monolog.
- Mówiłem ci głupia dziewucho, że masz wrócić do domu. – uśmiechnął się złowrogo, a we mnie aż kipiało ze złości. – Myślałem, że załatwimy wszystkie sprawy po dobroci, ale ty jesteś uparta jak twoja tępa matka. Obydwie nie ukazywałyście mi ni krzty wdzięczności. Nie dość, że ty zawiodłaś to jeszcze ten pierdolony Jace nie potrafi sprowadzić cię do domu.
Na dźwięk tego imienia wzrok Harry'ego stężał, a jego pieści zacisnęły się. Nie, nie, nie... O nie może wszystkiego dowiedzieć się od ojca, jeszcze nie skończyłam mojego opowiadania.
- Dałem mu trzy tygodnie. Powiedział, że nie ma żadnego problemu. A teraz, kurwa ciągle to przedłuża, mówiąc, że wystąpiły jakieś komplikacje. Śmiem podejrzewać, iż spowodowane są tym typem obok ciebie. – wskazał z odrazą na bruneta.
Jak śmie wypowiadać się o nim tak bezosobowo? Jak śmie przychodzić tutaj i wygłaszać swoje monologi w obecności obcego mu mężczyzny?! Jak śmie nazywać mnie przy nim tępą dziewuchą?! Szukam dłoni Harry'ego, aby nieco się uspokoić. Splata swoje palce z moimi i ściska mnie mocno.
- Wrócisz w końcu posłusznie czy mam użyć siły?
- Nigdzie z tobą nie wracam. – syczę przez zaciśnięte zęby.
- Cóż. Nie będę ukrywał, że mi to na rękę. W obecności tego człowieka informuję, że zostałaś wydziedziczona i nie śmiej nawet wracać do Australii.
Ojciec wstaje powoli z fotela i rusza w stronę drzwi.
- I przekaż swojemu bratu, że już nie musi cię sprowadzać z powrotem.
Odwraca się i wychodzi.
A moje serce wyskakuje z klatki piersiowej.
Dłonie zaczynają się pocić.
Łzy zaczynają spływać po policzkach.
Odpowiadam na pełen współczucia, zdziwienia i wkurzenia wzrok Stylesa.
- Tak, Harry, zgwałcił mnie mój przyrodni brat.
YOU ARE READING
In flames |h.s|
FanfictionTo miała być olbrzymia zmiana w życiu Emmy. Przeprowadzka na inny kontynent, nowa praca, nowe życie. Czy ucieczka przed australijską rzeczywistością dopadnie ją w Chicago? Czy ON jej pomoże czy zmieni jej życie w piekło?