Rozdział 6

41 4 6
                                    


Przeklinając się w duchu, że nie zamówiłam taksówki tylko postanowiłam wrócić pieszo powoli dochodziłam do mieszkania. Zajęło mi to półtorej godziny. Droga, którą pokierował mnie GPS w telefonie wcale nie okazała się drogą na skróty i mogę iść w zakład, że zrobiłam jakieś trzy niepotrzebne okrążenia. Jedynym plusem jest to, że po drodze znalazłam restaurację sushi chociaż teraz obawiałam się, że już zapomniałam jak do niej dojść, a na pewno więcej nie posłużę się Google maps. Na pewno nie.

Mimo utrzymującego się ciepła i ostatnich promieni słońca poczułam, że robi mi się cholernie zimno. Moim ciałem wstrząsnął przerażający dreszcz. Zdałam sobie sprawę, że wchodzę do budynku, w którym mieszka gwałciciel. Tak bardzo chciałabym nigdy nie zobaczyć tych zdjęć i żyć w ciągłej nienawiści z Harrym. Niestety, stało się. W dodatku czułam się podle, bo ciągle próbowałam go bronić. Przecież na to nie ma żadnego wytłumaczenia, przecież nawet się nie lubimy. Coś mi w tym wszystkim nie pasowało, ale obiecałam sobie, że spróbuję nie zaprzątać sobie tym głowy przez weekend.

Ledwo weszłam do mojego mieszkania, a już rozległo się głośne pukanie do drzwi. Kogo niesie? Przecież nikogo nie znam i nikt nie wie, że tu mieszkam. Może jacyś sąsiedzi chcą się zapoznać? Z tą właśnie myślą otworzyłam drzwi i szybko tego pożałowałam. Moim oczom ukazał się Harry Styles, a ja znowu poczułam nieprzyjemne dreszcze na swoim ciele. Jednak nie czułam strachu. Już raz się poddałam, drugi raz tego nie powtórzę.

- Wpuścisz mnie czy będziesz się tak gapić? – rzucił wściekle, a we mnie aż się zagotowało. Przychodzi do mnie, kiedy wcale nie proszę się o jego obecność i śmie być taki bezczelny.

- Nie będę się ani gapić, ani Cię nie wpuszczę. Zejdź mi z oczu.

Zatrzasnęłam przed nim drzwi, ale szybko je odepchnął pewnym krokiem wchodząc do przedpokoju. Chodził nerwowo w te i z powrotem, a ja zastanawiałam się gdzie położyłam mój gaz pieprzowy. Przecież nie zrobi mi krzywdy, prawda?

Nie bądź niczego pewna.

- Emma, chciałbym coś wyjaśnić. – zaczął niepewnie.

- Nie wiem czy jest co wyjaśniać Harry. Nie martw się, na razie nikomu nie powiem, najpierw sama to rozgryzę.

Tak, zdecydowanie musiałam to rozgryźć. Przecież tak ważnych informacji nie wkłada się w luźną kopertę niezależną od folderu. Przejęłam po nim obowiązki więc nie sądzę, że sam ją tam zostawił. Na pewno by ją wyrzucił, żebym nigdy się nie dowiedziała. Może o tym zapomniał? A może wcześniej jej tam nie było? Dlaczego w mojej głowie jest więcej pytań niż odpowiedzi?

Oh przestań bawić się w detektywa Emma

- Ależ oczywiście, że jest co wyjaśniać. Nie zrobiłem tego, rozumiesz? Wiem jak to wygląda z twojej perspektywy, ale przysięgam na Boga, że tego nie zrobiłem!

Nie wierz mu

- Fakty mówią za siebie. Wyjdź z mojego mieszkania zanim wezwę policję. Masz trzy sekundy.

Nigdy nie przypuszczałam, że mogę być taka stanowcza. Brunet posłusznie podszedł do drzwi zerkając na mnie ostatni raz przed wyjściem

- Nawet mnie nie znasz, nie dajesz mi szansy na wytłumaczenie i oskarżasz mnie o poważne przestępstwo. Dajesz mi kolejne powody aby nienawidzić cię jeszcze bardziej.

Powiedział to tak spokojnie. I wyszedł. Poszedł sobie.

A więc mnie nienawidzi?

Dlaczego czuję jak w moim sercu wypala się dziura? Przecież nie zależy mi na tym, żeby mnie lubił. Ba, w ogóle mi na nim nie zależało, nie znałam go i wiedziałam o nim cos, czego chciałam wiedzieć. Odkryłam jego mroczny sekret i oddałabym wszystko, co mam, żeby to się nie wydarzyło.

Jeszcze bardziej pogrążyłam się w strachu, kiedy zdałam sobie sprawę, że moja sypialnia sąsiaduje, z którymś z pokojów Stylesa. Będę musiała zmienić mieszkanie. Nie potrafiłabym tutaj funkcjonować i żyć z ciągłą obawą, że mogę być następną. Następną, którą skrzywdzi.

A on następnym, który skrzywdzi mnie

To był zdecydowanie jeden z tych najgorszych dni, zaraz po tych, które tak bardzo chciałam wymazać z pamięci i, które miały zostać w Sydney. Wzięłam szybki prysznic i mimo wczesnej godziny położyłam się do łóżka. Sen zawsze pomagał mi uciekać od problemów i miałam nadzieję, że tym razem będzie podobnie.

*

Lekki wiatr muskał moje nagie ramiona i właściwie nie wiedziałam czemu tak się trzęsę. Nie było mi zimno. Czułam tylko strach, potworny strach. Moja podświadomość podpowiadała mi różne scenariusze. Wiedziałam tylko, że znajduję się w niebezpieczeństwie. Próbowałam się szarpać, ale coś skutecznie uniemożliwiało mi poruszanie się. Poczułam ciężkie liny związujące moje nadgarstki i zdałam sobie sprawę jaka ciemność panuje wokół mnie. Strach przeniósł się w okolice mojego serca i zakuł mnie tam boleśnie. Usłyszałam szelest czyichś kroków. Był tak blisko, a ja nie mogłam nic zrobić. Poczułam jak z moich ust spływa strużka krwi.

- Już nigdzie mi nie uciekniesz. – wzdrygnęłam się jeszcze bardziej, poczułam odrazę czując na sobie oddech mężczyzny. Doskonale wiedziałam kto to. Jestem w Sydney i zaraz zostanę zgwałcona.

- Puść mnie! Wypuść mnie, proszę! – łzy ściekały po moich policzkach i nie mogłam przestać ich kontrolować. Dlaczego mu zaufałam?

Ciągle krzyczałam, żeby mnie zostawił, próbowałam się szarpać, a on tylko śmiał się szyderczo.

Zerwał opaskę z moich oczu, a ja już nie byłam w Sydney. Byłam w jednej z ciemnych uliczek Chicago, a we mnie wgapiały się zielone oczy. Czułam, że jest coraz bliżej. Zaraz mnie dosięgnie, a ja nie będę w stanie obronić się po raz drugi.

- ZOSTAW, ZOSTAW, ZOSTAW MNIE!

Mimo moich krzyków podszedł do mnie i zaczął trząść moimi ramionami

- NIE RÓB MI TEGO!

Nie przestawał trząść

- Emma! Emma, obudź się! – gwałtowne szarpnięcie za ramiona spowodowało, iż gwałtownie otworzyłam oczy. Znowu panowała ciemność, ale teraz już wiedziałam, że jestem w moim łóżku i miałam kolejny koszmar.

Z transu wyrwał mnie męski głos:

- Ja pierdole, przestraszyłaś mnie!

Harry?

Zerwałam się na równe nogi analizując gdzie położyłam gaz pieprzowy.

- Jak dostałeś się do mojego mieszkania?! – ok., nie ukrywam, że byłam więcej niż przerażona.

- Nasze sypialnie sąsiadują ze sobą, a uwierz, że te ściany są naprawdę cienkie. Zaczęłaś tak przeraźliwie krzyczeć, że w pierwszej chwili chciałem dzwonić po gliny w sprawie zakłócania ciszy nocnej, ale jak zaczęłaś krzyczeć żeby puścił to nieźle się przestraszyłem. I nie zamknęłaś na noc drzwi, mam nadzieję, że więcej o tym nie zapomnisz.

Pierwszy raz usłyszałam w głosie Harry'ego Stylesa troskę.

Wydaje ci się

Zanim się rozmyśliłam chwyciłam jego twarz w moje dłonie, tak, aby spojrzał mi w oczy.

- Nie zgwałciłeś jej, prawda?


__________________________________________

Przepraszam Was, ale teraz mogą być nieco krótsze rozdziały, muszę was trochę potrzymać w niepewności i dobrze rozpracować ten temat :) Mam nadzieję, że was zaskoczę, ale potrzebuję na to trochę czasu. A przecież nie mogę od razu rzucić Was na głęboką wodę :D

Janka xx

In flames |h.s|Where stories live. Discover now