Rozdział 2

36 4 0
                                    


Weszliśmy potulnie do biura pana Wilsona. Byłam przerażona i pewna obaw, już miałam zaczynać płakać, kiedy szef w końcu się odezwał.

- Zapewne nie wiecie po co was tutaj zaprosiłem – zaczął

Oh, wiemy. Żeby nas zwolnić.

- Chciałbym aby panna Harris przejęła Twoje obowiązki, Styles.

Oczy Harry'ego rozszerzyły się i znów popatrzył na mnie z taką nienawiścią jak wczoraj. Nie zdążył nic odpowiedzieć, kiedy Wilson ponownie przemówił.

- Nie zrozum mnie źle. Dostajesz pewnego rodzaju... awans. Panna Harris przejmie Twoje dotychczasowe obowiązki, ale również zatrzyma te, które miała wykonywać. Natomiast Tobie, Harry przydzielę całkiem nowe. Jak wiesz Edwardson odchodzi na emeryturę, chciałbym żebyś został głównym księgowym.

Tym razem to ja popatrzyłam z nienawiścią na Harry'ego.

- Mam nadzieję, że nie będziesz miał jednak nic przeciwko jeśli zostaniesz w dotychczasowym biurze, ponieważ to, w którym pracował Edwardson chciałbym przeznaczyć do innych celów. I oczywiście mam nadzieję, że nie będę od was słyszał słów sprzeciwu. – uśmiechnął się łagodnie – oh i Emmo, przyjdź po lunchu, wręczę Ci foldery pracowników, musisz to jak najszybciej uzupełnić. Tymczasem daję wam szybszą przerwę na lunch, niech Harry wprowadzi Cię w nowy zakres obowiązków.

Podziękowaliśmy Wilsonowi i zbieraliśmy się do wyjścia. Ledwo pociągnęłam za klamkę, a znów odezwał się jego głos

- I postarajcie się nie spóźniać, na litość Boską! – zaśmiał się i wyprosił nas gestem ręki.

Uuuulgaaaaaaaa

W milczeniu szliśmy do jadalni. Nie byłam jeszcze do końca pewna korytarzy i pomieszczeń biurowych, dlatego starałam trzymać się za Stylesem.

Mmm dupę ma fajną

Wgapiając się w jego cztery litery nie zauważyłam nawet kiedy przystanął, odwrócił się do mnie przodem, a ja wpadłam na niego speszona

- Emmo Harris, przestań gapić się na mój tyłek – zaśmiał się, ale zaraz przybrał na twarz swój tradycyjny, irytujący uśmieszek. Chował się za jakąś żelazną kurtyną i zakładał maskę poważnego, chamskiego człowieka.

- Wybacz, Styles. Zastanawiałam się jak można mieć tak płaską dupę. Chyba powinieneś skończyć swoją dietę.

Uniósł lekko brew, ale nic nie odpowiedział. Weszliśmy do jadalni. Do przerwy pozostało jeszcze 15 minut, dlatego mieliśmy czas, aby wyjaśnił mi, jakie dokładnie obowiązki mam po nim przejąć.

- Cóż, teraz będziesz znała życiorys każdego z nas. Będziesz ustalała nasze miesięczne wynagrodzenia, liczyła nadgodziny i tym podobne. Nie ukryje się przed Tobą ile zarabiamy, gdzie chodziliśmy do szkoły i jakie są imiona naszych rodziców, Emmo Katherine Harris z Sydney.

Skurczybyk

- Zapewniam Cię, Harry, że Twojemu folderowi przyglądnę się ze starannością, zapamiętując każdy szczegół z Twojego życia. – uśmiechnęłam się ironicznie, co on oczywiście zlekceważył. Wstał do lodówki i wyciągnął z niej coca colę.

- Zdajesz sobie sprawę, że coca cola jest tucząca?

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale przecież mój tyłek musi nabrać odpowiednich kształtów. – wzruszył ramionami i otworzył swój napój. W jadalni zaczęli gromadzić się ludzie, co oznaczało, że już jest przerwa na lunch. Kupiłam sobie sałatkę i wróciłam do Harry'ego wokół którego zdążyli już usiąść ludzie z biura. Przyszedł też Liam z Cheryl, których miałam okazję poznać wczoraj. Wszyscy byli zaciekawieni jak bardzo ochrzanił nas szef i nim zdążyłam odpowiedzieć, że właściwie to nie po to nas do siebie wzywał, Harry odpowiedział, że prawie nas zwolnił.

In flames |h.s|Where stories live. Discover now