Wzięliśmy sobie z Harrym wolne. Już drugi dzień spędzał w moim mieszkaniu, bo za punkt honoru obrał sobie chronienie mnie. W rzeczywistości nie chciało mu się gotować więc dobrze na tym korzystał. Postanowiliśmy dzisiaj udać się na komendę policji, może tam uda nam się ustalić, kto wykradł zdjęcia z jego kartoteki policyjnej.
Wpatrywałam się w Stylesa pochłaniającego kolejną porcję lasagne. Nie mogłam się na niego napatrzeć i cholernie mnie to irytowało. Nie chciałam, żeby mi się podobał, no nie! Jego silnie zaciśnięte szczęki, te cudowne kości policzkowe... Oh i przejechał językiem po wargach!
Prawdopodobnie zauważył, że się w niego wpatruję więc odwrócił się uśmiechnięty w moją stronę ukazując szereg białych zębów prosto jak z reklamy Colgate.
I te dołeczki!
- Za długie masz włosy, Harry.
Przeczesał je zdziwiony dłonią i tylko wzruszył ramionami.
- Lubisz mnie?
Tym razem odłożył jedzenie i spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Czemu miałbym cię nie lubić, Emmo?
- Wiesz, ostatnim razem stanęło na tym, że się nienawidzimy...
Harry sięgnął po szklankę z wodą, wypił całą do dna, po czym odchrząknął.
- Masz niewyparzony język, jesteś przesiąknięta jadem, każde twoje słowo wypowiedziane jest z ironią i cholernie wkurwiało mnie to, że wymyślasz lepsze riposty niż ja. – Uśmiechnął się. – Nie nienawidzę Cię, Emma, nie wiem czemu to powiedziałem, miałem jeden z tych gorszych dni. A co lepsze, albo gorsze, zależy od ciebie – polubiłem cię. Jesteś ostra. – Teraz już śmiał się w głos, a ja razem z nim.
- Harry chyba zdajesz sobie sprawę, że jesteś taki sam jak ja? Zachowujesz się jak dupek.
- A ty jak dupka.
- No to jesteśmy kwita. I nie ma kogoś takiego jak „dupka". – Dźgnęłam go w żebro, a on znowu się zaśmiał.
- Jedziemy na policje?
Przytaknęłam i poszłam po kluczyki.
- Dzisiaj wozimy się Impalką.
***
Po przedstawieniu policjantom zarysu sprawy ruszyli przeszukać swoje archiwum. Wrócili po godzinie ze skruszonymi minami.
- Znaleźliśmy tylko protokół, zdjęć nie ma.
Widziałam, jak Harry zacisnął pięści.
- To są kurwa kpiny! To jest policja! Jak mogliście doprowadzić do tego, aby zniknęły zdjęcia z kartoteki policyjnej?!
Przytrzymałam go za rękaw kurtki w obawie, że rzuci się na policjantów. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie i nieco się uspokoił.
- Spokojnie proszę pana, przeszukamy nagrania z monitoringu i zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby zobaczyć, kto wykradł te zdjęcia.
- No ja kurwa myślę. – warknął Harry.
- Styles! – Krzyknęłam oburzona. – Przepraszam panie władzo. Jeśli będziecie mieli jakieś informacje proszę o telefon. – podałam policjantowi kartkę z naszymi numerami. – Do widzenia!
W samochodzie Harry wygłaszał tyradę o niekompetencji policji, twierdził, że są niereformowalni i nikomu już w tym kraju nie można ufać. Zważając na to, że sama nie mogłam ufać nawet własnemu ojcu, zgadzałam się z nim w stu procentach.
Zajechałam pod Wilson Technology, a Harry spojrzał na mnie zdziwiony. Kolejny raz dzisiejszego dnia.
- Harry nie możesz robić takich wielkich oczu, bo w końcu ci wypadną.
Tym razem przewrócił oczami.
- Co tu robimy?
- To Wilson wpłacił kaucję, tak?
- Tak.
- A skąd się dowiedział, że masz takie problemy?
- Od Nialla. Poprosiłem policjantów aby go zawiadomili.
- Więc porozmawiamy sobie teraz z nimi. Najpierw z Wilsonem, potem z Niallem.
- Emma, jesteśmy na urlopie!
- Są rzeczy ważne i ważniejsze.
Wysiadłam z Impali i czekałam aż Harry ruszy swój zgrabny tyłeczek.
Oh, jaką ja mam na niego ochotę.
Wysiadł po dłuższej chwili, a ja ruszyłam z satysfakcją w stronę drzwi wejściowych. W hallu przywitała nas Lydia.
- Nawet na urlopie ciągnie was do pracy? – zaśmiała się. – Ale Styles ma na ciebie chrapkę. – tym razem szepnęła mi do ucha, a ja spaliłam ogromnego buraka.
- Co ty, Lydia. – zaśmiałam się nerwowo, a ona tylko poruszyła znacząco brwiami. – Jest Wilson?
- Jeeeest, ale nie zajmujcie mu dużo czasu, bo idziemy dzisiaj na raaaaaandkę! – Niemal pisnęła z zachwytem.
Harry kolejny raz przewrócił oczami. Przysięgam, że kiedyś dostanie zeza. Wcisnęłam się z nim do windy i wcisnęłam 3 piętro.
- Myślałem, że boisz się wind.
- Nie boję się wind tylko ciebie w windach.
- Boisz się, że mógłbym ci coś zrobić?
- Tak, na przykład ofiarować moje ciało technikom naprawczym. Albo jeśli utknąłbyś tu na kilka dni w końcu byś mnie zjadł.
- A może boisz się, że mógłbym zrobić tak? – Przysunął się do mnie tak blisko, że dzieliły nas jakieś 2 cm. Nasze nosy prawie się ze sobą stykały. – I tak. – Założył moje włosy za ucho.
Nie mogłam złapać oddechu, czułam jak nierówno oddycham i przyspiesza mój puls. Kiedy Harry był już przy moich ustach drzwi windy rozsunęły się, a ja szybko z niej wybiegłam.
Nie odwracając się do tyłu zapukałam do drzwi Wilsona.
Zwariuję przez ciebie, Harry.
__________________________________
wybaczcie, że taki bez konkretów. nie mam weny. postaram się to nadrobić :)

YOU ARE READING
In flames |h.s|
FanfictionTo miała być olbrzymia zmiana w życiu Emmy. Przeprowadzka na inny kontynent, nowa praca, nowe życie. Czy ucieczka przed australijską rzeczywistością dopadnie ją w Chicago? Czy ON jej pomoże czy zmieni jej życie w piekło?