r o z d z i a ł III - Pusta butelka po tanim piwie

710 90 9
                                    

   To był dzień. Zwykły dzień. Taki sam jak tysiące innych dni, które za każdym razem zdawały się zataczać to samo błędne koło, z którego nigdy nie było wyjścia. Tak właśnie Park Jimin myślał o swoim życiu, jak o błędnym kole. Jak o błędzie, pomyłce, która w ogóle nie powinna zaistnieć.

   Chłopak przewrócił się na bok, jednak po chwili nieznośny ból przypomniał mu, dlaczego nie powinien tego robić. Syknął przeciągle, przedzierając rękę przez pościel, aby przyłożyć swoją lodowatą dłoń w obolałe miejsce. Liczył na to, że przez to ból magicznie zniknie, jednak życie tak nie działa, a Park dobrze o tym wiedział.

   Gdy ból zdawał się zelżeć, niechętnie podniósł się do siadu, a następnie wyjął z uszu słuchawki. Przez chwilę w zamyśleniu obracał jedną z nich w dłoni, aż w końcu odłączył je od telefonu i zawiązał, a moment później wcisnął niedbale pod poduszkę. Różowowłosy nigdy nie lubił gdy się plątały, też nie chciał ich za bardzo zniszczyć. To były jego jedyne, a przecież bez nich nie potrafił zmrużyć oka.

   Słabe światło przedzierało się przez połowicznie opuszczoną roletę i oswietlalo dość nieuporzadkowany pokój dziewiętnastolatka. Wszędzie walały się książki, z milionami kolorowych zakładek, które Jimin uwielbiał wpychać we wszystko. Papiery, na których w większości widniały dawno porzucone szkice. Oraz ścinki z ołówków, które powoli zaczęły wysypywać się z jego kosza i panoszyły się po całej podłodze. Aczkolwiek jemu nie przeszkadzał żaden bałagan, poniewaz już dawno nauczył sie życ w zgodzie z każdą częścią swojego małego burdelu.

   Nastolatek ociężale wywlókł się z ciepłego i bezpiecznego łóżka, moment później otworzył drzwi prowadzące prosto do łazienki. Niechętnie stawiał swoje stopy na zimnych, lekko mokrych płytkach, mrużąc oczy od jasnego światła. Kolejno stanął przed umywalką, a jego nieobecny wzrok zawiesił się na pękniętym lustrze. Niedbale ułożone włosy wpadały mu do oczu, a jego cienie pod oczami zdawały się być jeszcze większe niż wczoraj. Jedyna rzecz jaką uwielbiał każdego dnia, to uczucie lodowatej wody na swojej twarzy. Dzięki temu upominał się, że jeszcze nie jest chodzącym trupem, który już dawno temu porzucił swoje człowieczeństwo.

   Zaczesał mokre włosy do tyłu, tak aby mu więcej nie przeszkadzały i wyszedł z łazienki. Kolejno podszedł do szafy by wybrać jakieś pierwsze lepsze rzeczy, które nie były całe w farbie malarskiej i które były w miarę wygodne. Wybór padł na zwykłą czarną bluzę i znośnie czyste spodnie tego samego koloru. Park musiał przyznać, że jednak ikoną mody to on jednak nie zostanie.

   Kiedy lekko uchylił drzwi do swojego pokoju, od razu doszedł do niego dźwięk idącego telewizora. A moment później do jego nozdrzy wbił się smród alkoholu, który mieszał się wraz z przykrym odorem fajek. Ta mieszanka sprawiała, że każdego dnia jeszcze bardziej chciało mu się od niej rzygać.

   Wziął się w garść i wkroczył na korytarz, na którego końcu stało kilka przewróconych butelek jakiegoś piwa z najniższej półki. Na chwilę zawiesił na nich swój wzrok zauważając, że od wczoraj doszły im dwie nowe koleżanki. Chłopak starał się wejść do kuchni niezauważony, jednak jak zawsze mu się to nie udało. W skutek czego niedługo później w progu stanął wysoki, tęgi koreańczyk w średnim wieku. Mamrotał coś pod nosem jednak nagle wtrącił:

- Przesuń się młody - powiedział zachrypniętym głosem, a jego tłuste łapska zacisnęły się boleśnie na ramieniu chłopaka. Kolejno pchnął go łokciem, umyślnie trafiając w słaby punkt, który sam sprezentował mu dzień wcześniej. - Powiedziałem, rusz się - dodał, jednak w połowie zdania wziął głęboki oddech i oddał się atakowi gwałtownego kaszlu.

   W tym czasie Park oparł swoją prawą rękę o najbliższą stabilną rzecz, a drugą uciskał obolałe miejsce, czując się tak, jakby poziom jego bólu właśnie wybiło poza skalę, może jeszcze dalej. W ten sposób upewnił sie, że jednak jak podejrzewał, miał prawdopodobnie połamane żebra. Niechcący jego usta opuścił przeciągły jęk, aczkolwiek został przygłuszony przez jego wuja, który w tym samym momencie zdawał się wypluwać własne płuca. Karma zawsze wraca.

°Tomorrow || Yoonseok + Minjoon Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz