W powietrzu roznosił się dość charakterystyczny, słodki zapach, który od zawsze kojarzył mu się z jego wczesnymi latami. Ponieważ ta woń bez przerwy wypełniała korytarze jego starej szkoły, przez które również rozbrzmiewały żywe rozmowy i wesołe okrzyki roześmianych dzieci bawiących się w najlepsze. Tak było od dawna.
Czarnowłosy chłopiec skupiał się na tym, aby za żadne skarby nie wyjechać za linię, którą chwilę wcześniej nakreślił swoim czarnym piórem. Kilka dziecięcych oczu bez przerwy spoglądało na niego z zaciekawieniem, jednak one powoli zaczynały go irytować. Naprawdę nie mógł się skupić na własnej pracy, kiedy przez ramię spoglądało mu tylu gapiów.
Jednak coś było nie tak. Mimo tego, że czarnowłosy czuł się dobrze, a jego wzrok nigdy nie zawodził, twarze reszty dzieci wydawały się być jakieś dziwne. Kiedy któreś z nich się ruszyło, te niewinne, dziecięce twarzyczki zaczęły zlewać się ze sobą tworząc coś, czego chłopiec nie potrafił określić słowami. Z jednej strony wydawało się to wręcz okropne i przerażające, gdyby tak przyjrzeć się im z bliska. Aczkolwiek on nie odczuwał nic więcej, niż lekkie poirytowanie, bo przecież to był tylko kolejny zwykły dzień. Ta sama sala lekcyjna, ta sama ławka, ten sam zegar, który jak zawsze wskazywał ósmą.
Nagle zapadła głucha cisza, a wszystko wokół chłopca zaczęło przechodzić w czerń aż w końcu został tylko on i jego ławka. Na niej jak zwykle leżały książki z lekko poszarpanymi rogami, które potrzebne były do lekcji matematyki. Obok nich leżał szmaciany piórnik uszyty przez jego babcię, a po drugiej stronie stał kartonik z truskawkowym mlekiem, które tak bardzo uwielbiał. Na środku znajdowała się kartka otoczona przez kilka kolorowych kredek. Ta właśnie kartka była dla niego ważna, bardzo ważna. W tym dniu właśnie ona była dla niego priorytetem, nie żadna lekcja matematyki, czy też koreańskiego.
Kiedy czarnowłosy podniósł głowę wszystko wróciło do normy. Nagle drzwi do klasy otwarły się na oścież, a w progu pomieszczenia ukazała się dość młoda kobieta. Wszystkie dzieci wróciły do swoich ławek, następnie stanęły na baczność, zupełnie jakby były w jakimś transie. Tylko w tylnej części klasy wciąż było słychać dźwięk kredek, które nieustannie przelewały na papier rozmaite kolory.
Głos kobiety wciąż wypełniał pomieszczenie, jednak dla niego powoli zaczynał przeistaczać się w kompletny bełkot, którego za nic nie potrafił zrozumieć. Następnie jego ton i barwa zaczęła się diametralnie zmieniać do tego stopnia, że był prawie nie do zniesienia. Niespodziewanie kobieta stanęła tuż przed ławką chłopca, wpatrując się prosto w jego dzieło.
- Jiminie - nauczycielka zdawała się być o wiele wyższa i większa niż ten pamiętał. Z bliska jej twarz wyglądała... Właśnie, ona nie wyglądała, gdyż chłopak wcale nie mógł jej dostrzec. Widział jedynie rozmazany obraz, który nie przedstawiał niczego szczególnego. Kobieta machnęła ręką, by poprawić zwisające z niej łańcuszki, a później dodała. - Dlaczego nie skupiasz się na ćwiczeniach?
Przez moment w umyśle chłopca panowała pustka, zupełna pustka. Nie miał pojęcia, co wtedy powiedział kobiecie, nie mógł tego pamiętać.
- Ja... Ja robię coś bardzo ważnego proszę pani - odpowiedź jednak sama wyrwała się z jego ust.
- A co takiego jest teraz ważniejsze?
- Wie pani, moja mama ma dzisiaj urodziny no i rysuje jej kartkę urodzinową, bo obiecałem - odparł czarnowłosy szczerze uśmiechając się w kierunku kobiety. - Ja to nadrobię w domu, obiecuje wszystko uzupełnię!
Kobieta jedynie przytaknęła ze zrozumieniem i zaczęła coś szeptać, aczkolwiek Park nie mógł nic z tego zrozumieć. Nauczycielkę pochłonęła otchłań wszędzie rozchodzącej się czerni, a chłopiec z uwagą obserwował, jak jego była matematyczka się w niej zatraca.
![](https://img.wattpad.com/cover/136652864-288-k4774.jpg)
CZYTASZ
°Tomorrow || Yoonseok + Minjoon
Hayran Kurgu> Postapo AU - Na tą chwilę mamy sześćdziesiąt śmiertelnych ofiar i kilkuset zarażonych na terenie całego kraju. Dalej nie wiemy czym jest to spowodowane, jednak nie zalecamy wychodzić z domów przez najbliższe dni. Jeśli zaobserwowują państwo u sie...