12. Poszukiwana

24 5 0
                                        

Drzwi otwierają się gwałtownie. Pierwszy wchodzi Shane, Veronica i chłopaki zaraz za nim. Patrzę na nich, siedząc grzecznie na fotelu niemalże naprzeciwko wejścia do domu. Robin od dobrych piętnastu minut kręci się po salonie, nie potrafiąc sobie znaleźć miejsca, ale milczy. To pomaga mi myśleć, zachować spokój. Chociaż jej kroki, uderzanie butów o podłogę wprowadza mnie w stan osłupienia. Ten dźwięk, tak jak każdy od pewnego czasu, odbija się głośnym echem w mojej głowie, jakby zupełnie nic tam nie było. Non stop usilnie wpatrywałam się w jeden punkt gdzieś na podłodze, starając się o czymś myśleć, ale każda próba spływała po mnie jak krople zimnej wody. Lodowatej wręcz. Cholernie trudno jest zaakceptować rzeczywistość w tym stanie, tym bardziej od momentu, gdy odkryłam, z jakiego powodu Jake zginął. Teraz wiem, że patrzę na nich, choć moje oczy są puste. Zaciskam chłodne palce na boku skórzanego, czarnego fotela i czekam.

Na co? Sama nie wiem.

Ale natychmiast zauważam, że oni wiedzą. Wiedzą, że coś jest nie tak. może nie ja, ale mina i postawa mojej przyjaciółki wszystko zdradza. W końcu się zatrzymała i już nie stuka tymi podeszwami o podłogę. Nawiedza mnie błoga cisza, którą zaraz ktoś przerwie.

Jake, dlaczego mi to zrobiłeś? Gdybyś tu był, wszystko byłoby łatwiejsze.

Czuję pustkę i zagubienie. Biedna, mała dziewczynka, która traci bliskich jeden po drugim, nie potrafi poradzić sobie z kolejnymi kłamstwami.

- Dlaczego nie śpicie? – odzywa się Dominic. Cała czwórka stoi przy drzwiach i stara się zrozumieć, co się dzieje, ale po ich minach stwierdzam, że tylko bracia Black cokolwiek... podejrzewają? Ciężko to stwierdzić. Czuję się jak jakieś dzikie zwierzę, spłoszone w dodatku. Planowałam ich okłamać, ale teraz wiem, że to bezsensowne.

- Założyłaś skórę, wybierasz się dokądś? – pyta Shane bez ceregieli.

Seth za to nie bawi się nawet w durne pytania.

- Zbliża się ranek. Zaraz będzie świtać, a ty wyglądasz, jakbyś chciała gdzieś wychodzić. Ciebie całkiem popieprzyło? – Tego właśnie tonu się spodziewałam i byłam pewna, że to będzie któryś z braci. Seth się wkurza, ale Shane. Mam wrażenie, że samym spojrzeniem chce dowiedzieć się, co planuję. – Nigdzie nie pójdziesz.

Do akcji wkracza Robin.

- Mówiłam jej to samo, ale...

- Dobra, spokojnie. – Dołącza Vera, a ja mam wrażenie, że nie mam prawa głosu w mojej własnej sprawie. Zabawne, nieprawdaż? Żyję w wariatkowie. – Seth, po pierwsze, zejdź z tego tonu. Może pozwolicie jej się wytłumaczyć, zanim zrobicie wojnę i zbiegnie się tu połowa miasta, włącznie z gwardią? – syczy na nich. Lubię jej temperament.

- Dobra.

No dalej, bądź silna, Sophia. Dasz radę.

Nie spałam od dwóch. Prawie trzech dni. Chyba mylę moje myśli z rzeczywistością. Jestem tak wypruta z energii i wszystkiego, co pomogłoby mi ich jakoś przekonać, że to dobry pomysł. Sama im mówiłam, że nie wolno ryzykować, a teraz rzucam się prosto w paszczę lwa za każdym razem, gdy podejmuję jakąś decyzję. Nie dziwię się, że są źli. Ja byłabym wściekła, gdybym tylko potrafiła odpocząć i porządnie się wkurzyć.

Ale nie mam na to czasu.

- Dzięki, Vera. – Czarnowłosa uśmiecha się delikatnie. Postanawiam wstać. To trudne, ale na szczęście się nie chwieję. Mam suche, popękane wargi i bolą mnie oczy. Jestem tak głupia i naprawdę postanawiam się katować, ale nie mam czasu. – Kiedy wyszliście, coś mnie naszło na odwiedzenie pokoju Jacoba. I miałam rację, potem możecie sami tam pójść, Robin wszystko wam pokaże. Odkryłam coś, co może być powodem śmierci Jake'a i może być to również coś cholernie ważnego dla nas, jako uzdolnionych. Wiecie, że praktycznie nie jesteśmy normalnymi istotami, jesteśmy inni. Jake albo odkrył sposób, w jaki to się narodziło, albo coś znacznie silniejszego niż te zdolności. – Wyciągam z wnętrza skóry list, który znalazłam godzinę temu w rzeczach zmarłego. Pokazuję go pozostałym i chociaż zauważam zaintrygowanie, widzę i czuję również zmartwienie. Najbardziej widoczne u Robin i Setha. – Ten list przysłał Jake'owi, Daniel. Jego kuzyn. Wygląda na to, że Daniel coś podejrzewał, ale prawdopodobnie też nie żyje, też z tego powodu. – Biorę głęboki oddech, staram się na nich nie patrzeć, bo wszystko jest trudniejsze. – Każdy list przechodzi przez ręce dwóch strażników, których – jak się szczęśliwie składa – znam. Muszę się spotkać z jednym z nich, pomogą mi dowiedzieć się prawdy, albo chociaż jak Jake zginął. Muszę ustalić, czy gwardia coś wie.

NadzwyczajnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz