22. Nie mówię żegnaj

16 2 0
                                    

Nie byłam pewna niczego, a już na pewno w tamtym momencie. Czuję, że jest mi niedobrze i odsuwam się od znajomych. Chwilę później wymiotuję obok jakiegoś drzewa. Zwłoki Nate przyprawiają mnie o zawroty głowy i czuję się z tym beznadziejnie. Ludzie giną przeze mnie, a ja chowam się w jakimś pieprzonym chronionym magicznie zamku. 

Beznadzieja. 

Ja jestem beznadziejna. Ten świat jest beznadziejny. I Nate też, skoro pozwolił sobą zmanipulować. Nie... Nie myślę tak. Myślę, że był bardzo odważny i głupi, skoro dopuścił się do takiego czegoś. Oh... Nigdy mu tego nie wybaczę. Zimną dłonią dotykam czoła, zamykam oczy, oddycham. To wychodzi mi najlepiej. Ale nawet teraz potrafię sobie wyobrazić tylko te zwłoki i niemal znowu nie wymiotuję.  

Czuję dłoń na swoim ramieniu. Boże, niech on przestanie za mną łazić...

- Shane, odejdź. 

- To nie Shane, ale jak sobie chcesz. - Cholera. Chwytam Setha za przedramię zanim zdąży odejść i jest mi chyba głupio, ciągle myślę o jego bracie. Jakimś cudem zalazł mi za skórę i nie potrafię się go pozbyć. - Sophia...

- Przepraszam, Seth. Słabo się czuję z tym wszystkim. 

- Wiem. - Dotyka mojego policzka. - Dlatego powinnaś dać sobie pomóc. To nic złego. 

- Uwielbiam Cię, Seth, ale nie możesz mi pomóc. - Otulam zmęczonym spojrzeniem wszystkich przejętych sprawą ludzi i wzdycham cicho, zwracając całą uwagę przyjacielowi. - Byłam głupia, myśląc, że jeśli się tu schronię, nie złapią mnie. Może faktycznie nie są do tego zdolni, ale mogą robić takie rzeczy... A ja nie mogę już na to patrzeć. Dosyć. 

Seth błądzi wzrokiem, jakby kompletnie nie wiedział, co powiedzieć. Wcale mu się nie dziwię, nikt nie wie co robić. Są zastraszeni, winni i bezwładni wobec ataków ze strony Gwardii. Gwardii, która pragnie mnie. Córki Elizabeth Varray. 

Przeklętej. 

- Co chcesz zrobić? 

- Wiem, co muszę zrobić. 

- Sophia...

Chwytam go za dłonie, patrzę błagając o milczenie. 

- Wiesz, że to nie może tak wyglądać. Gdyby nie ja, nie bylibyście w niebezpieczeństwie, to wszystko moja wina, więc to ja muszę za to odpowiedzieć. Naprawić to. Wiesz o tym, Seth... I jako mój najlepszy przyjaciel, musisz mi zaufać. Musisz milczeć. 

- Nie możesz uciec. 

Kręcę głową. 

- Nie ucieknę. Obiecuję. 

Black niepewnie kiwa głową i choć wiem, że nie do końca rozumie, nie do końca wierzy - stanie po mojej pieprzonej stronie. Tak będzie lepiej, on też to wie. Ale Shane nie zrozumie. Nie wiem, co nas łączy, nie mogę polegać na jego racjonalizmie, bo w tej chwili, on nie istnieje. 

- Pomogę Ci - mówi nagle czarnowłosy, co wybija mnie z pantałyku. Obejmuję ramiona dłońmi i bezgłośnie pytam "w czym?". Seth się krzywi, widzę, że ciężko przechodzi mu to wszystko przez gardło. 

Rozgląda się dłuższą chwil. Diana z Shane'em zawzięcie o czymś rozmawiają, można powiedzieć, że się kłócą ale jestem pewna, że zwraca on uwagę na wszystko, zwłaszcza na to, o czym rozmawiam z jego bratem. Co jakąś chwilę rzuca tu nieznaczące nic spojrzenia, kontrolne bym powiedziała. Łączy nas coś, nie da się ukryć. Jakaś niewidzialna więź, przez którą Shane nie pozwoli mi na nic. Kompletnie nic, co mogłoby mnie narazić. Ale Seth zawsze szanował moje decyzje, nawet gdy były mocno schrzanione. 

NadzwyczajnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz