21. Rudawy chłopak w bawełnianej koszuli

13 2 0
                                    

Jesteś niesamowita.

Derek i Izaak przyglądają mi się bacznie średnio od godziny, podczas gdy ja jak grzeczny, niewinny baranek z cierpliwością wykonuję wszystkie ich prośby i zadania, mające na celu określenie wszystkiego, co ma ujednolicić określenie moich zdolności. Czyli w skrócie, chcą poznać wszystkie moje zdolności i ich granice. Póki co, znakomicie sobie ze wszystkim radzę, przynajmniej, dopóki Montez nie wypowiada tych dwóch przeklętych słów. Wyprowadzają mnie z równowagi i wybijają z pantałyku. Ląduję miękko na łące otoczonej drzewami, oni stoją jakieś sto metrów ode mnie, zapisując co chwila jakieś słowa na papierze. Jestem tu od miesięcy, mogliby sobie darować co kilkudniowe sprawdzanie moich granic. Derek jednak przebywa na zamku zaledwie dwa tygodnie, od jego przyjazdu wiele się zmieniło. Przynajmniej ja i Shane unikamy się bardziej niż zazwyczaj.

Jednak od tego wieczoru zaczął bardziej wychodzić ze swoich komnat. Częściej się pokazuje i nie wiem, czy robi to na złość mi, czy po prostu jest z siebie cholernie dumny, bo przez tą krótką, ale zbyt długą chwilę mnie miał. I nie ukrywa tej dumy. Wręcz przeciwnie, wykorzystuje to przeciwko mnie w każdym krótkim spojrzeniu, na którym oboje się łapiemy, a mnie w tym krótkim momencie zamiera dech i serce. Poczułam coś, nie mogę tego ukrywać ani przez nieskończoność zaprzeczać. Nikt jeszcze tak na mnie nie działał, a Shane działa tak od samego pieprzonego początku. Nie mogę powiedzieć, że mi się to podoba, ale zawsze to jakaś rozrywka. Wyładowuję swoje żale i zabijane pragnienia na wszystkim, co napotkam. Częściej chodzę do piwnic, aby ćwiczyć z Sethem i Dominicem wszystkie możliwe sztuki walki i jestem w tym coraz lepsza. Przynajmniej to jest powód do dumy.

Oddycham głęboko, wypełniając każdy zakamarek płuc świeżym, wiosennym powietrzem. Jest zbawieniem, pozwala mi nie myśleć, chociaż przez chwilę, że traktują mnie jak przedmiot stworzony do testów. Obejmuję spojrzeniem lasy otaczające mnie i całą ową polanę. Kwitnie na niej co najmniej tysiąc przepięknych kwiatów. Uśmiecham się bezwładnie na tej przepiękny obraz i przez chwilę nie myślę, że za chwilę czeka mnie kolejne – dla normalnych ludzi: nienormalne zadanie. Każdy kolejny dzień przyzwyczaja mnie i Lucasa do życia w owej rzeczywistości, na zamku, z uzdolnionymi. Z naszą nową rodziną, która się o siebie troszczy jak nikt nigdy tego nie robił.

Patrząc tak na las i oddalone ode mnie drzewa zauważam postać. Chłopaka z rudawymi włosami, ubranego w luźną koszulę i jasne spodnie. Wszystko wygląda naturalnie, gdyby nie to, że stoi i patrzy na mnie, a jego dłonie ociekają czerwonym płynem. Krwią. Jego usta się poruszają, lecz nie słyszę, co mówi. Żaden dźwięk nie wydobywa się z jego gardła, a ja stoję sparaliżowana i nie potrafię ruszyć nawet palcem. Przeraża mnie ten widok, ale coś karze mi na niego patrzeć. Nie odwracać wzroku. Serce bije mi szybciej niż zwykle, zdaję sobie sprawę, że się boję. Chłopak ani na sekundę nie odrywa ode mnie spojrzenia, ciągle mówi, wydaje mi się, że coraz szybciej. Potem porusza dłonią, prowadzi ją do kieszeni spodni i wyciąga zakrwawiony nóż. Jakby ta krew nigdy miała nie zaschnąć, wciąż z niego kapie. Następnym zdecydowany ruchem nieznajomy przejeżdża nożem po gardle i wykrwawia się na moich oczach.

Chyba krzyczę. Dotykam dłońmi ust, moje oczy zachodzą łzami, ale nie potrafię do niego podbiec i mu pomóc. Przewraca się, krew farbuje jego bawełnianą koszulę, ale usta się nie zamykają, dopóki nie robią tego jego powieki. Upada. Nie rusza się. Nie oddycha i choć nie mogę się ruszyć, widzę wszystko jak z bliska. Nienawidzę moich nadnaturalnych zmysłów.

Ktoś coś krzyczy. Moje imię, nie tylko moje, jakieś słowa. A ja potrafię tylko stać jak wryta w ziemię i nie oddychać, wbijając wzrok w trupa nieopodal mnie. Dlaczego nikt nie reaguje? Dlaczego ja nie mogę tego zrobić?

NadzwyczajnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz