S

679 94 19
                                    

Ozaki obserwowała jak Chuuya okrąża już któryś raz pokój. Był zdenerwowany i rozjuszony jak rój pszczół. Nie dziwiła mu się. Sama byłaby wściekła, ale to nie dotyczyło jej, więc zachowywała spokój. Byłoby nawet dziwnym, jakby Nakahara nie zrobiłby awantury po zobaczeniu tych zdjęć. A ona miała przypilnować rudowłosego, by nie popełnił czynu, którego będzie żałował. Sam o to prosił. Mimo wszystko Dazai był dla niego ważny. Był w sumie jedną z najważniejszych osób w życiu wokalisty. Pierwszą była jego siostra, drugiej nikt nie znał, a trzecią był właśnie Osamu.

Rudowłosa rozumiała go. Sama miała parę takich osób, których zdanie liczyło się najbardziej. A relacje z nimi – bezcenne. Jedną z takich osób był jej kuzyn. Dorastali pod jednym dachem i traktowali się jak rodzeństwo, ale ich relacja była bardziej skomplikowana...

W powietrzu rozległ się nagle dzwonek. Chuuya zatrzymał się. Obrócił i chciał pójść otworzyć, ale Kouyou go zatrzymała. Sama się podniosła i poszła sprawdzić kto przyszedł.

Na klatce schodowej zastała Dazaia. Jego mina mówiła sama za siebie, przynajmniej oczy. Te krzyczały, że chce uciec, ale reszta ciała chyba prowadziła inną politykę, bo stała niewzruszona na progu mieszkania menadżerki. Twierdzenie, że ona zna dobrze każdego członka zespołu, było czystym kłamstwem. Znała ledwo Tanizakiego i Akutagawę. Chuuyę powoli poznałała. Natomiast Osamu był dla niej zagadką bez możliwych odpowiedzi. W sumie wiedziała o tym dzieciaku (dorosłym nigdy, by go nie nazwała), że jest piekielnie dobrym aktorem i manipulatorem. Powie „zrób to", ty to robisz. Bez pytań. Jakbyś był w transie.

Wpuściła go. Zdjął buty, powiesił płaszcz na wieszaku. Zostawił maskę medyczną na stoliku razem z niebieskim szalikiem. W mgnieniu oka przybrał wesoły, z lekka arogancki, uśmiech. Ozaki mogła mu tylko pozazdrościć tej umiejętności. Ciemnowłosy skierował się powolnym krokiem do salonu; podążyła za nim.

Ledwo wszedł do pomieszczenia, a został zaatakowany przez Chuuyę, na szczęcie tylko słowami.

- TY SZMATO, BEZ POCZUCIA PRZYZWOITOŚCI! JAK MOGŁEŚ?!

- Hej, Chuu! O co ci chodzi? – Dazai uśmiechnął się i usiadł w fotelu.

- TY WIESZ O CO MI CHODZI, DAZAI! TY DOSKONALE WIESZ O CO MI CHODZI, WIĘC NIE ŚCINAJ GŁUPA!

- Uspokój się, Chuuya. To, że ty się nie martwisz o opinię, to nie znaczy, że ja też. – Kouyou postawiła tacę na stoliku i zestawiła z niej trzy szklanki, w których pływały torebki. Gdy zestawiła cukiernicę, szkło uderzyło o szkoło. – Usiądź, proszę.

Rudowłosy prychnął, ale wykonał prośbę. Usiadł na kanapie, jak najdalej od Dazaia. Podparł głowę lewą ręką, której łokieć spoczywał na sztywnym podłokietniku. Odwrócił wzrok i znowu prychnął. Zachowywał się jak dziecko, które nie dostało tego, czego chciało i manifestowało swoje niezadowolenie, mrucząc coś pod nosem. Przynajmniej takie skojarzenie miała Ozaki.

- Dazai. Naprawdę nie wiesz, o co może mu chodzić? – Jej brew się uniosła.

- Hm... Ostatni w ogóle na mnie nie krzyczał...

- Bo, kurwa, nie wchodziłem na portale społecznościowe!

- Chuuya – upomniała go kobieta. – uspokój się.

Można byłoby wyczuć w jej głosie lekkie zdenerwowanie. Nie była w tej sytuacji do końca z własnej woli, ale wczoraj rudowłosy wyglądał dość... niekorzystnie. I w sumie musiał spędzić noc u niej na kanapie. Nie był w stanie wrócić do swojego mieszkania. Nakahara bał się stracić kogoś bliskiego i było to widać, przynajmniej dostrzegały to bystre oczy Ozaki. Jednak Dazai, zaślepiony swoimi uczuciami i planami, tego nie widział.

Sugar song & Bitter step | BSDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz